rozdział 9

1 1 0
                                    

Lucas

Lucas siedziałem przy łóżku Mili, wpatrując się w jej nieruchomą twarz, gdy nagle do sali wszedł lekarz. Mężczyzna stanął w progu, jakby nie chciał naruszać ciszy i spokoju, jaki otaczał teraz Lucasa i Milę. Jego poważne spojrzenie nie wróżyło jednak niczego dobrego.

-Panie Moretti? Czy mogę prosić pana na chwilę do gabinetu? Chciałbym omówić pewne kwestie dotyczące stanu zdrowia panny West - powiedział lekarz cicho, niemal z szacunkiem.

Niechętnie oderwałem wzrok od Mili, ale ostatecznie skinął głową i wstał. Choć serce podpowiadało mi, by nie opuszczać jej nawet na sekundę, wiedziałem, że jeśli lekarz uznał rozmowę za konieczną, musiał mieć ku temu powód. Przed wyjściem dałem jeszcze znak swojemu ochroniarzowi, który stał przy drzwiach.

-Nie opuszczaj jej. Ani na sekundę. Rozumiesz? - rozkazał krótko, a mężczyzna skinął głową.

Gdy wkroczyłem do gabinetu lekarskiego, od razu zauważyłem, że atmosfera stała się znacznie cięższa. Lekarz usiadł za biurkiem, wskazując mi fotel naprzeciwko. To drobne zaproszenie do zajęcia miejsca od razu wywołało niepokój we mnie. Wiedziałem, że kiedy lekarze proszą o to, by usiąść, zazwyczaj mają złe wiadomości.

-Panie Moretti - zaczął lekarz, ważąc każde słowo. - Chciałem, żeby usiadł pan, ponieważ to, o czym musimy porozmawiać, jest delikatne i wymaga dużej ostrożności.

Zmarszczyłem brwi, a dłonie mimowolnie zacisnęły mi się w pięści. Czułem, jakby coś ciężkiego osiadło mu na piersi, utrudniając oddychanie. Jednocześnie chciałem wiedzieć wszystko, by móc pomóc Mili, choć obawiałem się, czego się dowiem.

-Mów, doktorze. Wiem, że cokolwiek mi powiesz, będę w stanie to zrozumieć - odpowiedziałem, próbując utrzymać spokój.

Lekarz z wahaniem kontynuował

-Panna West przeżyła bardzo trudne chwile, o czym już pewnie pan wie. Obecne obrażenia, które możemy zobaczyć na jej ciele, to tylko część jej problemów. Jej stan fizyczny poprawi się, prawdopodobnie w przeciągu tygodnia odzyska pełnię sił i będzie w stanie wrócić do codziennych zajęć. Niestety… - tu lekarz zrobił przerwę, szukając odpowiednich słów. - Jej stan psychiczny wymaga szczególnej troski i wsparcia. Na jej ciele znaleziono liczne ślady przemocy fizycznej oraz rany, które wyglądają na samookaleczenia.

Poczułem, jak dłonie jeszcze mocniej zaciskają się na oparciach fotela. Widok ran i siniaków na jej skórze wystarczył, by poczuł wściekłość, ale wiadomość o tym, że sama się krzywdziła, przebiła mnie na wskroś. Przyswojenie tej informacji zajęło mi dłuższą chwilę. W mojej głowie pojawiły się obrazy Mili, tej kruchej, wystraszonej dziewczyny, która próbowała przetrwać samotnie w piekle, w którym trzymał ją własny ojciec.

-Czy to oznacza, że próbowała sobie odebrać życie? - zapytałem cicho, z trudem formułując te słowa. Wcześniej miał tylko przypuszczenia, teraz rzeczywistość uderzyła mnie z całą siłą.

Lekarz skinął głową, patrząc na niego współczująco.

-Z przykrością muszę to potwierdzić. Dlatego też postanowiliśmy wezwać do niej psychiatrę. Taka trauma wymaga opieki specjalisty, który pomoże jej przejść przez ten trudny czas i znaleźć wsparcie. Bez tego istnieje ryzyko, że sytuacja się powtórzy.

Wiedziałem już wszystko, co musiał wiedzieć. Tego typu informacje były dla niego wystarczającym sygnałem, że Mila potrzebuje całkowitej zmiany otoczenia i nowego startu, z dala od ojca i środowiska, które przyczyniło się do jej cierpienia.

-W porządku - powiedziałem po dłuższej chwili milczenia. - Zrobię wszystko, by jej pomóc. Zabiorę ją do siebie, zapewnię jej bezpieczeństwo i najlepszą opiekę. Tam, gdzie będę mógł nad nią czuwać i dbać o to, by nigdy więcej nie doświadczyła przemocy ani cierpienia.

Lekarz spojrzał na mnie z szacunkiem.

-To bardzo odpowiedzialne podejście, panie Moretti. Panna West potrzebuje kogoś, kto zapewni jej stabilność i zaufanie, co może okazać się dla niej drogą do powrotu do zdrowia. Oczywiście, nadal będzie potrzebowała terapii, ale wsparcie bliskiej osoby może być kluczowe.

Skinąłem głową, wiedząc, że decyzja o zabraniu Mili pod jego opiekę była jedynym słusznym rozwiązaniem. W tej chwili nie liczyła się już tylko umowa między rodzinami ani zyski płynące z sojuszu. Chodziło o to, by Mila miała szansę na prawdziwe życie, bez strachu i cierpienia.

Gdy opuściłem gabinet lekarza, natychmiast skierował się z powrotem do jej sali. Z każdym krokiem narastało we mnie zdecydowanie, by ochronić ją przed każdym, kto kiedykolwiek zechciałby ją skrzywdzić, nawet jeśli tym kimś miałby być jej własny ojciec.

Kiedy wszedłem do pokoju, Mila leżała na łóżku, blada, z zamkniętymi oczami. Jej oddech był równomierny, co świadczyło o tym, że była spokojna, choć na jej twarzy widniał cień bólu. Przysiadł obok niej, obserwując ją z troską. Obiecałem sobie w duchu, że od tej chwili będzie dla niej kimś, komu będzie mogła ufać. Miałem zamiar zabrać ją do swojego domu, dać jej miejsce, w którym będzie mogła zacząć od nowa.

Siedząc przy niej, poczułem, jak w jego sercu rodzi się nieznana wcześniej potrzeba troski i ochrony. Była ona kimś więcej niż tylko pionkiem w grze, niż środkiem do sojuszu. Była człowiekiem, który zasługiwał na szacunek i zrozumienie. Postanowił dać jej to wszystko i więcej.

Beneath the SurfaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz