Rozdział 53

1.9K 118 15
                                    

Starałam się nie zwracać uwagi na podniesiony głos z dołu i chaotycznie wrzucałam swoje rzeczy do dużej walizki. William najprawdopodobniej pojechał do ojca, ale po domu roznosił się krzyk Lindy, która cały czas próbowała się skontaktować z naszym tatą. Wiedziałam, że była zdezorientowana i zła. Najwyraźniej i jej cierpliwość kiedyś się kończyła. Próbowała wyciągnąć ode mnie i od Willa co się dzieje, ale żadne z nas nie było skore do rozmowy. 

Gdy usłyszałam podjeżdżające pod dom auto, cicho westchnęłam. Moje ręce zacisnęły się mocniej na materiale bluz, które chciałam włożyć do torby. Zdawałam sobie sprawę, że najpewniej mój brat wrócił już do domu z ojcem, przez co poczułam jak wszystko się we mnie spina. Nie chciałam ich widzieć. Oni również mnie okłamywali. Obydwoje robili to nieustannie.

Gdy skończyłam się pakować, próbowałam zamknąć walizkę, ale przez niedbale rozrzucone w niej rzeczy, torba nie chciała się domknąć. Z frustracją na niej usiadłam i z całych sił zaczęłam walczyć z suwakiem. Nagle usłyszałam dochodzące z dworu podniesione głosy, przez co zastygłam w bezruchu. Szybko rozpoznałam osoby, do których należą krzyki.

Na drżących nogach podeszłam do okna i przybliżyłam się niepewnie do szyby. Musiałam zmrużyć oczy, by cokolwiek dostrzec przez oślepiające mnie promienie słońca. Moje usta automatycznie rozchyliły się w zdziwieniu, a oddech uwiązł w gardle. Był tam. Naprawdę był przed moim domem. 

Stałam sparaliżowana widokiem. Harry kłócił się o coś z William'em i nie trudno było się domyślić, że niewiele brakuje, by znów doszło do rękoczynów. Ojciec znajdował się z boku, a jego szczęka i ręce były mocno zaciśnięte. Jeszcze nigdy nie widziałam tak wielkiej złości wymalowanej na jego twarzy, od której nie potrafiłam odwrócić wzroku.

Ciężko było mi zrozumieć, co do siebie mówili. Ich potok słów był zagłuszony przez zamknięte okna. William wymachiwał chaotycznie rękami, a Harry starał się go wyminąć. On chciał tu wejść.

Dłonie zaczęły mi się trząść, a ciało oblał pot. Moja głowa zaczęła huczeć od nadmiaru myśli. Czy powinnam tam zejść i to zakończyć? - pokręciłam przecząco głową odpowiadając samej sobie. Nie powinnam teraz rozmawiać z żadnym z nich.

W końcu odsunęłam się od okna i zaczęłam zmierzać w stronę walizki. Chciałam skupić się na tym, co zaczęłam i po prostu wrócić do San Diego. Nim jednak udało mi się do niej dojść, w moich uszach zadźwięczał głośniejszy niż wcześniej krzyk:

- Jenny! - wołał Harry - Jenny, porozmawiaj ze mną!

Przymknęłam powieki, czując bolące ukłucie w klatce piersiowej. Coś we mnie pragnęło zbiec po schodach i wpaść prosto w jego ramiona. Bo on przecież tu przyjechał, bo chciał ze mną porozmawiać. Rozsądna część mnie starała się jednak odsunąć te myśli jak najdalej. Zranił cię - przypominałam sobie - ciągle cię ranił. 

- Jenny! - chłopak nie odpuszczał.

Wpatrywałam się tempo w swoje dłonie i walczyłam sama ze sobą. Nawet nie wiem, kiedy moje nogi same poniosły mnie w stronę wyjścia. Szybko przemierzyłam schody i z walącym sercem, odważyłam się wyjść na dwór. 

Trzy pary oczu, jak na zawołanie odwróciły się w moją stronę. Mój ojciec patrzył na mnie spod przymrużonych powieki, dziwnym wzrokiem, który starałam się ignorować. Spoglądałam prosto na Wilson'a, jakby dookoła nas nie znajdował się nikt więcej. Chciało mi się płakać, a moje oczy zaszły łzami. 

- Jenny, pozwól mi wytłumaczyć - odezwał się Harry spokojnym tonem. 

Zrobił krok w moją stronę, ale William szybko zaszedł mu drogę, nie pozwalając mu podejść bliżej. 

LOST TOM II (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz