Błażej

44 13 13
                                    


Odchrząknął, jakby to miało dodać mu odwagi, i przyłożył palec do przycisku przy framudze.

Po usłyszeniu głosu tej kobiety w telefonie, sam nie wiedział, czego się spodziewać. Miał wrażenie, że zadzwoniła do niego zahukana matka gromadki dzieci, która nigdy w życiu nie byłaby w stanie podnieść głosu, bo to grzech krzyczeć na milusińskich.

No i oczywiście skłamał, mówiąc, że musi sprawdzić grafik na ten dzień. W gruncie rzeczy nikt się do niego nie zgłosił. Ba, tuż przed Wigilią, zniechęcony brakiem odzewu, skasował ogłoszenie i już miał oddać strój... kiedy zadzwoniła właśnie ona.

Chciał stworzyć pozory poważnego, zapracowanego Świętego Mikołaja i stąd udawanie, że sprawdza wpisy w kalendarzu. Profesjonalizm to podstawa.

Nawet będąc bezrobotnym, udawaj, że jesteś zapracowany – powiedział kiedyś jego dziadek, który zamiast zająć się jakimś poważnym zawodem, siedział przed telewizorem. Ale zawsze wtedy oglądał programy historyczno-polityczne, więc nie można mu było zarzucić marnowania czasu.

Błażej miał wrażenie, że minęła wieczność, zanim kobieta mu otworzyła. Kiedy wreszcie drzwi się uchyliły, zaprosiła go do środka ruchem ręki, ale się nie odezwała. Zrozumiał aluzję i uśmiechnął się krzywo.

– Czyżby nasz młodszy gospodarz uległ drzemce? – zaśmiał się szeptem, na co dziewczyna posłała mu rozbrajający uśmiech. Przez chwilę miał wrażenie, że jego kończyny zamieniły się w watę, bo nie mógł nimi ruszyć. Onieśmieliła go jej nienachalna uroda. Chyba nigdy w życiu nie widział u kobiety tak kształtnych ust, układających się w tak śliczny uśmiech.

I ten zapach.

Czyżby upiekła jego ulubione pączki z nadzieniem różanym? Skąd wiedziała?

– Młody gospodarz czuwa, ale jak niespodzianka, to niespodzianka. Poza tym muszę ci podrzucić do worka prezent... – szepnęła i wyciągnęła do niego dłoń. – Tak w ogóle jestem Natalia.

Zanim zdążył się przedstawić, z jednego z pokoi wychyliła się mała główka, na której osadzone były wielkie jak spodki oczy.

– To jest... – sapnął maluch, nie spuszczając z Błażeja wzroku.

– Hoł hoł, chłopcze! – zawołał pierwsze, co przyszło mu na myśl. Okej, strój miał przygotowany nienagannie, ale jakim cudem nie opracował sobie wcześniej żadnej gadki? Na szybko próbował uratować sytuację, bo przecież Natalia nie zdążyła mu jeszcze podać prezentu. – Tak, to ja, Święty Mikołaj! – dodał tubalnym głosem. – Ale nie stójmy tak w przedpokoju, wejdźmy do salonu... Poprowadzisz mnie?

Wyciągnął do chłopczyka rękę, a on od razu ją pochwycił i pociągnął mężczyznę w stronę pomieszczenia obok. Błażej zerknął kątem oka na Natalię i szybko przeniósł wzrok na worek, który zostawił na podłodze. Miał nadzieję, że ten znak będzie wystarczający.

Rozejrzał się po przytulnie, ale skromnie urządzonym salonie, spodziewając się, że zobaczy gdzieś ojca chłopaka. Nigdzie jednak nie było żadnego mężczyzny. Może dzieciak nie miał taty? To na pewno nie był temat, na który mógłby sobie z nim pogawędzić. Błażej miał na tyle wyczucia, że wiedział, iż podejmowanie tej kwestii może w najgorszym przypadku zrujnować małemu całą Wigilię.

Chłopiec posadził go na patchworkowym fotelu, a sam zajął miejsce na kanapie naprzeciwko niego. Założył nogę na nogę, złożone dłonie oparł na kolanach i przyjrzał się Błażejowi wzrokiem typowym dla ojca, który przesłuchuje kandydata na męża swojej córki, a nie dziecka.

Mikołaj do wynajęciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz