Rozdział 9

181 24 17
                                    

'Uważał, że zdrowie jest darem bożym, natomiast szczęście zależy od nas samych i naszego sposobu postrzegania świata.'

Santa Montefiore, Spotkamy się pod drzewem ombu

Tydzień po przebudzeniu Harry pozbył się w końcu wszystkich urządzeń, które wokół były rozstawione, a on sam został przeniesiony z izolatki do sali chorych. Wciąż był jednak mocno osłabiony i nie był w stanie o własnych siłach opuścić łóżka.

Była środa i połowa września, kiedy Harry obudził się wczesnym rankiem. Przeciągnął się wyrzucając ręce nad głową, czuł jak bardzo zesztywniały mu mięśnie od ciągłego leżenia. Usłyszał jak chrupnęło mu tu i ówdzie, po czym rozluźnił się i usiadł na łóżku. Zauważając na stoliku nocnym szklankę z wodą ugasił pragnienie, co z kolei uświadomiło mu o kolejnej potrzebie fizjologicznej.

Łazienka.

Widząc, że jest sam w Skrzydle Szpitalnym ostrożnie zsunął nogi z łóżka i usiadł na jego brzegu. Stopami dotknął zimnych kafelek i wzdrygnął się. Powoli przeniósł ciężar ciała na nogi podnosząc się, gdy... zwyczajnie nogi załamały się pod nim i upadł. Właśnie ten moment wybrała sobie Pani Pomfrey by wejść do sali.

- Panie Potter! – krzyknęła oburzeniem wymieszanym ze zmartwieniem i podbiegła do niego – Dlaczego Pan opuścił łóżko? Miał Pan wezwać skrzata w razie potrzeby!

- Przepraszam. Ja... potrzebuję... skorzystać z łazienki – powiedział cicho zawstydzony.

- Och, mój drogi. Pomogę Ci, proszę. – podniosła go, po czym pomogła przejść do upragnionego pomieszczenia.

Choć Harry był zażenowany całą sytuacją, czuł jednocześnie wdzięczność do szkolnej magomedyczki, która maksymalnie dbając o jego intymność pomogła mu skorzystać z toalety, a następnie wykąpać się. Przytrzymała go nawet, gdy mył zęby. Wychodząc z łazienki już kierował się z powrotem do łóżka, gdy kobieta poinformowała go, że kilka osób chce go odwiedzić dzisiaj, a jego przyjaciele przyjdą po zajęciach.

I to wtedy uderzyło w Harry'ego tak, że aż stanął w miejscu. Stracił już pół miesiąca szkoły, a kto wie ile jeszcze minie nim wrócą mu siły. Na piątym roku! Nawet nie zauważył, jak zaczął drżeć i szybciej oddychać. Pani Pomfrey próbowała dowiedzieć się co się stało, ale widząc, że chłopak stracił kontakt z rzeczywistością posadziła go na najbliższym łóżku. Pobiegła do kantorka po eliksir uspokajający, lecz przy próbie podania go Pacjentowi ten odepchnął ją magią tak mocno, że upadła wypuszczając fiolkę, która z kolei się stłukła. Potrzebowała wsparcia.

*****

Mistrz Eliksirów pił właśnie poranną kawę w towarzystwie Proroka Codziennego, gdy z kominka dobiegło go wołanie. Podszedł szybko i zauważył, że to Pani Pomfrey.

- Poppy, co się dzieje?

- Severusie, musisz mi pomóc. Pan Potter ma napad paniki. Próbowałam podać mu eliksir uspokajający, ale nie daje do siebie podejść. – opowiedziała wyraźnie zdenerwowana – Severusie, on używa magii bezróżdżkowej!

- Już idę!

Gdy znalazł się w Skrzydle Szpitalny zauważył sztywno siedzącego i drżącego chłopaka z silną hiperwentylacją. Wokół niego w świetle słońca migotała delikatna bańka.

- Poczekaj tu – nakazał magomedyczce i wyciągając różdżkę podszedł bliżej.

Dotknął różdżką owej bańki i poczuł delikatny prąd przechodzący przez jego ciało.

Harry Potter - Powstanie FeniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz