POV: Kati
Do kuchni weszło dwóch wysokich mężczyzn. Rozglądając się uważnie jakby czegoś szukali. Dziewczyna delikatnie przymknęła szafkę z lekami, po czym oparła się o blat szafki.
– Pana Warnera nie ma, wyjechał. Proszę przyjść później – powiedziała, nie czekając aż ją zauważą, o schowaniu nie było mowy. Dom był tak zbudowany że po wejściu do budynku mogło się zobaczyć salon z aneksem kuchennym w którym była. Gdyby się schowała w pośpiechu byłoby to podejrzane. Ledwo widocznie otarła udem krew spływającą z rany, wyjmując przy tym szklankę. Nalała wody do pustego czajnika i nastawiła wodę dając im do zrozumienia że powinni wyjść, a gdy tylko odjadą ona odejdzie stąd za nimi. Zgłosi sprawę na policję, zmieni miejsce zamieszkania i odzyska swoje przyjaciółki. Będzie dobrze. Nieświadomie podnosząc się na duchu kiwnęła lekko głową mamrocząc ostatnie zdanie pod nosem. Lecz wszystko jak zwykle musiało iść pod górkę bo albo nie zrozumieli że mają odejść albo ją zignorowali stojąc przy schodach na górę odgradzającą ją od drzwi wolności których tak pragnęła.
– I zostawił cię samą z otwartymi drzwiami Katrino? – zapytał spokojnie niebieskooki. Jego twarz zdradzała nie ufność, podejrzliwość.
– A po co miał by je zamykać? – odpowiedziała, z brwiami zmarszczonymi w sztucznym zdziwieniu.
– Bo możesz uciec? – stwierdził złośliwie drugi mężczyzna.
Kojarzyła go. To jego widziała tamtej nocy gdy związana siedziała w samochodzie. Stał za autem z tą dziewczyną. Monią. Zajęło jej to trochę czasu, by przypomnieć sobie ten szczegół ale nikomu nie odpuści tego co ją spotyka. Każdy zostanie ukarany. Wtedy było ciemno więc widziała niewiele lecz teraz miała okazję przyjrzeć mu się dokładnie. Był niewysokim, średnio zbudowanym mężczyzną, którego sylwetka bardziej przypominała leniwego, nieudolnego najemnika zmuszonego do ruchu. Był niski. Mierzył co najwyżej metr siedemdziesiąt, co przy jego postawie i sposobie poruszania się wydawało się jeszcze bardziej widoczne. Miał kręcone brązowe włosy, które układały się w niechlujny, przypadkowy sposób. Jakby i dla nich nie miał choćby chwili czasu, Oczy również były ciemne, piwne, głębokie i pozbawione ciepła – patrzyły twardo, bez zaangażowania, jakby sam fakt obserwowania świata był dla niego tylko funkcją, a nie wyborem który stanowczo za dużo zabierał energii którą mógł zużyć na coś lepszego.
Miał mocno zarysowaną szczękę, która dodawała mu powagi, niemal surowości. Jego twarz była gładka, bez blizn czy jakichkolwiek niedoskonałości, co czyniło ją łatwą do zapamiętania, ale jednocześnie niemal zbyt zwyczajną, jakby ktoś wymazał z niej to co ją wyróżnia. I możliwe że przez tą jego nijakość, tak ciężko było jej przypomnieć sobie jego imię, choć nazwisko byłoby bardziej przydane.
– Od męża? – zapytała, unosząc brwi, niby oburzona. – Pan się dobrze czuje?
Jej pytanie wisiało w powietrzu, kiedy mężczyzna, stojący najbliżej, ruszył gwałtownie w jej stronę. Zanim jednak zdążył się poruszyć, niebieskooki, stojący nieco dalej, położył mu rękę na ramieniu, zatrzymując go w miejscu. Spojrzenie, które posłał tamtemu, było dziwne, jakby mówiło: "Ogarnij się". Po chwili mężczyzna odpuścił mrucząc cicho pod nosem "kupił żonę, tego jeszcze kurwa nie było, niewolnice" Może jednak łyknęli?
Czajnik zaczął pogwizdywać, przypominając o czymś, co na moment mogło pomóc jej uciec od tego napięcia. Zanim zdążyła zastanowić się nad kolejnymi słowami, przypomniała sobie że zauważyła w drugiej szafce od ściany paczkę herbaty. Wzięła jedną saszetkę i bez pośpiechu zaparzyła napój. Starała się powstrzymać drżenie rąk.
CZYTASZ
Zwierzątko
RomanceByło nas trzech. Ja,Laila i Klara. Porwał nas trzy. Przetrzymywał nas troje. Tresował nas troje. Wytrzymało nas dwie. Lecz opowiedzieć o tym zdoła tylko jedna. "Za wszelkie uszczerbki na zdrowiu psychicznym nie odpowiadam"