Rozdział 9~ Lis miał rację

82 7 0
                                    

Srebrzyste, długie włosy Aemonda Targaryena, energicznie falujące niczym niespokojna tafla, sunęły z gracją, tworząc wyrazisty kontrast z ciemnymi, ponurymi korytarzami zamku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Srebrzyste, długie włosy Aemonda Targaryena, energicznie falujące niczym niespokojna tafla, sunęły z gracją, tworząc wyrazisty kontrast z ciemnymi, ponurymi korytarzami zamku. Książę, wezwany do komnat swej matki, szedł z pośpiechem, niepewny przyczyny nagłej audiencji, lecz wyczuwał ciężkie jak ołów, napięcie unoszące się w powietrzu, które nie zwiastowało nic dobrego.

Pośpiesznym, zdecydowanym ruchem silnych, wytrenowanych ramion, Aemond rozsunął potężne, dębowe wrota, wkraczając do komnaty królowej. Jego bystry wzrok szybko omiótł wnętrze, nie dostrzegając w nim nic nadzwyczajnego, poza postacią Alicent, która tępo wpatrywała się w widok za oknem. Obgryzała swe paznokcie, co mogło oznaczać tylko jedno- szargały nią prawdziwe nerwy.

- Chciałaś się ze mną widzieć, matko.- Rzekł bez ogródek, starając się wyczytać jej zamiary z wyrazu twarzy odbijającego się w szybie okna.

Królowa Alicent, jakby wybudzona z transu, gwałtownie odsunęła dłonie od ust. Szybkim ruchem podciągnęła rękawy swej bogato haftowanej, szmaragdowej sukni, skrywając ślady niewielkiej ilości krwi, otaczającej jej paznokcie. Powoli odwróciła się w kierunku syna, a w jej oczach pojawiła się zimna determinacja. Postanowiła mówić wprost, bez osłonek i gry niedomówień, odsłaniając nagą prawdę, choćby miała ranić.

- Pozbawiłeś jej cnoty?- Wypowiedziała w końcu słowa, które krążyły jej w umyśle, a teraz, wybrzmiewając na głos, wydawały się jeszcze bardziej abstrakcyjne i przerażające. Gdy zauważała, jak na twarzy syna maluje się narastający grymas, nie pozwoliła mu nawet na próbę zaprzeczania.- Nie jestem głupia, Aemondzie. Wiem o wszystkim.

Prawie o wszystkim- pragnęła dodać, lecz zachowała ten bolesny fakt dla siebie. Zamiast tego utkwiła w nim wręcz rozpaczliwie desperackie spojrzenie, usiłując dojrzeć choć cień prawdy w jego obliczu. Jednak, ku jej rozczarowaniu, choć nie zaskoczeniu, twarz Aemonda pozostawała nieprzenikniona- jak zimny marmur, nie wyrażająca żadnych emocji. Dopiero wtedy do niej dotarło jak niemą maskę, od dłuższego czasu na siebie zakładał.

Młodszy syn, jakby celowo przedłużając pełną napięcia ciszę, przesyconą obawą i niepokojem, niespiesznie obszedł jeden z foteli, wbijając wzrok w tańczące płomienie w kominku. Po chwili usiadł, wygodnie rozsiadając się w miękkim obiciu, jakby czas nie miał dla niego znaczenia.

- Nie.- Odparł sucho, nie odrywając oka od podskakujących iskierek. Alicent poczuła, jak niewyobrażalny ciężar spada z jej serca, niczym głaz staczający się z urwiska. Ulgę tę poczuła niemal fizycznie- jej nogi, odrętwiałe od napięcia, nagle ugięły się pod nią, zmuszając ją, by zasiadła na sąsiedniej kanapie naprzeciw Aemonda, wciąż niepewna, choć na chwilę uwolniona od najgorszych lęków.

- Zatem chcę cię poinformować, że Elēni zostanie wydana za Tylanda Lannistera. Decyzja ta została już uzgodniona z królem. Będziemy dążyć do tego, by zaślubiny odbyły się jak najprędzej, a w oczekiwaniu na nie Elēni wybierze się ze swym przyszłym mężem do Casterly Rock.- Wypowiedziała te słowa, jakby przekazywała wyrok. Dla Aemonda brzmiały one niczym najmroczniejszy koszmar, najgorsza z obaw, która właśnie się urzeczywistniła. Mrugnął kilkukrotnie, próbując upewnić się, czy słowa te faktycznie nie są jedynie senną marą. Jednak kiedy zrozumiał, że to okrutna rzeczywistość, jego wzrok przeszył matkę jak błyskawica, a on sam gwałtownie zerwał się z fotela.

Zagubione dusze- Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz