Rozdział 7.

12.1K 750 83
                                    


ACE

Mozolnie wdrapałem się po schodach, ostrożnie wymijając mokre ślady ciągnące się za dziewczyną. Musiałem ją podwieźć. Matka nie dałaby mi z tym spokoju, a jakby zachorowała od przemoknięcia to cały tydzień pałętała by się po moim domu. Udawanie, że nie istnieje byłoby trudniejsze.

Całe szczęście podczas drogi nie odezwała się ani słowem. Zaczynałem odnosić wrażenie, że ignoruje mnie celowo. Może jej pamięć nie była na tyle zawodna? Może po prostu wypierała to co się wydarzyło parę miesięcy temu.

Nie chciałem wierzyć, że było to dla niej aż tak nieistotne, że mogła o tym zapomnieć. Z drugiej strony, jeżeli pamiętała i udawała, że tak nie jest to było to jeszcze gorsze. Moja nienawiść do tej dziewczyny z każdym dniem rosła. Niezależnie od prawdy z każdym spojrzeniem na jej twarz, wracało niegdyś piękne wspomnienie. Teraz bolesne.

Odcisnęła mi się w pamięci niczym najgorsze oparzenie, pozostawiające brzydką bliznę na umyśle. Chciałem się wyleczyć, zagoić a ona powróciła ze zwielokrotnionym żarem.

Tak nagle.

Przeczesałem wilgotne od deszczu włosy. Wystarczyło zaledwie parę sekund aby kosmyki na powrót się skręciły. Zaraz jak zatrzymaliśmy się na podjeździe wypadła z auta w popłochu. Przy okazji zostawiając przy tym część ubrania. Zawiesiłem wzrok na drewnianych drzwiach od jej pokoju. Bardziej wyróżniały się na tle błękitnej boazerii niż chwilę wcześniej. Analizowałem za i przeciw kolejnego spotkania dziewczyną. Zastanawiałem się nad tym czy aby nie odłożyć jej bluzy pod drzwiami.

Nie musiałem przecież dawać jej ubrania bezpośrednio do rąk. Nic nie musiałem.

Ale czy chciałem?

Szarpnąłem za klamkę od jej pokoju, omal nie przewracając się na widok jaki zastałem. Stała na środku w samych jeansach i staniku. Jej porcelanowa skóra zaczerwieniona była od zimnego deszczu, a mokre czarne włosy opadały na jej kształtne piersi zamknięte w różowym prześwitującym materiale. Za bardzo prześwitującym. Wypuściłem z ssykiem powietrze.

Dlaczego ona musiała tak kurewsko utrudniać. Automatycznie przygryzłem wargę. Pisnęła, kiedy mnie zobaczyła, zasłaniając biust rękoma.

- Won! - Warknęła, a ja zamknąłem za sobą drzwi, prowokując ją jeszcze bardziej.

I wtedy to poczułem... wciąż nie byłem do końca pewny co.

Radość z zemsty?

Satysfakcje z wytrącenia jej z równowagi? Ta wściekłość od niej bijąca...ona mnie karmiła. Doprowadzenie jej do takiego stanu dawało mi poczucie sprawiedliwości. W końcu nikt mnie tak nie skrzywdził jak ona.

- Nie chcesz swojej bluzy?- Pomachałem jej czarną zgubą.

Podbiegła do mnie, próbując mi ją wyrwać. Jedną ręką wciąż starała się zasłonić a drugą machała mi przed twarzą. Prowadzony nowym uzależniającym uczuciem uniosłem zaciśniętą pięść wysoko w górę. Jestem co najmniej dwadzieścia centymetrów wyższy. Nie miała szans. Mimo wszystko usiłowała do niej doskoczyć. Kąciki ust mimowolnie mi się uniosły.

- Uważasz to za zabawne? – Prychnęła, odpuszczając. Patrzyłem na jej prawie nagi dekolt z góry. - Wyjątkowo dojrzale. Naprawdę.

Z premedytacją naskoczyła mi na stopę. Krzyknąłem opuszczając część jej garderoby.

Gwałtownie ją wyrwała i wsunęła na nagie ciało. Była szybka. Uciekła na drugi koniec pokoju.

Tego się nie spodziewałem.

PAST (ZOSTANIE WYDANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz