Elēni, po nocy spędzonej w Smoczej Jamie, nie zdołała umknąć przed chorobą, która uporczywie trawiła jej organizm. Mimo ciepła, które starała się jej zapewnić Firebreath, chłód i wilgoć jamy oraz przemoczone odzienie zrobiły swoje. Całkowicie wyczerpana, przygaszona, mogła w tym znaleźć jednak pewne ukojenie, wymówkę, by nie opuszczać ścian swojej komnaty. Zaszyta pod ciężką pierzyną, otoczona grubymi murami, unikała świata i, co a najważniejsze, swojej rodziny. Myśl o nich wzbudzała w Targaryence tak silną niechęć oraz odrazę, która rozlewała się w jej wnętrzu niczym trucizna. Rozczarowanie, tym jak przedmiotowo ją potraktowali, wypalało ją od środka, pozostawiając tylko gorzki żal i silną potrzebę samotności.
W kolejny już z rzędu dzień, który nie różnił się niczym innym od poprzednich oraz, który snuł się nad wyraz ospale, Elēni, leżąc na brzuchu wpatrywała się tępo w kamienną figurę smoka. Był to przedmiot dzieciństwa, taki sam jak ten, który jeszcze do niedawna posiadał Aemond. Viserys, pełen ojcowskiej dumy, widząc, jak jego dzieci uwielbią się ze sobą bawić i obydwoje dzielą pasję do skrzydlatych stworzeń, specjalnie zlecił swojemu rzemieślnikowi, który zaopatrywał go w coraz to nowsze elementy do makiety, by ten stworzył im dwa identyczne smoki. Jednak Elēni nie wiedziała, że po figurce Aemonda zostały jedynie roztrzaskane odłamki.
Nagle do jej uszu dobiegło ciche, niemal nieśmiałe pukanie do drzwi. Pomyślała, że to nowa służka, gdyż poprzednią odprawiła z łoskotem, oskarżając ją o to, że jak żmija szpieguje ją, by każdy szept, każde spojrzenie zanosić prosto do jej matki. Wcale nie żałowała mało delikatnych słów, którymi ją wtedy obrzuciła.
- Wejść.- Mruknęła, nie zmieniając pozycji ani nie odrywając wzroku od kamiennego smoka. Nawet nie próbowała podnieść głowy, by nie narazić się na ostry blask światła z korytarza, który drażniłby jej oczy przywykłe do cichego półmroku jej komnaty.
- Dzień dobry, Pani- Usłyszała delikatny, melodyjny głos, który wydawał jej się dziwnie znajomy. W tym momencie poczuła, jakby coś ją olśniło, a zasłona obojętności opadła. Prędkim ruchem odwróciła głowę, a jej spojrzenie spoczęło na sylwetce stojącej w drzwiach drobnej blondynki.
- Veronico!- Zerwała się z posłania, niemal potykając się o własne nogi, które przez ostatnie dni odzwyczaiły się od gwałtownych ruchów. Elēni podbiegła do dziewczyny i objęła ją serdecznym uściskiem, pierwszy raz od dawna szczerze się ciesząc. Czuła namiastkę ulgi, że będzie miała przy sobie zaufaną osobę, której będzie mogła powierzyć swe smutki i niepokoje.
- Opowiadaj, co u ciebie? Co cię tutaj sprowadza? Jak miewa się twój młodszy brat? - Zasypała ją pytaniami, czując szczery entuzjazm, jakiego dawno nie doświadczyła przy spotkaniu z kimkolwiek. Veronica, mimo młodego wieku, dźwigała na barkach ciężar, którego wielu nie uniosłoby nawet w dorosłym życiu. Pochodziła z ubogiej rodziny, los nie szczędził jej trudów, a jednak w każdym położeniu potrafiła dostrzec coś dobrego, a jej serce pozostało przy tym niewinne i pełne współczucia.
CZYTASZ
Zagubione dusze- Aemond Targaryen
FanfictionElēni Targaryen oraz Aemond Targaryen znani z przekazów jako jedni z najbardziej okrutnych i bezwzględnych władców Siedmiu Królestw. Mimo krótkiego panowania pozostawili po sobie trwałe, bolesne piętno. Ich zakazana miłość, choć dawała im ukojenie...