35

65 55 3
                                    

Zacząłem dzień z dziwnym ciężarem na sercu. Myśl o ostatnich tygodniach i o tym, jak odciąłem się od swoich przyjaciół, nie dawała mi spokoju. Każdego dnia wydawało mi się, że pogrążam się coraz bardziej, a ich brak wsparcia, choć przeze mnie samego wywołany, jeszcze bardziej to pogłębiało.

Dzisiaj jednak coś we mnie pękło. Nie chciałem już być samotny. Postanowiłem, że spróbuję naprawić to, co zniszczyłem. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale musiałem podjąć ten krok, zanim będzie za późno. W końcu oni nie mogli czekać wiecznie.

Na przerwie zobaczyłem Jay'a siedzącego na ławce przy oknie, jak zawsze w otoczeniu ludzi. Wyglądał na zrelaksowanego, jakby wszystko było w porządku, ale wiedziałem, że kiedy mnie zobaczy, jego nastrój może się zmienić. Z wahaniem ruszyłem w jego stronę, czując narastające napięcie.

– Hej... – powiedziałem cicho, gdy stanąłem przed nim.

Jay uniósł wzrok, a jego oczy lekko się zwęziły. Nie wyglądał na zaskoczonego, ale też nie był w pełni spokojny.

– Sunoo – powiedział po chwili, odkładając telefon na bok. – Dawno cię nie było.

Przełknąłem ślinę, próbując znaleźć odpowiednie słowa.

– Wiem, przepraszam. Odsunąłem się... od was wszystkich. Nie powinienem był tego robić.

Jay zmarszczył brwi, patrząc na mnie uważnie, jakby próbował ocenić, czy moje słowa są szczere.

– Dlaczego teraz? – zapytał, a w jego głosie była nuta zranienia. – Przez ostatnie dwa tygodnie miałem wrażenie, że dla ciebie nie istniejemy. A teraz po prostu przychodzisz?

Poczułem ukłucie winy. Miał rację, choć jego słowa bolały bardziej, niż chciałem przyznać.

– Nie wiedziałem, jak sobie poradzić – powiedziałem w końcu. – Wszystko było... zbyt trudne. Myślałem, że jeśli się odetnę, będzie łatwiej, ale tylko pogorszyłem sprawę.

Jay westchnął, ale jego spojrzenie złagodniało.

– Słuchaj, Sunoo. Wszyscy mamy swoje problemy, ale to nie znaczy, że musisz się zamykać na ludzi, którzy chcą ci pomóc. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, pamiętasz?

Pokiwałem głową, czując, jak emocje zaczynają mnie przytłaczać.

– Wiem. Dlatego chcę to naprawić. Nie chcę być sam.

Jay uśmiechnął się lekko i poklepał mnie po ramieniu.

– Nie jesteś sam, głupku. Ale musisz pozwolić nam być przy tobie. Nikt nie może ci pomóc, jeśli będziesz ich od siebie odpychał.

Te słowa wywołały we mnie ciepło, które tak dawno czułem. Może jeszcze nie wszystko było stracone. Może miałem szansę to naprawić.

– Dzięki, Jay – powiedziałem cicho.

– Od tego są przyjaciele – odpowiedział z uśmiechem. – Ale następnym razem, zanim zdecydujesz się zniknąć, pamiętaj, że masz z kim porozmawiać, okej?

Pokiwałem głową, a w sercu poczułem odrobinę nadziei. Może nie wszystko było jeszcze na swoim miejscu, ale pierwszy krok został zrobiony.

Jay wstał z ławki, wyciągając w moją stronę rękę z uśmiechem na twarzy.

– Chodź, pójdziemy do reszty, Sunoo. Nie możesz spędzać więcej czasu sam.

Spojrzałem na niego z wahaniem, ale w końcu złapałem jego dłoń. Było coś w jego postawie, co zmuszało mnie, żebym mu zaufał, choć w środku nadal czułem się zagubiony.

– A jeśli... jeśli nie chcą mnie już widzieć? – zapytałem cicho, spuszczając wzrok. Strach i niepewność dławiły mnie, ale wiedziałem, że muszę to powiedzieć.

Jay zmrużył oczy, patrząc na mnie z troską.

– Sunoo, przestań gadać głupoty – powiedział spokojnie, ale stanowczo. – Jungwon cały czas narzeka, że cię nie ma. Jake myślał, że może zrobiłeś coś, przez co nie chcesz z nami rozmawiać, a Sunghoon? Nawet on zauważył, że jest inaczej, a wiesz, jaki jest – zwykle mało co go rusza.

Słuchając jego słów, czułem, jak nieco opuszcza mnie napięcie. Może rzeczywiście tylko wyolbrzymiałem wszystko w swojej głowie?

Pozwoliłem mu prowadzić mnie w stronę miejsca, gdzie zwykle przesiadywaliśmy na przerwach. Kiedy weszliśmy na szkolny dziedziniec, poczułem, jak wszystkie spojrzenia nagle skupiają się na mnie. Jake i Jungwon siedzieli na ławce, ale widząc mnie, obaj wstali.

– Sunoo! Nareszcie. Człowieku, myśleliśmy, że nas unikasz – powiedział Jake, zbliżając się do mnie. W jego głosie słychać było ulgę.

Jungwon zmrużył oczy, jakby analizował, co powiedzieć, ale po chwili uniósł kąciki ust w uśmiechu.

– Stary, co się z tobą działo? Naprawdę myśleliśmy, że coś przeskrobałeś albo ci się coś stało – dodał, uderzając mnie lekko w ramię.

Zamarłem na moment, próbując dobrać słowa. Ich reakcje były pełne troski, a ja nagle poczułem, że od dawna nie słyszałem czegoś takiego.

– Przepraszam – powiedziałem cicho, starając się ukryć drżenie w głosie. – Nie chciałem was unikać, po prostu... miałem swoje powody.

Jay poklepał mnie po plecach, przejmując inicjatywę.

– Dajcie mu trochę przestrzeni. Jak będzie gotowy, to sam wam wszystko powie, prawda, Sunoo?

Skinąłem głową, wdzięczny, że Jay nie naciskał. Mimo to Jake i Jungwon wyglądali na szczerze zadowolonych z mojego powrotu. Może wcale nie byli tacy obojętni, jak myślałem. Może... naprawdę im zależało.

W tej chwili, stojąc z nimi, poczułem, że pierwszy raz od dawna nie jestem zupełnie sam.

Patrzyłem na nich, na ich szczere uśmiechy i niewymuszoną troskę, i czułem, jak coś we mnie pęka. Ale nie mogłem się przełamać. Nie teraz. Strach, który towarzyszył mi od tak dawna, trzymał mnie w żelaznym uścisku. Wiedziałem, że jeśli powiem im prawdę, wciągnę ich w to wszystko. A tego bym sobie nigdy nie wybaczył.

– Sunoo? – zapytał Jake, unosząc brew. – Wszystko w porządku?

Zamrugałem, uświadamiając sobie, że wpatruję się w nich w milczeniu zbyt długo. Przymusiłem się do uśmiechu, choć czułem, że wyszedł blado.

– Tak, tylko... chyba muszę się jeszcze przyzwyczaić. Dawno was nie widziałem.

Jungwon przyjrzał mi się uważnie, ale na szczęście niczego nie skomentował. Zamiast tego poklepał mnie po ramieniu.

– No to masz szczęście, że Jay cię przyprowadził. Mieliśmy już cię odwiedzić w domu, serio.

Na te słowa serce mi zamarło. Gdyby rzeczywiście przyszli, mogli by się dowiedzieć, jak wyglądało ostatnie kilka tygodni mojego życia. Minho, Felix... Wszystko to, co działo się za zamkniętymi drzwiami, to nie był ich świat. Nie chciałem, by stało się ich problemem.

– To nic wielkiego – rzuciłem szybko, starając się zbagatelizować temat. – Po prostu... miałem sporo na głowie. Musiałem sobie przemyśleć kilka spraw.

– Hej, to normalne – odezwał się Jay, opierając się o ławkę z rękami założonymi na piersi. – Ale teraz wracasz i nie ma wymówek. Musimy nadrobić ten stracony czas.

Pokiwałem głową, choć w głębi duszy wiedziałem, że to nie będzie takie proste. Przez cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Że każde moje słowo i każdy ruch są analizowane, a jeśli zrobię jeden zły krok, nie tylko ja, ale i oni zapłacą za to cenę.

Bałem się. Bałem się, że moje problemy w końcu wciągną ich w ten koszmar. Dlatego postanowiłem, że nie powiem im, co się dzieje. Przynajmniej na razie. Dopóki nie znajdę sposobu, by to wszystko zakończyć, muszę ich chronić. Nawet jeśli oznacza to, że będę musiał znosić to wszystko sam.

💦💦💦

The World Beyond Me || Kim SunooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz