Wstałam z kanapy, mrucząc coś o tym że musiałam na niej zasnąć. Była 8 rano, mój mózg nie przyzwyczaił się jeszcze do wakacji, skierowałam się do łazienki. W starym, plastikowym prysznicu, krótką chwilę spędziłam na ustawienie wody letniej - oczywiście nieudolnie. Więc kąpałam się we wrzątku, a następnie w lodzie żeby ostudzić moje ciało. Wytarłam się ręcznikiem. Umyłam zęby i nałożyłam na oczy cień do powiek, a na rzęsy maskare. Nie potrzebowałam niczego więcej, moja wręcz biała cera od zawsze była idealna, usta były w kolorze ciemnego różu. Wyjełam balsam z kosmetyczki i rozprowadziłam go po całym ciele, robiąc wolne i okrągłe ruchy dłońmi. Upajałam się zapachem czekolady i kokosa. Poczułam, że burczy mi w brzuchu. Więc ubrałam się w moje ukochane białe spodnie z wysokim stanem, do tego crop top na ramiączkach w tym samym kolorze z yeans'owym napisem Vans i czarne creepersy . Wzięłam do kieszeni portfel oraz telefon marki Sony... Nie jestem na tyle stuknięta by kupować sobie najnowszego i'phona.
Wsiadłam do mojej BM 'ki, odpaliłam samochód i ruszyłam najpierw do pizzerii w mieście, a potem do centrum handlowego oddalonego od miasteczka o 60 km.
Zamówiłam z dostawą do domu: lodówkę, płytę indukcyjną, piekarnik, wannę -będzie na środku łazienki, sedes, pralkę . A z rzeczy remontowych to kafelki, szklane kwadraciki do mozaiki, i jeszcze więcej kafelek... Potem Poszłam załatwić sprawy mniejsze czyli: mikrofali, ekspresu do kawy, czajnika, żelazka, wieszaków... Generalnie drobne, ale bardzo potrzebne rzeczy. Weszłam jeszcze do home & you w celu kupna kołder, pościeli, ręczników, kubków, talerzy i sztućców. Miałam już wszystko. Wracając już do samochodu zadzwonił do mnie Chris :
-Cześć Lee.
-Ooo cześć. Już się za mną stęskniłeś? - Zażartowałam. Zaśmiał się.
-Słuchaj może byśmy się dzisiaj spotkali? -Nie odpowiadałam długo- Broń boże to nie jest randka. - uciął.
-Uff... -Westchnęłam chyba trochę za głośno, między czasie wpakowałam wszystko do samochodu. -Bardzo bym chciała, ale muszę odebrać dzisiaj dostawę ze sklepu, położyć kafelki, zanim przywiezione będą od was meble...
-No okey. -Powiedział. Nie był zły ani speszony, to dobrze... Zmartwiło mnie jednak to iż był rozbawiony.
-Sorry. Muszę kończyć bo wsiadam do samochodu.
-Trzymaj się.
-Dzięki. Pa.
Odpaliłam auto. W 40 minut byłam już w domu. Zmieniłam ciuchy na robocze. W tym przypadku stare dżinsowe ogrodniczki i czarny crop top. Związałam blond włosy sięgające za łokcie w niedbały kok, a grzywkę przepasałam czerwoną bandamką. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie mam o tym zielonego pojęcia... Ktoś zapukał do drzwi. Co się okazało później, moje wybawienie. Otworzyłam je, nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Christian z pięcioma chłopakami i dziewczyną . Trzymali młoty i inne zabawki dla chłopców, o których nie mam pojęcia.
-Nie obrażaj się ale kiedy usłyszałem, że masz cokolwiek robić to chciało mi się śmiać.
Stałam i patrzyłam na niego z otwartymi lekko ustami.
-Więc zebrałem ekipę i zrobimy wszystko za ciebie.
Odzyskałam mowę.
-Dobra... Ale tego jest naprawdę dużo i nie ma mowy, żebyście wyszli stąd bez kasy. -Wpuściłam ich.
-Naprawdę nie trzeba. -Mówili jeden przez drugiego. -Dopiero teraz im się dokładnie przyjrzałam. Wszyscy mieli zielone prawie żółte oczy,ciemne kręcone włosy, i śniadą cerę. Wyglądali jak bracia, ale. Nimi być nie mogli, bo na oko byli w tym samym wieku...
-Jestem Tyler, to Jacob, Rick,Thomas, Luke i Samanta.- Ona też była do nich podobna.-No to my pójdziemy sobie nad wodę, a wy sobie tu będziecie robili to co robić macie... -Wzięła mnie pod rękę i Wyprowadziła z domu. Nie wiem dlaczego ale czułam, że mogę zostawić dom w ich rękach. Ale nagle wbiegłam do niego mówiąc im, gdzie co ma się znaleźć. Dopiero wtedy mogłam spokojnie iść z dziewczyną. Szłyśmy moją działką, mijając labirynt, który wymaga strzyżenia.
-Skąd znasz drogę? -Spytałam nie mogąc znieść ciszy.
-Kiedyś kiedy nikt tu nie mieszkał, wkradałam się tu, ponieważ ta droga prowadzi do bardzo fajnego miejsca, o którym wiem tylko ja...
Więc jesteś Lena tak?-Tak, mów mi Lee - uciełam.
-Okej ja Samanta, ale po prostu Sam.
-Mam małe pytanie. Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale czy wy wszyscy jesteście rodzeństwem? -Spytałam że zmieszczą miną.
Uśmiechnęła się.
-Nie, ale jesteśmy spokrewnieni. To znaczy Tay jest moim bliźniakiem.Ile masz lat?
-18. A ty?
-Super! będziemy razem w klasie. Wybacz, że pytam ale skąd masz tyle forsy?
-Kiedy rodzice zmarli zostawili mi trochę kasy, która się potroiła z czasem na koncie. No i jeszcze doszło od tego ubezpieczenia. powiedziałam ze smutkiem. Po raz pierwszy zwierzyłam się komuś tak szybko.
-To przykre. Ale nie ma co się smucić. Trzeba żyć i nie patrzeć wstecz. - jej kąciki ust podniosły się wysoko ukazując szereg śnieżno-białych zębów.
Wyszłyśmy z tych potwornych krzaków. Moim oczom ukazało się piękne miejsce. Mała plaża z miejscem na ognisko po prawej. Z Lewej strony było drzewo, tak pochwalone, że od jednej z dwóch potężnych gałęzi do wody dzieliło pół metra. Za to druga oddalona od cieczy jest o 4 metry. Jednak to co przykuło moją uwagę to molo na wprost mnie.
-Masz rację. Teraz ty powiedz mi coś o sobie.
Wzięła kamień i rzuciła go w wodę głęboko o czymś myśląc.
-Chodź. -Pociągneła mnie za rękę. Usiedłyśmy na mostku.
-Umiesz dochować tajemnicy?
-Jasne. Nie jestem osobą, która rozprowadza informacje -wszędzie.
-Okej. Wiem, że to zabrzmi mega dziwnie ale...-sciszyła głos -Jestem Wilkołakiem.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem, zamrugałam kilka razy, bardzo szybko.
-Udowodnij. -Wiem że to chore, ale nigdy nie wierzę komuś na słowo.
-Na pewno chcesz to widzieć?
-Ma czym to polega?
-Moje kości łamią się pod każdym kątem.
-Czy to boli?
-Kiedyś... Na początku, bolało. Ale kiedy zaczęłam robić to codzień przez dwa lata. Przestało. - mówiła przez zaciśnięte zęby. Kiedy kończyła widziałam ulgę w jej oczach.
-Zrób to.
Odsuneła się i... Jej łokcie, kolana. To był straszny widok, ale potem zobaczyłam coś pięknego.
Przede mną stała ogromna, szara wilczyca.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Specjalnie dla KICIKICI132 :)
Chciałam jakoś przyspieszyć akcje :D
Co sądzicie o Sam?