Usiadłam na drewnianym krześle, rozglądając się wokół. W sali panował półmrok, rozjaśniony jedynie przez miękkie światło poranka. Obecni byli przedstawiciele wszystkich wolnych ludów Śródziemia: elfy, krasnoludy i ludzie.
– Zebraliśmy się tutaj, by omówić sprawę Jedynego Pierścienia – odezwał się Elrond, a wcześniejszy gwar rozmów momentalnie ucichł. Cisza zawisła nad nami, gęsta i ciężka, jakby samo powietrze stało się duszne.
Wiedziałam już od Gandalfa, czym jest Pierścień – że został stworzony przez Mairona, aby władać pozostałymi. Mairon... Zacisnęłam dłonie na podłokietnikach, walcząc z przytłaczającym uczuciem strachu i smutku. Choć z trudem godziłam się z tym, kim się stał, moje serce nie potrafiło wyrzec się wspomnień.
Elrond spojrzał teraz na siedzącego obok Gandalfa niziołka.
– Frodo, przynieś Pierścień – powiedział, wskazując na kamienny stół. Frodo wstał, podszedł, i ostrożnie położył pierścień na zimnym kamieniu. Wszyscy wpatrywali się w niego z napięciem, a ja czułam, jak przez moje ciało przechodzi zimny dreszcz. Spojrzałam na złoty krąg, czując, jak wnika w moje serce. To uczucie było dziwne, bolesne – jakby gdzieś w głębi czaiła się zarówno tęsknota, jak i lęk. Mairon... czy to jeszcze ty?
Nikt się nie odezwał. Wreszcie ciszę przerwał człowiek o ciemnych blond włosach i lekkim zaroście.
– Powinniśmy użyć Jedynego Pierścienia przeciwko nieprzyjacielowi.
– Pierścień służy jedynemu panu. Nie pomoże nam w walce z Sauronem – odezwał się brunet siedzący obok Elronda, którego spojrzenie było stanowcze i spokojne.
– Co może o tym wiedzieć jakiś strażnik? – odparł z wyraźną niechęcią blondyn.
W tym momencie z krzesła wstał jasnowłosy elf o dumnym wyrazie twarzy.
– To nie jest byle strażnik. To Aragorn, syn Arathorna, potomek Isildura – powiedział, mierząc wzrokiem mężczyznę.
– Usiądź, Legolasie – uspokoił go Aragorn.
– Aragorn ma rację – wtrącił Elrond, patrząc na wszystkich zgromadzonych. – Pierścień służy tylko swojemu panu. Musi zostać zniszczony.
Nagle podniósł się krasnolud o rudych włosach i ruszył w stronę stołu. W jego oczach błysnęło zdecydowanie. Bez słowa zamachnął się swoim toporem i z całą siłą uderzył w złoty Pierścień. Na kamienną posadzkę posypały się jedynie kawałki stali – topór rozpadł się na drobne części.
– Gimli, synu Gloina – powiedział Elrond, patrząc na krasnoluda. – Zniszczenie Pierścienia przekracza nasze możliwości. Musi zostać unicestwiony tam, gdzie został stworzony – w Górze Przeznaczenia, w ogniu Orodruiny.
– Nie da się tak po prostu wejść do Mordoru! – odezwał się Boromir, człowiek, który wcześniej proponował użycie Pierścienia.
Atmosfera gęstniała, a rozmowy przerodziły się w kłótnię. Wszyscy przekrzykiwali się nawzajem, próbując narzucić swoje zdanie o tym, kto ma zanieść Pierścień do Mordoru. Czułam narastające napięcie i powracające uczucie przygnębienia. Wokół mnie toczyła się wielka narada, a ja siedziałam w milczeniu, zagubiona w myślach.
Nagle, ponad hałasem, rozległ się cichy, pełen determinacji głos:
– Ja to zrobię.
Spojrzałam na Froda, który statanoł właśnie z krzesła, z niepewnością patrząc na wszystkich zgromadzonych.
– Ja to zrobię! – powtórzył głośniej. Gandalf obrócił się w jego stronę z dumnym, pełnym uznania spojrzeniem.
– Zaniosę Pierścień do Mordoru, chociaż nie znam drogi – dodał Frodo.
– Pomogę ci nieść to brzemię – powiedział Gandalf, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Aragorn zbliżył się do Froda i rzekł:
– Masz mój miecz.
– I mój łuk – dodał Legolas.
– I mój topór! – krasnolud Gimli spojrzał na elfa, mrużąc oczy z lekką niechęcią.
Boromir patrzył na Froda, jakby rozważał coś w głębi serca, po czym odezwał się:
– Jeśli taka jest wola Rady, Gondor wesprze ją.
Czułam na sobie spojrzenie Gandalfa. Jego wzrok był wymowny, zachęcający, jakby bez słów prosił, bym dołączyła do tej niezwykłej drużyny. Miałam już coś odpowiedzieć, gdy nagle obok Froda pojawił się drugi niziołek.
– Nie pozwolicie, żeby mój pan tam poszedł bezemnie! – zawołał odważnie.
Lord Elrond uniósł brew z rozbawieniem, komentując:
– Widać, że trudno was rozdzielić, choć to jego, nie ciebie, zaproszono na naradę.
Nagle zza kolumny wybiegli kolejni hobbici.
– My też idziemy! – zawołali.
- Przyda się ktoś mądry na tej misji, wyprawie.- oparł jeden z nich
- A więc ty odpadsz.- orzekł drugi.
Gandalf spojrzał na mnie, unosząc pytająco brwi.
– To co, Neveris? Przyłączysz się? – zapytał.
Westchnęłam, odwracając wzrok. Wiedziałam, że nie mogę mu odmówić, choć drżałam na myśl o tym, co mnie czeka.
– Niech ci będzie – powiedziałam, starając się, by mój głos zabrzmiał pewnie. – Ale wiedz, że za wszystko, co złe, obwinię ciebie.
Gandalf promiennie się uśmiechnął, rozbawiony moją odpowiedzią, a potem wybuchnął śmiechem. A Lord z jak, że z wielkim czołem rzekł.
– Zatem mamy dziesięciu piechunów.
- To gdzie idziemy...
CZYTASZ
Usterka? (Władca pierścieni)
FantasyW samym sercu pustki, w chwili, gdy Eru Ilúvatar, Pan Światła i Stworzyciel Wszystkiego, tkał nici wszechświata, zrodziła się istota, której przeznaczenie miało być inne niż zamierzano. Wśród niezliczonych harmonii, które Ilúvatar snuł w swoich myśl...