Rozdział 4

35 8 28
                                    

Rozdział 4

Vivianna

Każdy krok w tych ciemnych, zimnych korytarzach zdawał się być coraz cięższy. Oddech miałam płytki, a serce waliło jak oszalałe, choć poruszaliśmy się wolno, uważnie stawiając stopy na wilgotnych, śliskich kamieniach. Czułam, jak woda przenika moje ubranie, a zapach stęchlizny i zgnilizny przyprawiał mnie o mdłości. Kanały, o których kiedyś słyszałam tylko w opowieściach, teraz stały się naszą jedyną kryjówką.

Ale czym była ta ucieczka, skoro nie mogłam uciec od własnych myśli? Jego twarz, ta przerażająca twarz, wciąż mnie prześladowała. Te wspomnienia, których nie chciałam. Nie byłam w stanie wypowiedzieć jego imienia, nie chciałam. Czy Elias naprawdę mógł mnie uratować? Czy ktokolwiek mógł? Czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek.

Woda w kanałach była lodowata i brudna, cicho pluskając pod naszymi butami. Czasem z oddali dobiegały dziwne dźwięki, jakby coś, niewidoczne dla nas, poruszało się w ciemności. Zimny strach ściskał moje wnętrze, a każdy cień wydawał się potworem z moich koszmarów. A mimo to musiałam iść dalej.

Przodem szedł Elias, prowadząc nas przez mroczny labirynt kanałów. Ich ściany zdawały się pochłaniać każdy dźwięk, ale mimo to wyraźnie słyszałam, jak rozmawia cicho z Kaelenem.

- Gdzie ona była? - zapytał Kaelen, jego głos brzmiał z ciekawością, ale i niepokojem.

- Tak jak przypuszczaliśmy, w lewym skrzydle zamku. Dokładnie na wieży strażniczej - Elias odpowiedział z wyraźną wściekłością. - Ten bydlak ją tam zamknął, jak zwierzę. Nie wyobrażasz sobie, co tam widziałem... Tyle, co ona przeszła... Niewielu by to przeżyło.

- Ważne, że żyje! - odparł Kaelen, niemal z ulgą. - Wielki Harald... Pierdolony namiestnik królestwa Veringardu... Co on sobie myśli? Myśli, że zostanie królem? Przecież wie, co płynie w jej krwi. Ani Lordowie, ani cesarstwo na to nie pozwolą!

Elias przytaknął, ale w jego głosie słychać było napięcie.

- On chyba ma to gdzieś. Jego ambicje przerosły rozsądek. Myśli, że jeśli będzie trzymał ją pod kluczem, uda mu się przejąć władzę... Ale nie zdaje sobie sprawy, jak głęboko się wplątał w to wszystko. Uwolnienie jej to dopiero początek - powiedział Elias z chłodną determinacją. - Teraz musimy ją ochronić za wszelką cenę.

Dorian, który szedł tuż za mną, wyróżniał się swoją posturą. Średniego wzrostu, ale jego szerokie barki i masywne ramiona nadawały mu wygląd kogoś, kto mógłby powalić każdego jednym ciosem. Niebieskie oczy śledziły każdy ruch, a w dłoni pewnie trzymał swój ulubiony obosieczny topór, który znał na wylot. Każda blizna na rękach mówiła o niezliczonych walkach, z których wyszedł zwycięsko.

Za mną szedł Thalion, najwyższy z nich wszystkich. Choć zajmował tyły, nie tracił czujności. Jego długie włosy opadały na jedno oko, nadając mu wygląd, który przyciągał uwagę, ale w tej ciemności wyglądał niemal jak cień, znikający w mroku kanałów. Zawsze gładko ogolony, jego surowa twarz wyrażała pełną koncentrację. Jego oczy, niebieskie z charakterystyczną zieloną plamką w jednym, były jak ostrze - precyzyjne i czujne, gotowe na każdą niespodziankę.

Chwilę szliśmy w ciszy, gdy w końcu postanowiłam się odezwać, choć głos wydawał się więznąć mi w gardle.

- Eliasie... - wyszeptałam, ledwo słyszalnie.

W jednej chwili wszyscy zatrzymali się i spojrzeli na mnie z zaciekawieniem. Poczułam, jak ich wzrok przygniata mnie, a moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Stres i niepewność odebrały mi głos. Nie mogłam dokończyć pytania. Elias zauważył moje wahanie.

Krew Następcy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz