Rozdział 1.

19.8K 867 19
                                    

STOP ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ! Notka z 2023 roku!
Kochani jeżeli trafiliście na to opko teraz to zapraszam do czytania jak najbardziej, macie czas do końca września! Ale uwaga, opowiadanie jest na bierząco poprawiane i edytowane. Każdy poprawiony rozdział traci nazwę rozdziału i jest określany tylko numerami,  po tym poznacie co się zmieniło.  

Rozbudowane są stare motywy i sceny oraz będą dodawane nowe, tak więc koniecznie miejcie to na uwadze, zanim zacznie zauważać jakieś błędy i pomyłki. Pisze obecnie jeszcze jedno więc to poprawiam wolniej niż bym chciała :)

Ps: każdy poprawiony rozdział będzie oznaczony a i zachęcam was do pisania swoich przemyśleń pod nowym hashtagiem na twitterze #papierowePAST ( poprzedni zgubiłam xd) 

SOPHIE

Wysoka, szczupła blondynka w idealnie dopasowanej błękitnej garsonce przemierzała korytarze tak dobrze znanego mi biurowca. Dźwięk determinujący jej postać rozchodził się echem wzdłuż korytarza na, którego końcu ze stresem wyczekiwałam. Już sama obecność w tym szarym budynku pozbawionym życia psuła nawet najlepiej prosperujący piątkowy nastrój. Meble jeszcze z lat dziewięćdziesiątych z wytartymi bordowymi tapicerkami, nadawały dodatkowo przygnębiającego klimatu, stojąc smutno pod szarymi ścianami. Na przestrzeń wspólną, gdzie mieściły się biurka, blade światło rzucały charakterystycznie brzęczące jarzeniówki. Naturalnie tylko część działała, a niektóre szybko i nierówno migały, powodując ciągłe migreny. Instytucje państwowe cięły koszty na różne sposoby. Najwyraźniej pracownicy musieli oprócz oddania duszy poświęcić również resztki trzeźwości. Siedziałam tu niecałe dziesięć minut a już głowa mnie rozbolała. Lubiłam imprezy a nawet stroboskop, ale nie na trzeźwo. Dźwięk drukującego się papieru, telefonów i ciche szepty ludzi tylko potęgował doznanie. Wszystko tu było takie bez życia, włącznie z pracownikami. Tylko ona mogła sprawić, aby na mojej twarzy na choć na chwilę pojawił się naiwny uśmiech.

Równy rytm wystukiwany przez kilkunastocentymetrowe obcasy wprowadzał mnie w trans a długie nogi i kołyszące biodra przykuwały uwagę nie jednego mężczyzny. Kobieta, która z niebywałą lekkością, odtrącała każdy sprzeciw i swoją pracę wynosiła na najwyższy poziom. Podziwiana przede wszystkim przez swoich podopiecznych, świeżo po doktoracie psycholog Macy Becker. I teraz ku zazdrości ochroniarza, pana Jacobs'a z księgowości i jej własnego szefa, była cała dla mnie.

Zazwyczaj, kiedy zapraszała mnie do siebie nie zwiastowało to optymistycznych informacji. Często się spotykałyśmy w restauracjach czy parkach, jednak rzadkością było aby wzywała mnie do biura. Wykorzystywała tą przestrzeń do tego aby wzbudzić we mnie poczucie sprawiedliwości i nadać naszej relacji odrobinę powagi. Sięgając pamięcią, na palcach jednej ręki mogłabym policzyć, ile razy byłam tutaj ze względu na swoje dobre albo poprawne zachowanie. Dlatego też świadomie wykorzystywała to miejsce aby nadać.

Macy przez swoją wrodzoną dobroć musiała się skłaniać się do różnych sztuczek aby nas okiełznać. Dzieciaki z trudną przeszłością, zazwyczaj nie współgrały z wyznaczonymi zasadami czy prawami, zarówno tymi zwykłymi jak i moralnymi.

A ja z całą pewnością do nich należałam. Tam gdzie mogłam iść pod prąd, świadomie bądź nie z uśmiechem na ustach to robiłam. Przeżywając dziesiątki rozstań, zawodów nauczyłam się, że na świecie jestem sama. Moje życie było jak rzeka, cały czas w ruchu. Jedyne czego byłam pewna to przeżytych doświadczeń. Łaknęłam adrenaliny i skrajnych emocji. Uzależniłam się od nich z taką łatwością jak można uzależnić się od używek.

- Sophie.- Macy jęknęła opierając opalone dłonie na blacie biurka. Długie palce zwieńczone klasycznym eleganckim frenchem na paznokciach, stukały rytmicznie o drewnianą powierzchnię. Jej karcący wzrok, wywiercał mi dziurę w głowie. Chociaż dzisiaj było w nim jeszcze coś innego. - Turniej pokera? Znowu?- Zapytała zdruzgotana.

PAST (ZOSTANIE WYDANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz