*dwa tygodnie później*
Lekarze wreszcie wypuścili Mike'a ze szpitala. Była to dla mnie ulga, bo dzięki temu Fritz nie będzie się już więcej narażał. Szczerze powiedziawszy byłam w pizzerii jeszcze kilka razy, i nigdzie nie było Bonnie'go. Od Scott'a dowiedziałam się, że jest u mechanika, podobnie jak Freddy, Foxy i Chica. Na miejscu została jedynie Mangle i Marionetka, której zresztą bałam się najbardziej. Moje treningi nie ustawały, aż wreszcie dziś znowu udaliśmy się w trójkę nad Sołę. Tym razem ubrałam jakieś ciuchy, które mogę bez problemu zniszczyć. Rozłożyłam skrzydła i ogon, a Vincent ze Scott'em usiedli na jednej ze skrzynek. Podskoczyłam i latałam po całym garażu, co sprawiało mi radość, tak, radość, bo nie ma chyba nic lepszego niż świadomość, że spełniło się twoje marzenie, chociaż nie w tym sensie, w którym chcesz. Ja bowiem chciałam polecieć na lotni. Nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego mi się przydarzy. Wracając, postanowiłam nastraszyć moich towarzyszy, więc podleciałam do sufitu i zanurkowałam prosto na nich, udając, że straciłam panowanie. Udało mi się! Odskoczyli jak oparzeni, a ja spokojnie wyrównałam i wylądowałam.
- Nie strasz nas tak ! - wrzasnął Vincent, a ja się roześmiałam.
Nagle rozległ się inny śmiech. Śmiech, który znałam aż za dobrze.
- Chodźcie tu, szybko ! - zawołałam ich.
- Co się dzieje ? Kto to ?
- Twój koszmar, Vincencie - odpowiedział za mnie cień - I nie tylko twój.
Przeraziłam się. W takim razie... czyj jeszcze koszmar tu był ?
- Pokaż się doktorku! - krzyknęłam.
- Haha, jeszcze czego ? Przez ciebie jestem cały poparzony, więc uznałem, że poszukam pewnego koszmaru i dam mu takie same umiejętności, jak tobie. No, może trochę lepsze.
Scott spróbował otworzyć drzwi. Nic.
- Wypuść nas stąd !
- Nie.
- To przynajmniej ich.
- Nie.
Nagle coś zleciało na nas z sufitu. Chwyciłam Scott'a i Vincent'a, odciągając ich w ostatniej chwili. gdy pył lekko opadł, zauważyłam coś, przez co się prawie zesrałam. W miejscu, gdzie przed chwilą byliśmy, stał MÓJ koszmar. Wyglądał dokładnie jak ja, również miał skrzydła i ogon, z tą różnicą, że ja miałam je granitowe, a on szare.
- Na razie jest spokojna - powiedział Scott - Twoja druga natura...
- Spokojnie, jeszcze się napatrzysz - mruknęłam - Schować się. Najprawdopodobniej dojdzie do walki... Spróbujcie się wydostać. Ja ich zatrzymam.
==============================
Hej ludzie, udało się ! Dziś nikt nie ma urodzin/imienin/rocznicy, więc nie ruszam się z domu, dzięki czemu macie nowy rozdział ! W następnym rozdziale będzie się działo, mówię wam, rozróba na całego :D Do zobaczenia w nowym rozdziale sama nie wiem kiedy :D Mam nadzieję, wam się podoba :) Mam ! Dawać w komentarzu ocena 1/10 :D
CZYTASZ
Zagubiona w życiu - opowiadanie FNaF
FanfictionPewnego dnia Mayah mdleje w pizzerii Freddy Fazbear's Pizza na skutek udarzenia w głowę. Gdy się budzi, poznaje tajemniczego chłopaka - Vincenta, oraz jego przyjaciół. Wkrótce zostaje porwana przez tajemniczą postać. Lecz to dopiero początek dziwnyc...