• Chapter I •

14 1 4
                                    

Pov: Eleven

Odsunąłem się od drzwi, żeby Szymon mógł wejść do środka i aby nie już nie mókł na deszczu. Szatyn bez zawahania się skorzystał z tego i stawiał powolne kroki w moim kierunku. Zamknąłem za nim i przyjrzałem się mu jeszcze raz, lecz tym razem dokładnie niż wcześniej.
Nie chciałem, aby Szymon dłużej marzł, szczególnie że przyjąłem go do siebie, a mogłem zostawić go w ulewie jak jakiegoś bezpańskiego psa. Chociaż na jedno wychodzi, bo w obu przypadkach wpuściłbym ich do środka.
Poszedłem w pośpiechu do mojego pokoju, otworzyłem szafę i zgarnąłem z niej czyste spodnie dresowe w kolorze ciemnego beżu, czarną bluzę i niebieską koszulkę z logiem adidasa. Zamknąłem ją i wróciłem do przedpokoju, w którym nadal stał chłopak.
Podałem mu czyste i suche ciuchy, ten bez wahania je ode mnie przyjął
— Przebierz się w łazience, wtedy porozmawiamy — powiedziałem łagodnie, wskazując mu drogę.
Szatyn pociągnął nosem, kiwnął głową i poszedł w tamtą stronę. Odprowadzając go wzrokiem, byłem coraz bardziej niepewny co do tej sytuacji.
Wszedłem do salonu i opadłem na kanapę, opierając łokcie o uda. W mojej głowie roiło się mnóstwo pytań i niecierpliwiłem się, aby mu je zadać.
Co się stało? Dlaczego akurat do mnie Szymon przyszedł? Dlaczego płakał?
Wplątałem palce w moje włosy i je przeczesałem. Miałem wrażenie, że dłużyło się to w nieskończoność, albo w ogóle czas się zatrzymał.

Kiedy szatyn wyszedł z łazienki, skierował się w moim kierunku, jednak nie spojrzał na mnie ani razu.
Usiadł obok mnie i wtedy dopiero nasz wzrok się spotkał. Widać było, że nie spieszyło mu się z wyjaśnieniami. Nie chciałem go poganiać, jednak miałem do tego prawo, prawda?
Odchrząknąłem i zacząłem naszą „pogawędkę".
— Szymon, wyjaśnisz mi, co się stało? — spytałem, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi z jego strony.
Szatyn głośno odetchnął i zastanawiał się co powiedzieć.
— Pamiętasz, jak niedawno wyprowadziłem się od Daniela? — upewnił się.
Kiwnąłem głową.
Zerknąłem na jego dłonie, którymi zaczął się bawić prawdopodobnie ze stresu.
Minęła chwila, zanim zaczął ponownie mówić.
— Przeprowadziłem się wtedy do mojego chłopaka. — Kontynuował. — Właściwie na początku nie mówiłem, dlaczego chce się przeprowadzić, ponieważ zraniłoby to Daniela, więc wymyślałem głupie wymówki. Dopiero później mu to wyznałem.
Daniel wspominał mi o tym. Cóż, nie rozumiem, dlaczego Szymon nie mógł tego mu powiedzieć od razu, tylko dopiero po jakichś 2 tygodniach?
W sumie, co to ma wspólnego z tym, co teraz się dzieje?
— Okay, ale co to ma z tym wspólnego? — zapytałem wprost.
Szymon wziął drżący oddech i spojrzał w górę, prawdopodobnie starając się powstrzymać łzy.
— Na początku mieszkanie z nim było super, wręcz idealne. Jednak później zaczęło się sypać i coraz częściej się kłóciliśmy.
Słuchałem uważnie szatyna, próbując wyłapać jak najwięcej informacji.
Widać było, że ta rozmowa nie przychodzi mu łatwo. Nie dziwie się, prawdopodobnie nawet nie chciał o niej opowiadać, ale powinien się spodziewać, że po przyjściu tutaj, będę oczekiwał od niego jakichkolwiek wyjaśnień.
Szymon przełknął ślinę i będąc gotowym na dalszą rozmowę, spojrzał mi w oczy.
— Od jakiegoś czasu po prostu coś się zmieniło i zaczął mną manipulować, znęcać się nade mną psychicznie i czasem nawet fizycznie... — odchrząknął.
Nie przerwałem mu.
— Dzisiaj mocno się pokłóciliśmy. BARDZO mocno. — Przełknął ślinę. — Doszło do.. Rękoczynów? Jakkolwiek by to nie nazwać i po prostu... uciekłem. Uciekłem z własnego domu. — Zaśmiał się pod nosem.
Zmarszczyłem brwi. Co on mu kurwa zrobił?
Chciałem zadać to pytanie głośno, ale nadal milczałem.
— Nie myślałem zbytnio co mam zrobić, do kogo mam się udać, więc szlajałem się po okolicy. Później się rozpadało, dość mocno — zerknął na okno, aby potwierdzić to, co mówił. — Byłeś pierwszą osobą w okolicy, o jakiej pomyślałem, dlatego tu teraz jestem.
Po tym Szymon zamilkł i spojrzał na podłogę.
Między nami była głucha cisza, która była przerywana przez pociąganie nosem szatyna, a atmosfera była gęsta, przez to, co szatyn powiedział.

Nadal mi coś nie pasowało. Miałem jeszcze więcej pytań, zanim zaczęliśmy rozmawiać. Jednak większość z nich nie była na miejscu.
Zacząłem zbierać swoje myśli, aby jakiekolwiek wypowiedziane przeze mnie słowo nie uraziło chłopaka.
— O co się pokłóciliście? — zapytałem, zerkając na Szymona, który ponownie zaczął się bawić rękami.
— Powiedziałem mu, że nie wytrzymuje tego, co się dzieje i chciałem z nim zerwać, jednak on... cóż — ponownie przełknął ślinę i rzucił mi znaczące spojrzenie.
Nie wiedziałem, jak na to odpowiedzieć. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją.
— Uh..masz zamiar tam...wrócić? — spytałem, marszcząc brwi.
Wypuścił powietrze ze świstem.
— Nie mam gdzie pójść, poza tym nadal go kocham, to jest nadal mój chłopak — powiedział, opierając się o oparcie kanapy.

Po tych słowach nastała kolejna niezręczna cisza. Moja głowa pulsowała od nadmiaru informacji, a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Jezu, co ja mam zrobić?Przeczesałem włosy, ukradkiem spoglądając na Szymona.
Czy pozwolenie mu zostać na parę dni u mnie byłoby głupim pomysłem? Niby nie zaboli mnie to, ale to jest jednak nowa sytuacja.
— Szymon? — zacząłem.
Szatyn nie spojrzał na mnie, lecz wiedziałem, że mnie słyszy.
— Może zostałbyś u mnie na kilka dni, dopóki sytuacja się nie uspokoi? — zaproponowałem.
Chłopak oblizał usta i widać było, że chciał coś powiedzieć, ale milczał.
— Nie musisz, jeżeli nie chcesz. To tylko propozycja.
— Nie byłby to problem?
Wypuściłem powietrze nosem.
— To tylko kilka nocy, więc nie.
Spojrzeliśmy na siebie nawzajem, a nasze kąciki ust powędrowały w górę.
Szymon pochylił się nade mną i objął mnie. Odwzajemniłem jego gest.
— Dzięki, wiesz, że nie musiałeś tego robić.
— Ta, ale to ty do mnie przylazłeś, więc to jest kinda mój obowiązek.

I tak szatyn został moim chwilowym współlokatorem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Utonąć w Twoich łzach || Chuckelek || 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz