rozdział 6

1 1 0
                                    


Lucas

Ciemne niebo nad miastem, migoczące światła, z których żadne nie miało dla mnie znaczenia. W samochodzie panowała cisza, którą przełamują jedynie delikatne stuki opony, stukot kół uderzających w asfalt, a w tle odgłosy ruchu ulicznego. Czułem się, jakby nic dookoła mnie nie istniało. Tylko ja i ta przygnębiająca rzeczywistość, która nie miała końca. Byłem w drodze do jednego z tych spotkań, które nie miały końca takich, w których nie chodziło o nic innego, jak tylko o utwardzenie mojej pozycji w tej grze, której reguły nie były jasne. Przynajmniej nie dla mnie.

Prawie wcale nie zauważyłem, kiedy skręciłem na ulicę, którą prowadziłem samochód. Wiedziałem, dokąd zmierzam nie było potrzeby zastanawiać się nad kierunkiem. Później, po kilku minutach, wpadłem na to, co mogło się zdarzyć tylko w najgorszych snach.

Dźwięk uderzenia. Stukot. Mój samochód zderzył się z czymś, a raczej z kimś. Poczułem to całym ciałem szarpnięcie, potem zatrzymanie, chwilowe wstrząsy. Spięcie w ciele, wstrzymanie oddechu. Moje ręce na chwilę zwolniły, jakby zatrzymały się same z przerażenia, a adrenalina zaczęła szybko krążyć w żyłach. Od razu zacisnąłem pięści na kierownicy i natychmiast wbiłem nogę w hamulec. Przeszło przez mnie krótkie, irracjonalne przekonanie, że to wszystko to tylko wypadek, ale z drugiej strony już wiedziałem, że to może być coś więcej.

Zatrzymałem samochód, a refleksy świetlne od zarysowanego auta nie miały żadnego znaczenia. Pojazd stojący przede mną sprawiał wrażenie, jakby wcale nie dostrzegał mojej obecności. Poczułem coś, co mogło być gniewem, niechęcią, a może po prostu przyzwyczajeniem do nieprzewidywalnych sytuacji, które zwykle mnie otaczały.

Wysiadłem z limuzyny, a moim oczom ukazała się dziewczyna, która natychmiast wyskoczyła ze swojego samochodu, gotowa do kłótni. Nie była szczególnie wysoka, ale to jej złość była wyczuwalna, wręcz namacalna. Jej postawa zdradzała pewną determinację, jakby nie była gotowa na przeprosiny, ale bardziej na konfrontację. Na moment poczułem, jak coś w moim wnętrzu się budzi. Moje spojrzenie spoczęło na niej i, ku mojemu zaskoczeniu, poczułem coś, czego nie rozumiałem coś, co było dziwne w kontekście tego, co działo się w moim życiu.

Spojrzałem na nią, starając się ocenić sytuację. W jej oczach dostrzegłem gniew, ale była też pewna wrażliwość, której nie powinienem był widzieć. To było dziwne. Nie miałem czasu na analizowanie jej emocji, bo byłem skupiony na zadośćuczynieniu za to, co się wydarzyło. Spojrzałem na nią, z trudem przyjmując, że to ona obwinia mnie za to, co się stało.

Zatrzymałem się na chwilę, zastanawiając się, co powiedzieć. To miało być spotkanie, które miało mieć sens w tym zgiełku, w którym żyłem, a tymczasem czułem, że to był tylko początek czegoś, co mogło wyjść poza kontrolę.

-Co to ma znaczyć? - zaczęła. Jej głos był stanowczy, ale też jakby ukrywał coś więcej. - Ty zarysowałeś moje auto! Co teraz zamierzasz z tym zrobić?

Zatrzymałem wzrok na jej twarzy, próbując zrozumieć, co właściwie się dzieje. Poczułem, jak odruchowo wzrasta we mnie pewna arogancja. To było takie łatwe, by zmusić ją do poczucia winy. Tak wiele osób w moim życiu miało ten sam charakter mogliśmy wyjść z każdej sytuacji, niezależnie od tego, czy była ona naszą winą, czy nie. Ale coś w jej spojrzeniu, w sposobie, w jaki się poruszała, zmusiło mnie do zatrzymania się.

-Co masz na myśli? - odpowiedziałem z nutą irytacji w głosie, choć nie chciałem pokazać, że to mnie zabolało. - Może to ty powinnaś się zastanowić, jak jeździsz, bo wydaje się, że nie rozumiesz zasad. To twoje auto uderzyło w moje. Więc daj mi po prostu dane, a wszystko załatwimy.

Od razu poczułem, jak wzrasta w niej gniew. Widocznie nie miała zamiaru zaakceptować moich słów bez dalszego oporu. Z jej postawy czułem, że nie zna się na tym, co się dzieje. Nie wchodziła w ten świat. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.

- Pan sobie żartuje? - powiedziała, jej ton był pełen wściekłości. - To ty wjechałeś w moje auto! Masz to w swojej winie! I teraz czekam na jakieś wyjaśnienia, panie - jej głos stał się twardszy, jakby nie było w nim miejsca na dalsze wymówki.

Czułem, jak moje ciało staje się zimniejsze. W tej chwili jej słowa brzmiały jak zrozumienie, jakby miała pewność, że nie miałem żadnego prawa, by stać tutaj, udając, że nie wiem, co się stało. Sprawiało to, że w mojej głowie zaczęły się mnożyć pytania. Skąd ta dziewczyna wiedziała, że nie miałem zamiaru jej oszukiwać? Co sprawiało, że tak jasno widziała sprawy, które dla mnie były niejasne?

Moje ciało zareagowało, zwolniłem nieco tempo. Zawsze umiałem dostosować ton głosu, ale w tej chwili coś we mnie zmieniło się. Jej złość nie była jak wszystkie te, które już widziałem. Nie była tylko grą. I to coś we mnie podpowiadało, że nie powinienem jej lekceważyć.

-Słuchaj, Mila - powiedziałem, wyciągając wizytówkę z kieszeni i wręczając jej ją. - Rozwiążemy to inaczej. To nie jest zwykła sytuacja, rozumiesz? Więc lepiej się nad tym zastanów, zanim zdecydujesz się walczyć o coś, czego nie rozumiesz.

Ona spojrzała na mnie przez chwilę, jakby szukała odpowiedzi w moich oczach. Nie powiedziała nic, ale spojrzała na mnie tak, jakby coś w tej sytuacji było dla niej nowego.

Potem wsiadłem do swojego auta, włączyłem silnik i ruszyłem. I mimo że odjeżdżałem, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że to spotkanie, to zderzenie, to coś, co miało swoją wagę. Jakby to nie był przypadek. Jakby ta dziewczyna była czymś więcej niż tylko irytującą osobą, która zarysowała moje auto. Czułem, że coś w tym spotkaniu było… inne.

Beneath the SurfaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz