Przed kolejnym kantem ich ręce powoli zaczynają poddawać się bólowi. Wiedzą jednak, że nie mogą teraz zrezygnować, dlatego wziąwszy głęboki oddech, posuwają się dalej ze strachem w oczach, starając się nie zahaczyć swoimi ubraniami. Zaciskają zęby i napinają wszystkie mięśnie, wciąż czując nieprzyjemne uczucie. W tym czasie ciekawość, która zaczyna górować nad Filio sprawia, że mimowolnie odrywa stopę od ziemi, chcąc zobaczyć niechcianego towarzysza. Od razu żałuje tej decyzji. Z jego ust wydobywa się jedynie ciche i przeciągłe ,,za co?''. Lasuco tylko przelotnie zerka na przyjaciela.
Przedostają się dalej, nie wiedząc jeszcze, że prawdziwe utrudnienie znajduje się nieco dalej. Gdy tylko pokonują te kilka metrów, ich oczom ukazuje się coś niewiarygodnego.
— No chyba żarty! — odzywa się nieco wkurzony Lasuco i ciężko wzdycha.
Tym razem przeszkoda wygląda jak lasery antywłamaniowe, które są ze sobą poplątane. Co więcej, przez całą ich długość ciągną się kanty, na które nabicie się najprawdopodobniej byłoby zbliżonym doświadczeniem do spotkania z zaostrzonymi nożami. Stają w miejscu, myśląc, jak mogą przez to przejść.
— Może je rozbijemy? — pyta Filio, patrząc przed siebie. — Nie chcę znów mieć kolejnych ran. To i tak już za wiele.
— Gdyby to było takie proste, już raczej by tego tu nie było. Pewnie ci, którzy znaleźli się tutaj przed nami, próbowali tej metody — chwilę się zamyśla. — Z resztą jak ty chcesz to zrobić?
— Nie zaszkodzi spróbować złamać tej plątaniny. Można też użyć mocy ołówka albo naszych splecionych dłoni. Zawsze też jest szansa, że kieł nam pomoże.
Lasuco, nie słuchając jego kolejnych słów, uparcie brnie przed siebie. Szatyn nie ma wyboru i pomimo niechęci musi iść razem z nim.
— Ty już całkiem zwariowałeś?! — wrzeszczy Filio. — Musi być inne wyjście! Nie chcę skończyć podziurawiony jak szwajcarski ser!
— Nie mamy wyboru. — Robi krok w ich stronę, a potem na chwilę się zatrzymuje, mówiąc: — Aua! — odruchowo chce dotknąć skrzydeł.
Ból z każdą sekundą staje się coraz silniejszy a do tego ich rany niemiłosiernie pulsują. Lasuco, nie zważając na niedogodności, schyla się, aby przedostać się pod pierwszą wiązką. Połączony z nim szatyn jest zmuszony zrobić to samo. Pomiędzy szkłami wolne przestrzenie są niezwykle ciasne, ale uważnie starają się im podołać. Jest to koszmarnie trudne, biorąc pod uwagę, że aniołowie muszą jeszcze w nich zmieścić swoje związane skrzydła. Po ominięciu pierwszego pasma, muszą pokonać drugie, które przechyla się w lewą stronę, a jego ostre zakończenia ciągną się od spodu. Bardzo uważają na obolałe i zranione pióra, aby nie pogarszać ich stanu. W ich głowach tworzą się przeróżne, czarne scenariusze związane z tą sytuacją, lecz starają się je odegnać, w pełni skupiając się na zadaniu. Lasuco z pełnym zaangażowaniem podnosi nogę i stawia ją po drugiej stronie wiązki. Temu wszystkiemu przypatruje się Filio z kamiennym wyrazem na twarzy. Gdy jego towarzysz znajduje się już przed kolejnym, migiem przekłada stopę nad szkłem, które delikatnie przechyla się w prawo i znów podąża za nim. Garbi się najmocniej jak tylko potrafi, tym samym omijając górne ostrza, które są na całej długości przeszkody i dolne kanty umieszczone po lewej. Kiedy im się udaje, zauważają, że następna jest nieco inaczej ułożona, przez co się zatrzymują, by móc dokładnie przemyśleć sposób przedostania się przez nią. Rozdziela korytarz tak, że owe kanty tworzą coś na kształt ściany, która posiada prawie idealne przerwy na ich ciała łącznie ze skrzydłami. Zbawieniem dla nich jest widok szerszych przerw na jej środku. Jest ona wysokości całego labiryntu, a ostre zakończenia sięgają od prawie samej góry, ledwo dotykając ziemi. Mimowolnie unoszą głowy, a potem spuszczają wzrok na posadzkę. Znów ustawiają się w identycznych pozycjach, co przy pokonywanych wcześniej zygzakach.
CZYTASZ
Polowanie na Anioła
FantasíaRównowaga musi zostać zachowana. To jest najważniejsza zasada, która panuje pomiędzy tymi dwoma różniącymi się od siebie światami. Od kilkunastu tysięcy lat aniołowie i demony pogrążeni są w nieustannej wojnie, w której szala zwycięstwa nie jest w s...