Rozdział siedemnasty

26 2 0
                                    

Figura delikatnie drży, na co aniołowie nieco się odsuwają. Potem zaczyna się obracać wokół własnej osi i podczas tego zauważają, jak jego oczy oraz pysk zamieniają się w wypustki. Po chwili błyska z nich białe światło. Następnie z powstałych przestrzeni wydostaje się szary dym. Powoli spływa on po figurze i rozlewa się na ziemi niczym strumień wody. Rozglądają się dookoła zaniepokojeni, zauważając, że jego poziom coraz bardziej rośnie. Gęsta mgła stopniowo zasłania im całą drogę. Nie wiedzą, co w tym momencie może to zwiastować.

Zaistniała okoliczność przypomina im tylko o jednym: lesie złudy. Czują podobne uczucie jak wtedy, lecz teraz trwa ono tylko przez krótki czas. W końcu dym odrobinę opada. Rzeźba ogromnego psa wraca zaś do swojej pierwotnej postaci, sprawiając wrażenie, jakby te opary były wyłącznie wytworem wyobraźni. Ich wzrok mimowolnie wędruje w stronę kłów. Wpatrują się w nie intensywnie, a w międzyczasie znów pojawia się słońce, którego światło oświetla cały labirynt, a przy tym także figurę. Blask ołówka zostaje rozproszony, przez co przedmiot wybija się i niczym bumerang wraca do właścicieli, a dokładniej do swojego specjalnego miejsca u boku Lasuco.

Patrzą po sobie z lekkim zdziwieniem, ale nic nie mówią i następnie wolnym krokiemj podchodzą do rzeźby.

— Podsadź mnie. Spróbuję im się przyjrzeć — proponuje brunet.

— Dlaczego akurat to ty masz na mnie wejść? — unosi brew, a Lasuco patrzy na niego. — No dobra — mówi ze zrezygnowaniem, spoglądając w górę. Następnie ugina nogi w kolanach i splatając razem palce, układa je w koszyczek dla stopy przyjaciela. — Wskakuj!

Kiedy już Lasuco wspina się na Filio, ten z lekkim trudem stara się go unieść. Gdy mu się to udaje, długowłosy trzymając się figury, przypatruje się kłom i zauważa, że każdy z nich odbija światło w ten sam sposób. Wyciąga rękę, aby móc dotknąć dolnego zęba po prawej.

— Musimy działać szybko, zanim znów zajdzie słońce — mówi brunet, owijając swoje palce wokół niego. — W każdej chwili może pojawić się znowu tamta mgła.

— Jak ty chcesz to zrobić?! Przecież nie damy rady wyrwać żadnego z nich. To rzeźba z drewna, nie?! Tak po prostu nie oderwiesz sobie jej kawałka! — mówi, ledwie radząc sobie z utrzymaniem ciężaru. Lasuco, słysząc głos anioła, nieco się obniża. — Teraz moja kolej. Złaź! — syczy szatyn, ale dalej dzielnie trzyma go obolałymi rękami.

— O, nie! Ja nie dotykam tego twojego paskudztwa na bucie! — w końcu pozwala na chwilę ulżyć dłoniom przyjaciela i schodzi z nich. — Nawet sobie nie myśl! Ja znów wejdę! Wystawiaj ręce! — rozkazuje. — Nie mamy czasu na kłótnie!

Pomimo bólu, który zdążył nieco zelżyć, Filio, uległszy, ustawia się identycznie, przy tym wzdychając ciężko. Obserwując wspinającego się przyjaciela, zaciska usta, by wytrzymać kolejną dawkę bólu.

Tym razem znalazłszy się na górze, brunet chwyta w palce górny, umieszczony po lewej stronie szczęki kieł.

W tym samym czasie jeden z nich zaczyna zmieniać swoją barwę, lecz ten proces jest praktycznie niezauważalny. Po chwili to doprowadza do tego, że staje się on odmienny od pozostałych. Wyróżnia go zupełnie inna tekstura. Z racji, że wybraniec go nie trzyma, tę anomalię zauważa z lekkim opóźnieniem, gdy dociera do niego delikatny blask.

— To jest to! — wrzeszczy zadowolony i stara się go wyrwać, lecz na razie bez skutku.

— Masz go?! Błagam, złaź już! Cały się trzęsę!

Nagle światło staje się tak oślepiające, że Lasuco odwraca wzrok i odruchowo zasłania oczy. Ten gwałtowny ruch sprawia, że spada z rąk przyjaciela. Filio również traci równowagę, przez co oboje upadają na związane skrzydła, wydając z siebie krótkie krzyki.

Polowanie na Anioła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz