Błażej

396 69 46
                                    


Był już spóźniony. Biegł truchtem po oblodzonym chodniku, czując, jak jego policzki smaga zimny wiatr, a po plecach spływa pot. Starał się nie machać rękami, aby nie uszkodzić trzymanych kwiatów. Kupił bukiet czerwonych róż, specjalnie dla niej. Miał nadzieję, że jej się spodoba, w końcu te były jej ulubione.

Przy mocniejszym podmuchu szalik odwinął mu się z szyi, lądując na twarzy przypadkowego staruszka, który akurat przechodził obok.

– Najmocniej przepraszam! – zawołał Błażej, szybko oswobadzając mężczyznę ze zdradzieckiego szalika. – Już zabieram to ustrojstwo. – Narzucił go na siebie i zawiązał ciaśniej na szyi. Dyszał przy tym, jakby przebiegł już maraton, i tak się czuł. Że też akurat teraz jego auto musiało się zepsuć! Dobrze, że ona mieszkała tylko dwa kilometry dalej.

– Nie martw się – pocieszył go mężczyzna. – Z twoim szalikiem na oczach, czy bez, ja i tak ledwo widzę – zarechotał i wskazał na bukiet. – Wybierasz się do swojej ukochanej? To dla niej te róże?

– Och, tak. – Błażej przysunął je do siebie w dziwnym odruchu, jakby się bał, że staruszek mu je zabierze, albo... że będzie musiał się przyznać, kim naprawdę jest adresatka tego bukietu. – To dla mojej... przyjaciółki.

Starszy pan obdarzył go szczerbatym uśmiechem.

– No to teraz na pewno stanie się kimś więcej!

Błażej dopiero wtedy zauważył, że jego rozmówca ma rozpiętą kurtkę z zepsutym suwakiem, dziurawe spodnie, niedbale nasuniętą na głowę pobrudzoną czapkę i że brakuje mu szalika. Zdecydowanym ruchem rozwiązał swój, ściągnął z szyi i wręczył mężczyźnie.

– Panu się bardziej przyda – powiedział i pomachał do niego. – Do widzenia!

Ruszył w dalszą drogę, słysząc tylko za sobą:

– No tak, ciebie to miłość grzeje!

Cóż, nie mógł temu zaprzeczyć.

Bo wciąż miał nadzieję.

Mimo że niewiele wskazywało na to, że sytuacja może ulec zmianie.

Wbiegł po schodach na czwarte piętro i zziajany zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Otworzyła mu ona i już na dzień dobry posłała swój najpiękniejszy uśmiech. Założyła za ucho kosmyk blond włosów, jakby na jego widok się zawstydziła. W tym momencie na jej palcu mignęła złota obrączka, boleśnie przypominając Błażejowi, że przyjaciółka jest... mężatką.

– Cześć! – Zrobiła mu miejsce w progu. – Fajnie, że już jesteś.

Błażej trzymał kwiaty za plecami, a wolną ręką objął Patrycję i pocałował ją w policzek. Poczuł zapach jej perfum, który był tak słodki jak ona cała. Miała na sobie niesamowicie puchaty biały sweter, dzięki któremu wyglądała jak najpyszniejsza beza.

– To dla... – Błażej wyciągnął kwiaty zza pleców i uśmiechnął się niepewnie – ...dla was. Dla was.

– O! Dziękujemy. Marcin! – zawołała w stronę kuchni. – Błażej przyniósł nam przepiękne róże!

– To świetnie! – Marcin wychylił się zza ściany i pomachał do kolegi. – Siema, stary. Przepraszam, że cię tak witam, ale... – Wyszedł na korytarz i dopiero wtedy Błażej zobaczył, że ma na sobie fartuszek w łowicki wzór. – Zostałem uziemiony.

– Ty i gotowanie? – zdziwił się, odwieszając kurtkę. – Chyba pomyliłem domy.

– No, bardzo śmieszne! – żachnął się teatralnie Marcin, ale po chwili jego brodatą twarz rozjaśnił uśmiech. – Usiądźcie w salonie, wszystko już jest gotowe.

Mikołaj do wynajęciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz