Daniel zaczął czegoś szukać, a ja pomagałam chłopakom znaleźć odpoweidni panerz. Kierowałam się wskazówkami, których udzielił mi Dan : zbroja ma być lekka, ale mocna. Udało mi się znaleźć cztery zestawy takich, idealnie. Każda pasowała, więc nie było problemu. Jednak teraz musieli sobie znaleźć jakąś broń. Scott bez wahania wziął jeden z nieco dłuższych mieczy, a Vin myślał nad jednym z łuków. Mike z Jeremy'm stali z Danny'm i sprawdzali, co wolą. Ja postanowiłam nieco posiedzieć i się im poprzyglądać.
*dziesięć nudnych minut później...*
- Skończyliśmy - oświadczył Danny.
Spojrzałam na nich. Cała czwórka miała paczki w rękach, a w nich najpewniej wszystko co dostali.
- Pora na ciebie - uśmiechnał się Vin.
- Ech... - westchnęłam.
Natychmiast chwyciłam jedną ze zbroi i założyłam. Była lekka, jednak wiedziałam, że została wzmocniona specialną mieszanką żelaza, brązu i złota.
- Już - powiedziałam swobodnie - Jeszcze tylko lekka modyfikacja i będzie idealna.
- Dobra... To przyjdziesz jutro ? - zapytał Daniel - Powinna być gotowa.
- Nie, to ty wpadniesz, a raczej wypadniesz na zewnątrz - zaśmiałam się - Pewnie dawno nie wychodziłeś.
- W sumie masz rację... Gdzie się spotkamy ?
- Przy hangarach nad Sołą, pasuje ?
- Jak nalegasz... O szesnastej, jak się spóźnisz idziesz tutaj - zaśmiał się.
- Okej. Tooo... my wracamy. Do zobaczenia ! - pomachałam ręką na pożegnanie.
Chłopcy pożegnali się również i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
*dziesięć minut później*
Siedziałam na podłodze w domu Scott'a sama, bo chłopcy usnęli. Mike i Jeremy zasnęli przytuleni do siebie, co było... urocze. Nagle zauważyłam, że gospodarz podnosi się i idzie do kuchni. Poczułam zapach chleba i czegoś, czego nie mogłam rozpoznać. Podeszłam do kuchni. To, co zobaczyłam, sprawiło, że zaczęłąm kisnąć ze śmiechu. Scott najwidoczniej lunatykował, i zrobił sobie... kanapki z pastą do zębów. Czemu nie, mycie i jedzenie w jednym. Śmiechem obudziłam Mike'a i Jeremy'ego. Tak właściwie, to Vincent'a gdzieś chyba zwiało, bo go nie ma. Mniejsza z nim, znajdzie się. Postanowiłam zostawić tą trójkę i rozprostować skrzydła. Wybrałam się nad górkę, bo tam nikt nigdy nie chodzi. Wzleciałam bardzo wysoko, aż pod chmury. Zaczęłam szybować, bo nie chciałam się zbytnio przemęczać. Nagle coś wybuchło obok mnie. Zleciałam bezwładnie na jedno z drzew. Bolała mnie głowa, miałam rozcięte skrzydło i policzek. Na gałęzi obok siedział mój koszmar. Natychmiast się zerwałam.
- Spokój... Nie chcę walczyć... - wysyczał.
- Tak ? W takim razie czego ? - warknęłam.
Bez słowa podał mi kartkę i odleciał. "Walczcie za trzy dni, lub zgińcie". Postanowiłam natychmiast wracać. Nagle poczułam ukłucie. Upadłam nieprzytomna na ziemię, a ostatnie, co zapamiętałam, to cień odlatującego koszmaru.
=================================================
Cześć wszystkim, którzy nie śpią o tej porze :D Z miejsca chciałabym wyrazić wielkie podziękowanie mojej przyjaciółce, która swoim "zjebaniem umysłowym" (posiada podobne) pomogła mi dopisać ten rozdział do końca, mimo że zaczęło mi brakować weny :) A tymczasem dobrej nocy, weny wszystkim i do zobaczenia w kolejnym rozdziale ^^
CZYTASZ
Zagubiona w życiu - opowiadanie FNaF
FanfictionPewnego dnia Mayah mdleje w pizzerii Freddy Fazbear's Pizza na skutek udarzenia w głowę. Gdy się budzi, poznaje tajemniczego chłopaka - Vincenta, oraz jego przyjaciół. Wkrótce zostaje porwana przez tajemniczą postać. Lecz to dopiero początek dziwnyc...