Rozdział 3.

14K 838 39
                                    

Podczas krótkiej wycieczki z Hammfordami po ich włościach, dali mi jeszcze do zrozumienia, żebym zwracała się do nich po imieniu. Jako, że jestem prawie dorosła uznali, że zwracanie się w inny sposób byłoby lekko nie na miejscu. A pozostanie przy formalnych tytułach stworzyłoby barierę w naszej relacji. Podczas swojej burzliwiej historii przeżyłam już nazywanie opiekunów, ciociami, wujkami a niektórzy nawet chcieli abym mówiła do nich mamo i tato. Na co nigdy się nie zdobyłam. Dlatego też, odetchnęłam z ulgą gdy Liz i Andrew wyszli z taką inicjatywą.

Na sam koniec całej wycieczki stanęliśmy po drzwiami, które jak się szybko domyśliłam należały do mnie. Zupełnie obok znajdował się pokój Ace'a a naprzeciw Clary.

- Gotowa? – Kobieta musnęła mój bark.

Poczułam, jak żołądek wywraca mi się na wszystkie strony. Czym ja się stresowałam?

- Bardziej nie będę.

Niepewnie pchnęłam ciężkie drewniane drzwi.

Wpierw oślepiło mnie jasne naturalne światło wpadające przez przestronne okna. Otulały je białe zasłony, które falowały wraz z morską bryzą. Zamrugałam kilkukrotnie, starając się wyostrzyć wzrok. Czy to był sen?

Obróciłam się wokół własnej osi aby złapać obraz całego pomieszczenia. Zdecydowanie nie należało do najmniejszych. Oprócz toaletki, długiego na dwa metry biurka faktycznie był tutaj regał z podręcznikami szkolnymi. Hammfordowie zapewnili mi wszystko co jest potrzebne do nauki, od komputera po zestaw nowych notatników z najwyższej półki. Jakby tego było mało, miałam jeszcze do dyspozycji dwie pluszowe pufy i własną łazienkę. Z ogromnym trudem trzymałam ekscytację w ryzach. Chciałam skakać ze szczęścia. Własna łazienka? To było coś.

Cały pokój był wykończony w najwyższym standardzie. Eksplorowałam go dotykając praktycznie każdej rzeczy i z dziecięcą fascynacją obracałam je na wszystkie strony . Nigdy nie przebywałam w równie ładnym miejscu. Nie wspominając oczywiście, że żaden z moich dotychczasowych pokoi nie był nawet w połowie tak duży. Większość miała maksymalnie rozmiar mojej obecnej łazienki. A Łóżko na którym miałam od dzisiaj spać zajęłoby cały mój ostatni pokój, który w dodatku dzieliłam z innymi! Bez możliwości otworzenia drzwi.

Podekscytowana przystąpiłam z nogi na nogę.

Ogromne łóżko z jasnych belek i z puszystym materacem stało tuż naprzeciw mnie. Wyglądało na tak miękkie, że z trudem powstrzymałam się aby się na nie, nie rzucić. Jednym bokiem stykało się z jasnozieloną ścianą, na której znajdowały się moje zdjęcia z Charlie i Macy. Powolutku obróciłam się do Liz i Andrew z ogromną gulą w gardle. Jeszcze nikt nigdy nie zapewnił mi takich warunków.

- I jak? Poprosiliśmy Macy aby podpowiedziała nam co lubisz i czym się interesujesz. – Liz nerwowo wyłamywała kostki palców. – Mówiła, że lubisz ciepłe tony, dodaliśmy jeszcze parę zdjęć, które nam przesłała. Docelowo możesz je tutaj wieszać. W sumie to gdzie tylko chcesz, możesz tutaj...

- Jest piękny. – Przerwałam słowotok kobiety.

- Naprawdę? Podoba Ci się?

- Jeszcze pytasz? Jest świetny.- Nie skłamałam, co rzadko mi się zdarzało. – To wszystko o czym marzyłam.

Zebrałam się na gest którym z trudem dzieliłam się z obcymi. Uścisnęłam ich oboje z całej siły. Ponownie tego dnia się wzruszyłam. Starałam się być twarda, ale ilość emocji mnie przerosła. Liz pogładziła mnie po plecach a Andrew poklepał po czubku głowy.

- Zostawimy Cię tu teraz samą, abyś miała chwile dla siebie. Za parę godzin będzie kolacja i wtedy na spokojnie omówimy sobie co i jak. Na razie odpocznij.

PAST (ZOSTANIE WYDANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz