Znowu padał deszcz, wszystko zrobiło się szare, a zimne kropelki wody uderzały o lekkie włosy zmęczonego chłopaka. Co prawda ten mógł je przykryć i osłonić przed kolejnymi zimnymi stuknięciami ale nie było sensu, czasem po prostu to było nieistotne. Właściwie to już dawno wszystko stało się nijakie, zimne i smutne, toteż towarzystwo mokrej czupryny oraz deszczówki - uciekającej mu z twarzy biegnąć przez czoło aż po policzki - niezbyt wywierało na nim jakiekolwiek wrażenie. Ten już znał to uczucie, wiedział jak to jest wyjść na pochmurne niebo i spojrzeć wzwyż, popatrzeć na sufit który nie oferował żadnego światła ani nadziei, jedynie jakiś dziwny kłębek nerwów i niezrozumienia. Jakoś już od dłużej chwili było mu to obojętne czy będzie się starał chronić przed tym czym jeszcze go poszczuje świat, właściwie to chłopak nie wiedział skąd brało się to uczucie, przekonanie że świat jest beznadziejny, ta czarna dziura która zasysała całą jego energię i zapał, to coś co mu podpowiadało że jest niczym chodnik którym wędrował w strugach deszczu. Że jest niczym betonowa płytka na którą można splunąć, narzygać, zaprosić tam burzę z piorunami czy też po prostu ją zdeptać i ominąć jak robiła to reszta świata.
Tacy jak my zawsze stali gdzieś na zboczu świata, byliśmy tymi których pomijano, lub tymi którym przyglądano się gdy szliśmy w tym nieustraszonym szyku przed siebie, nawet pomimo przeciwności i tego że los znowu pluł nam w twarz, choć właściwie to chyba sami nie wiedzieliśmy dokąd idziemy, czy w ogóle nogi są w stanie nas gdzieś zabrać. Chyba po prostu się tułaliśmy, próbowaliśmy gdzieś wrócić, ale tak właściwie w połowie drogi orientowaliśmy się że nie mamy dokąd, że nie jesteśmy w stanie nigdzie zakotwiczyć i stanąć na jakimś gruncie, lub chociażby skrawku ziemi który choć przez moment by się pod nami nie walił.
Właściwie to chyba nawet lubiliśmy deszcz, ten moment gdy wielka ulewa spływała nam po twarzy, moment w którym orientowaliśmy się jak prymitywne priorytety mieli inni, jak ci się starali zadbać o to by nie złapać przeziębienia, by nie zniszczyć swojej nowej fryzury czy też nie rozmazać sobie makijażu. To jednak było dla nas niezwykle nieistotne, w końcu nasz świat był trochę podobny do świata zwierząt, do świata istot które po prostu starały się jakoś przetrwać, niezależnie czy zachowają swoje futro czy też skórę w perfekcyjnym stanie. To dlatego nie zakrywaliśmy wtedy głowy kapturem, nie gasiliśmy papierosa czy też nie kończyliśmy naszych innych czynności jak chociażby spacer, bo pomimo tego iż wszyscy patrzyli wtedy na nas jak na dziwaków czuliśmy się wolni, tak jakby nie było w stanie ograniczyć nas nic tak prymitywnego.
W dodatku mogliśmy się zsynchronizować z klimatem, z atmosferą która towarzyszyła nam nie tylko na zewnątrz ale również w środku, popatrzeć na te smutne obrazy które wyszły na jawę i postanowiły się wyjawić. Trudno powiedzieć czemu tak nas pociągał smutek, zwłaszcza gdy ten przewijał się na pierwszym planie w naszej codzienności, czemu ten był tak atrakcyjny jak właśnie wtedy gdy padało. Może dlatego że był niezwykle bliski naszym myślom? Może dlatego że nasz wewnętrzny chłód mógł połączyć się z zimnem panującym na zewnątrz?
Właściwie to wydaje się że chwilę w naszych głowach trwają o wiele dłużej niż u innych, tak jakbyśmy się nimi delektowali, nawet jeśli nie były jakieś wykwitnie, jakby nie miały żadnego znaczenia. Czasem po prostu stawaliśmy w miejscu tak jak ci którzy chcieli zapamiętać coś wspaniałego, ale nie patrzyliśmy na miłość naszego życia, na wspaniałe budowle czy też piękno, właściwie to chyba zawieszaliśmy przed sobą wzrok i zapisywaliśmy obraz który był przed nami, zatrzymywaliśmy czas w miejscu i spoglądaliśmy dookoła, szukając zwierząt, twarzy czy czegoś w czym mogło tkwić życie, coś w czym cokolwiek mogło mieć znaczenie. Znaczenie którego nie potrafiliśmy znaleźć dla samych siebie, trochę tak jakbyśmy musieli to znaleźć w czymś innym, jakby to nie nasze życie miało być celem ale coś zupełnie innego. Jakbyśmy starali się zapisać czyjąś autobiografię, a nie naszą, jakbyśmy wcale nie byli bohaterami naszej historii a jedynie jakimiś obserwatorami, tymi którzy stali z boku i przypatrywali się wszystkiemu dookoła.
CZYTASZ
Suicidial
RomanceSiedemnastoletni Kornel wspina się na dach budynku by zakończyć swoje życie, na miejscu okazuje się jednak że nie jest tam sam. Młoda dziewczyna stoi już na krawędzi i spogląda w dal, gdy chłopak wbija w nią swoj wzrok. Czy krótka rozmowa między dzi...