Nickolas Jaspers

33 11 0
                                        

Powiedzieć, że Harley Dawson się stresowała to jak nie powiedzieć nic. Notorycznie podgryzała i rozdrapywała skórki przy paznokciach, jakby to miało jakoś pomóc. Gdy zajęła miejsce na jednym z krzeseł, ustawionych w kółku na środku sali, w której odbywały się terapie grupowe, poczuła jak robi się jej niedobrze. Miała wrażenie, że przestrzeń dokoła niej była coraz większa, kiedy zaczęli gromadzić się ludzie. Wystrój próbował w jakiś sposób wywołać komfort i zapewnić dyskrecje przez wielkie, bordowe kotary na oknach, ale psychologiczne sztuczki oraz manipulacje rzadko działały na Harley. Otoczenie przypominało bardziej studio artystyczne niż miejsce, w którym ludzie rozmawiali o swoich największych lękach i traumach. Może to też miało zapewnić złudny komfort? W rogu sali stało pianino, na ścianach wisiały płótna z obrazami, które namalowali pacjenci z ośrodka, a na samym środku znajdował się czerwony dywan w kształcie koła z wyhaftowanym, żółtym napisem „Let it go". Harley postanowiła skupić na nim wzrok, ponieważ czytała kiedyś, że kolor czerwony wzbudza pewność siebie, a tego potrzebowała. Czy wierzyła, że to zadziała? Absolutnie nie, ale tonący brzytwy się chwyta.

Dodatkowo pomagało jej to, że siedzi pomiędzy Czarodziejem i Grace, których chcąc nie chcąc zdążyła polubić. Ta dwójka ciągle się ze sobą droczyła, sprawili, że Harley zaśmiała się szczerze parę razy, dzięki czemu odpychała chociaż na chwilę te natrętne myśli i stres. Czarodziej miał rację, mówiąc, że znajome twarze trochę pomogą. Teraz Harley nie mogła już zaprzeczyć, bo chociaż siedzieli w ciszy, czuła większy komfort mając ich po swoich dwóch stronach. Nick siedział na przeciwko nich, rozmawiając z rudowłosą, farbowaną dziewczyną w oczekiwaniu na rozpoczęcie terapii. Oprócz nich na sali siedziała jeszcze piątka osób, niektórzy rozmawiali, inni siedzieli w telefonach, wszyscy wydawali się być spokojni, a Harley nie miała pojęcia jak to robią. Co prawda to był jej pierwszy raz na terapii grupowej – ich nie, ale miała wrażenie, że nawet przy setnym spotkaniu będzie się tak stresować.

Kiedy do sali weszła wysoka, zgrabna blondynka w okularach, z teczką pod pachą, dotarło do Harley, że jej piekło właśnie się zaczyna. Uśmiechnięta kobieta przywitała wszystkich, promieniując optymizmem. Do Harley podeszła osobiście i podała jej rękę. Przedstawiła się jako Maggie Anderson. Harley od razu skojarzyła nazwisko dyrektora, Cassiego Andersona, więc domyśliła się, że ma do czynienia z jego żoną. Cassie wydawał się jej spoko, na pierwszy rzut oka, więc może jego żona też taka będzie.

Oczywiście, że pierwszym tematem na grupowej terapii była nowo przyjęta osoba, na której Maggie Anderson skupiła całą swoją uwagę przez pierwsze dziesięć minut rozmowy. Została poproszona o przedstawienie się i opowiedzenie czegoś o sobie.

Piekło istnieje, właśnie się w nim znalazłam.

– Nazywam się Harley Dawson – zaczęła, rozglądając się po innych pacjentach – mam dziewiętnaście lat i pochodzę z Florydy.

Po sali rozległ się zbiorowy głos jej rówieśników mówiący „cześć, Harley".

– Co lubisz robić? – Spytała Anderson, jakby wyczuwając, że to ten typ osoby, którą trzeba ciągnąć za język, by powiedziała coś więcej.

– Lubię czytać, słuchać muzyki, grać na gitarze...

– Oh, grasz w jakiejś kapeli? – Dopytała prowadząca.

– Nie, przez ostatni rok dorabiałam w barze, jako solistka – wyznała.

Maggie Anderson kiwnęła z podziwem głową, uśmiechając się do niej szeroko. Spytała, czy Harley ma zamiar zapisać się na zajęcia muzyczne w ośrodku, na co ta przytaknęła.

– Powiedz proszę, dlaczego do nas trafiłaś – widząc zakłopotanie na twarzy nowej pacjentki, dodała – nie masz się czego bać, tutaj każdy przez to przechodził i nikt nie będzie cię oceniał. Czasami sobie nawet razem płaczemy, prawda grupo?

wonderland | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz