Rozdział 9

29 6 45
                                    

Rozdział 9

Vivianna

 

Minęły trzy dni od tamtego zdarzenia. Szliśmy tylko we troje, ja, Kaelen i Thalion. Cisza wypełniała każdą mijaną przez nas przestrzeń. Z każdym krokiem wydawało się, że nasze milczenie staje się cięższe, a droga ciągnie się w nieskończoność.

Naszym celem był obóz, w którym miał na nas czekać oddział Czadroga, mojego wuja. Choć wiedziałam, że nie spotkamy się z nim osobiście, świadomość, że jego ludzie będą gdzieś w pobliżu, dawała mi pewien spokój. Wuj, nawet jeśli daleko, trzymał pieczę nad naszym losem. Zbliżaliśmy się do jednego z najbardziej znanych miejsc tej krainy – pola, na którym stoczono niegdyś Bitwę pod Głogarami.

Kiedy dotarliśmy na skraj łąki, zaniemówiłam. Przed nami rozciągał się widok niezwykły, niemal nierealny – rozległa przestrzeń pokryta purpurowym dywanem kwiatów. Wcześniej słyszałam o tym miejscu, ale nie wyobrażałam sobie, jak niesamowicie to wygląda. Fioletowe kwiaty, które wyrosły na dawnej ziemi bitewnej, falowały na lekkim wietrze, tworząc widok, jakby pole było żywe. Przez chwilę zapomniałam o bólu, który nosiłam w sercu.

– To... to tutaj? – odezwałam się cicho, patrząc na Kaelena i Thaliona, którzy również spoglądali na pole z zamyśleniem.

– Tak – odpowiedział Kaelen, jego głos był przyciszony, niemal pełen szacunku. – Tutaj przed laty przelano wiele krwi, a teraz ziemia pokryta jest wrzosowymi kwiatami, jakby sama przyroda chciała upamiętnić tych, którzy tutaj zginęli.

Przez chwilę staliśmy tam w milczeniu, pozwalając, by ten niesamowity widok przeniknął nas, przypominając o przemijaniu i o kruchości ludzkiego życia. To miejsce było świadkiem ludzkich tragedii, ale teraz stało się symbolem życia i pamięci. Na końcu tego ametystowego pola, na niewielkiej górce, widniały namioty – obozowisko, nasz cel.

Ruszyliśmy w kierunku pola namiotowego, zostawiając za sobą pole fioletowych kwiatów. Cisza przerywana była tylko naszymi krokami i szumem wiatru, który roznosił lekki zapach wrzosów. Gdy zbliżyliśmy się na tyle, by widzieć obozowisko, rycerze na warcie nas zauważyli. W jednej chwili rozległ się alarm – krótkie, ostre okrzyki przetoczyły się przez dolinę, informując wszystkich o naszym przybyciu.

Od razu stanęliśmy w miejscu, unosząc dłonie w geście pokoju, chcąc pokazać, że nie mamy złych zamiarów. Kaelen i Thalion wymienili szybkie spojrzenia, obaj gotowi na każdą reakcję ze strony rycerzy. Ja, choć to byli ludzie mojego wuja, czułam, jak serce przyspiesza. Po tylu dniach drogi i strachu powrót do kogoś z rodziny wydawał się niemal nierzeczywisty.

Po chwili trzech rycerzy na koniach wyjechało z obozu i zaczęło zmierzać w naszym kierunku. Ich konie stąpały pewnie po miękkiej ziemi, a oni sami mieli na sobie kolczugi, na których widniały zielone płachty z wyszytym srebrnym herbem – góra na zielonym tle, symbol rodu Czadroga. Przyglądali się nam z podejrzliwością, badając każdego z nas wzrokiem spod ciężkich hełmów.

Pierwszy z rycerzy, najwyraźniej ich dowódca, zatrzymał konia na kilka kroków od nas. Jego spojrzenie było zimne i stanowcze, ale nie wrogie. Głos miał głęboki, a każde słowo było wyraźnie zaakcentowane.

– Kim jesteście i jakie macie intencje, zbliżając się do obozu wielkiego księcia Czadroga?

Kaelen wystąpił przed rycerzy i z dumą wypowiedział pełny mój tytuł:

– Przed wami stoi Vivianna Melisande Caldar, Następczyni Tronu i Prawowita Księżna Królestwa Veringardu, córka króla Henryka Caldara.

Rycerze spojrzeli po sobie, a na ich twarzach odmalowało się zdziwienie. Następnie wszyscy, jak jeden mąż, pochylili głowy w geście szacunku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 23 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Krew Następcy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz