Rozdział 5
– Chyba nie wyglądam źle – powiedział Reo, patrząc na siebie w lustrze. Miał na sobie yukatę, którą dostał od swojego chłopaka i odważył się ją założyć.
– Wyglądasz bardzo ładnie – zapewnił go Nagi. Czy raczej teraz już Sei, który wiązał właśnie pas swojej yukaty w szarym kolorze. – W tamtych cukierkowych kolorkach to każdy by się mógł źle poczuć. Poza tym są strasznie upierdliwe dla oczu.
– Męczące, Sei. Męczące.
– W tym przypadku to to samo.
Reo zachichotał cicho, zerkając na niego. Gdyby miał iść sam, na pewno stchórzyłby od razu. Nawet gdy w nowy rok szedł z rodzicami do świątyni, to po tamtym incydencie z yukatą nigdy więcej nie odważył się ubrać tradycyjnego stroju. Za bardzo bał się krytyki. Co dzień słyszał o sobie coś negatywnego i naprawdę nie potrzebował słyszeć więcej takich rzeczy.
– Trochę się boję – powiedział szczerze, gdy byli gotowi do wyjścia.
– Czego?
– Ludzi. Że będą się na mnie gapić i pokazywać palcami.
– Jeśli będą się na ciebie gapić, to tylko dlatego, że jesteś ładny i ładnie wyglądasz – powiedział Seishiro. – Jestem obok. Nigdzie się nie wybieram – zapewnił, wyciągając do niego rękę.
Reo wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy. Jeśli miał coś zmienić w swoim życiu, to musiał też przestać się przejmować opiniami innych ludzi. Sei miał rację. Był, jaki był i to nie była niczyja wina. Musiał nauczyć się akceptować samego siebie, jeśli chciał być w życiu szczęśliwy. Właśnie dlatego pozwolił, że jego chłopak wziął go teraz za rękę i zabrał go na pierwszą w życiu randkę.
Nigdy nie był na takim festiwalu. Jego rodzice zawsze uważali, że komuś na ich poziomie nie przystoi udział w takich wydarzeniach. Zawsze zabierali go na te nudne przyjęcia biznesowe, na których przez jakiś czas rozmawiał z innymi, a potem zaszywał się gdzieś z komórką w ręku i przeglądał social media. Teraz nie czuł znużenia, a podekscytowanie.
Im bliżej parku byli, tym więcej ludzi w yukatach pojawiało się na ulicy. Ku jego zaskoczeniu nikt się na niego nie gapił. Co najwyżej jakieś dziecko pokazało na nich, mówiąc, że są strasznie wysocy. Jakiś chłopiec spytał nawet Seishoro, ile ma wzrost.
– Dużo – powiedział Nagi.
– Czyli ile? – dociekał chłopiec.
– Sto dziewięćdziesiąt centymetrów.
– Rzucasz się w oczy, bo jesteś naprawdę wysoki jak na Japończyka – powiedział Reo, gdy w końcu weszli do parku, kierując się do alejki nad rzeką, gdzie ustawiono stragany.
– Sam jesteś niewiele niższy ode mnie, więc oboje pewnie rzucamy się w oczy. Jakby nie patrzeć przewyższamy przeciętnego Japończyka co najmniej o głowę.
Reo uśmiechnął się. Faktycznie byli pewnie najwyższą parą, jaka zjawiła się na festiwalu. Zapomniał jednak o tym zupełnie, gdy dotarli we właściwe miejsce i nie wiedział, gdzie najpierw patrzeć. Wszystko było takie kolorowe. Stragany z jedzeniem, z grami, z makami i innymi rzeczami, o których słyszał, ale nigdy nie miał bezpośredniej styczności.
Był tak zaaferowany wszystkim, co się działo, że dopiero gdy usłyszał kliknięcie, dotarło do niego, że Sei musiał zrobić mu zdjęcie.

CZYTASZ
Skarb
FanfictionOd kiedy Reo zaczął zdawać sobie sprawę ze swojej pozycji społecznej, jego życie wcale nie stało się łatwiejsze. Nie pomagały mu w tym także komentarze, które słyszał wokół siebie. Dopiero piłka nożna pozwoliła mu uwierzyć w siebie na nowo i znaleźć...