Rozdział 11

16 3 0
                                    

Matka nie była zadowolona ze swojej wizyty i to było widać na pierwszy rzut oka. Cała poczerwieniała na twarzy i po chwili mogliśmy zobaczyć tylko pył. Jak szybko się pojawiła tak zniknęła. Cała mamusia.

- Ale akcja. Też tak będę mogła? - nagle z tym pytaniem wyskoczyła moja siostra. Od razu było widać, że chce rozładować ciężką atmosferę. Nie ma się co oszukiwać. Nasza matka nie jest tu mile widziana. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na jej pytanie. Nie miała styczności z magią, a teraz widzi ją na porządku dziennym.

- Jeśli przyłożysz się do nauki - rzuciłam.

Widziałam, że tym zdaniem nieco ostudziłam jej zapał. Nie była fanką nauki, a ja ciągle o niej mówiłam.

- Nie to mnie teraz interesuję najbardziej. Kim jest Silvan i o czym ona mówiła? - rzuciła moja siostra. Wiem, że to ją bardzo zaciekawiło, ale lepiej dla niej, żeby nie poznała go osobiście. Wystarczyło, że to ja go poznałam.

- Wszystko w swoim czasie. Lepiej wykuj się tych książek, które ci zostawiłam - rzuciłam, chcąc uciąć wszystkie pytania. Nie jestem na nie gotowa.

***

To było dla mnie za dużo. Kiedy tutaj się pojawiłam była z dala od matki. Miałam spokój i byłam bezpieczna. Nagle się pojawiła i to sprawiło, że wszystko odżyło. Ten ciągły strach. Do tego specjalnie wspomniała o nim. O Silvanie. Doskonale wiedziała jaki miałam do niego stosunek. Najchętniej wymazałabym moje wspomnienia. Byle tylko go nie pamiętać. zaszyłam się sama w ogrodzie za domem. Tutaj mogłam pomyśleć. Co robić dalej. Na pewno już wie o mojej ucieczce i to tylko kwestia czasu, kiedy się pojawi. Wiem, że mi nie odpuści, a przecież nie mogę narażać innych. Byłam taka zamyślona, że nie usłyszałam nawet kroków wokół siebie. Dopiero obudził mnie czyjś dotyk. To było nie kto inny jak Aarav. Odwróciłam się w jego stronę, a na twarzy dostrzegłam zaniepokojenie.

- Co się stało Ariya? - zapytał mężczyzna.

Nie wytrzymał długo, widocznie jestem jak otwarta księga. Ciężko przełknęłam ślinę. Co mu miałam powiedzieć? Nie mogłam prawdy. Naprawdę go polubiłam. Był dla mnie taki życzliwy i szczery. Odsunąłby się ode mnie i wcale nie miałabym mu tego za złe.

- Nie pytaj, proszę. To już i tak dla mnie ciężkie. Cała ta sytuacja, a jeszcze dzisiaj postanowiła pojawić się tutaj matka.

- Wiem, że nie miałaś z nią lekko.

- Nie masz pojęcia jak bardzo. Marzyłam tylko, by stamtąd zniknąć albo nigdy się nie pojawić. Wiesz jednego zazdroszczę Rawennie, tego, że nie musiała przez tyle lat ich znosić. Naprawdę wolałabym być sama niż z nimi.

- Opowiesz mi o tym? Na pewno będzie ci lżej.

- A nie uciekniesz?

- Postaram się - rzucił w moją stronę nieśmiały uśmiech.

Najpierw musiałam wziąć głęboki oddech. To wszystko było nadal dla mnie ciężkie.

- Od zawsze czułam, że jestem tą gorszą. Matka żałowała przez te wszystkie lata, że zostawiła nie tą córkę. Wiedziałam o Rawennie od lat. Zawsze byłam do niej porównywana. Jako dziecko było najgorzej. Nie rozumiałam, dlaczego tacy są. Tacy oschli, nigdy nie okazali mi miłości, a kiedy nie chciałam sama spać w ciemnej sypialni to zamykali mnie tam siłą. Na nic się zdały moje krzyki czy płacz. W dzieciństwie miałam kochaną opiekunkę. Wtedy czułam się taka kochana. Zawsze mogłam na nią liczyć, ale wtedy matka postanowiła dać mi nauczkę. Chciała mi odebrać jedyną osobę, która o mnie dbała. Zabiła ją na moich oczach. To był taki ból, ale wtedy skończyło się moje dzieciństwo... - urwałam, kiedy przed oczami znów pojawiła mi się ta scena. Pamiętam Meriel i nadal ją kocham. Ona jedyna mnie szczerze kochała, już na zawsze będzie w moim sercu. Codziennie obwiniam się o jej śmierć. Gdyby mnie nie znała, może nadal by żyła. Tak bardzo za nią tęsknie. w moich oczach od razu pojawiły się łzy. Starłam się szybko je wytrzeć, ale Aarav i tak je zobaczył. Dotknął moich dłoni.

- Możemy przerwać, jeśli nie czujesz się na siłach - zapewnił mnie.

- Dam radę. Od tamtej chwili byłam tylko zamknięta w tym pałacu. Niczym jak w klatce, ale musiałam grać tak jak mi zagrają. Nie chciałam, by ktoś jeszcze przeze mnie umarł. Wszystko było znośne. Do czasu. Też miałam ten rytuał co Rawenna, tylko jak byłam młodsza. Matka marzyła o mocy ognia, niestety nie była ona przeznaczona dla mnie. Wtedy znowu się zaczęło. Oni byli mną zawiedzeni i mną gardzili. Powiedzieli, że jedynie mogę przydać się w jeden sposób. To właśnie wtedy poznałam Silvana i ogromnie tego żałuję. Rawenna, mimo że jej zazdrościłam spadła mi jak z nieba. Mogłam się stamtąd wydostać - wyrzuciłam to z siebie.

Teraz poczułam się lżej. Musiałam się komuś w końcu wygadać.

- Kim on jest? - dopytywał dalej Aarav.

- Jeszcze nie teraz. Nie mogę ci powiedzieć. Tak będzie dla ciebie i dla innych lepiej.  

Przybycie do wolności #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz