Część I: Rezydencja Obłędu

3 0 0
                                    

Prolog

- Jak śmiesz odchodzić?! Zrobiłem dla ciebie wszystko! - wrzasnął mężczyzna skąpany w mrocznych czeluściach nieistnienia. - Jak śmiesz do kurwy nędzy! Nie możesz umrzeć! Nie pozwalam ci!

Nagle zaszeleściło bezkształtne światło trawiące bezpieczną otchłań egzystencjalnej ciszy. Mąż patrzył gniewnie wynurzając się z wypukłej, odparowanej, niematerialnej cieczy. „Kurwa!" - krzyknął, po czym rzucił smyczkową lirą w malujące się światłem wklęsłe, powykręcane kształty.
- Rzeczę ci. Umarłam - odezwała się świetlista postać.
- To nie może być prawda! To iluzja! To na pewno iluzja... Wciąż tam jestem prawda? To mnie chce, a ty wciąż żyjesz i czekasz na moją pomoc... Tak! Na pewno! To mnie chce, ale nie dostanie!
- Umarłam.

Młodzieniec padł na kleistą próżnię kosmosu zawieszony w bezgrawitacyjnej sferze. Klęczał pośród czasów. Klęczał między przestrzennymi wymiarami i płakał. A jego łzy kapały z bezpodłoża do oczu. Lądowały na dnie wymiaru jeszcze nim ściekły przemieniwszy się w kryterium zwierzęce o błoniastych skrzydłach. Już wstał na nogi, chociaż nadal klęczał. Wiedział co powiedzieć, jeszcze nim o tym pomyślał. Łkał. Płakał. Krzyczał. Pięść uderzyła w nicość.
- Nieee! - ryknął. - żyjesz ty a, jestem tam wciąż że, wieM! iluzją żadna mnie powstrzyma niE! cię uratujĘ!

Łzy topiły duszę jego w rozpaczliwym tańcu.
- Kto idzie?

Podskoczył na nogi wystraszony. Walenie do drzwi. Skrzypienie desek. Ciężkie kroki. Ciężkie kroki. Skrzypienie desek. Walenie do drzwi. Podskoczył na nogi wystraszony. Kto idzie?

Młody mężczyzna wyrwał się nagle z surrealistycznych obłoków snu. Klatka piersiowa galopowała z prędkością boskich koni. Zwężone źrenice skierowały się na bok podążając za ruchem głowy. Kobieta leżała tuż przy nim i nadal żyła. Odetchnął z ulgą.

Psychoza Vandi | Tom I: Losu Nici Tworzą Splot Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz