Błażej

286 53 22
                                    


Rzucił na biurko wypowiedzenie, a szef spojrzał na niego jak na kosmitę.

– Co ty mi tu dajesz?

– Wymówienie za porozumieniem stron, bez okresu wypowiedzenia.

– Chyba żartujesz – prychnął i uderzył otwartą dłonią w biurko. – Chcesz nas zostawić w najgorętszym miesiącu roku?

– Najgorętszym? Nikt nie kupuje butów pod choinkę.

– Nie zgadzam się! – Uderzył dłonią ponownie, a Błażej tylko przymknął powieki.

– Panie kierowniku, przez pięć lat byłem pana najlepszym pracownikiem – tłumaczył spokojnie. – Żadnego zwolnienia, dyspozycyjność w każdej okazji. Czy kiedykolwiek pana zawiodłem?

Mężczyzna poruszył wąsem i łypnął na Błażeja.

– No, nie.

– Dlatego proszę nie robić mi pod górkę.

– I czym się teraz będziesz zajmował? – dopytał szef, przejawiając cień troski. – Mam nadzieję, że znalazłeś po prostu lepszą fuchę i dlatego z nas rezygnujesz.

– Wyprowadzam się do Warszawy – wyznał, a kierownik popatrzył na niego wielkimi oczami.

– Do stolicy? Poważnie? A czym ci zawinił nasz kochany Kraków?

Nieodwzajemnioną miłością, pomyślał Błażej, ale zamiast tego powiedział:

– Jadę szukać szczęścia gdzie indziej.

Szef chwilę pogłówkował, drapiąc się po spoconym czole. W końcu wziął wypowiedzenie i podpisał się na obu egzemplarzach. Jeden z nich wręczył Błażejowi.

– No, niech ci się tam wiedzie w tej Warszawie. Nie daj się zjeść.

Błażej parsknął śmiechem i pokiwał głową.

– Obiecuję.

Nie spodziewał się po kierowniku tak miłego pożegnania. Chyba jednak... Może nawet... Nie, nie było możliwe, żeby Zygfryd Radziwiłł w najmniejszym stopniu lubił Błażeja. Facet miał po prostu lepszy dzień.

Błażej ostatnio czuł się tak, jakby nikt tak naprawdę go nie lubił. Jakby każda napotkana na jego drodze osoba przyjmowała jakąś sztuczną pozę. Uśmiechała się do niego, a w gruncie rzeczy nim gardziła. Wszyscy byli zakłamani. Dlatego też postanowił wynieść się z Krakowa. Chociaż, kogo on oszukiwał.

Wszystko przez jego przyjaciół.

Kiedy Patka wybrała Marcina i wyszła za niego za mąż, Błażej miał jeszcze nadzieję, że pewnego dnia przejrzy na oczy, zrozumie, że nie kocha męża i wpadnie w jego ramiona. Był dla niej zawsze, w każdej chwili, w pogotowiu jak apteczka. I tak od ośmiu lat.

A teraz... Teraz zrozumiał, że stracił osiem lat życia na czekanie na swoją wielką, nieodwzajemnioną miłość. Bo dziecko przekreślało szanse Błażeja grubą kreską. Teraz już Patrycja i Marcin będą połączeni na zawsze. A on na zawsze pozostanie tylko przyjacielem.

I to nie tak, że źle im życzył. To nie tak, że nie lubił tego nienarodzonego dziecka. W głębi dusz życzył Pati szczęścia jako matce, ale nie mógł znieść myśli, że to Marcin będzie ojcem tego malucha. Wszystko powinno wyglądać inaczej.

Błażej wiedział, że popada w obsesję, dlatego postanowił od razu to wszystko zakończyć. To miało być jak odklejenie plastra – wyprowadzka bez pożegnania w jeden dzień. Musiał to zrobić, inaczej jego rozgoryczenie zepsułoby go od środka.

Mikołaj do wynajęciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz