Rozdział XII

345 32 1
                                    

-O kurwa...

-Co? Co się stało?!

Dziewczyna dotknęła czegoś na moich plecach, zasyczałam. Zaczęła to wyciągać, ból był nie miłosierny. Podała mi coś do ręki -zakrwawione, białe pióro.

Przez następne parę godzin, trwałam w agonii. Julie dzielnie siedziała przy moim łóżku i robiła mi kompresy mimo, iż na jej twarzy malowało się obrzydzenie. Po dodatkowych godzinach męczarni, ból nagle ustał. Jull dalej siedziała przy łóżku, z tą samą miną. Ja jednak nie czułam. Wstałam i podeszłam do lustra. To nie ta sama osoba,którą wcześniej byłam. Kolor tęczówki stał się fiołkowy, bez żyłek jakie pojawiały się przy przemianie. Włosy dawniej koloru miodowego blondu, teraz były idealnie białe. Odwróciłam się, to co zobaczyłam przy łopatkach było straszne... Dwie wystające, zakrwawione kości. Co więcej powoli wychodziły z moich pleców, a ja byłam zupełnie odporna na ból.

~ Co do chuja?!

~ Co się dzieje?-zdziwiona odpowiedzią ze strony Watahy Alarick'a nie odzywam się.

~ Lena, przecież wiem że tego się nie da wyciszyć... To ja Luke.

I tu zamarłam, w głowie nie słyszy się głosu- tylko treść. Czasem można wyczytać uczucia, a chłopak był zmartwiony. Jednak nie to mnie zabiło z tropu, czemu go słyszę mimo że nie jestem w jego watasze?

~ Nic mi nie jest! - Odpowiadam, zgrabnie kłamiąc.

~ Okej... Nie spinaj. - Moja Alfa chciała na niego nawrzeszczć, ale byłam zbyt śpiąca.

Właśnie śpiąca... Pójdę spać. Delikatnie położyłam się na brzuchu. Juliette coś do mnie mówiła ale słyszałam ją jak przez mgłę. Zgasło światło, a ona zapewne wyszła przez ciemne, masywne drzwi mojej sypialni. Nie minęło kilka minut, a ja już odpłynełam do krainy Morfeusza...

~~~~~

Hejka jak zwykle was poproszę o komentarze, czego i tak nie zrobicie, bo po co.
Pozdrawiam wszystkich czytelników. :*

ObiecanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz