Rozdział 4.

13.6K 823 136
                                    

- Proszę! - Krzyknęłam zapraszając do pokoju gościa. Nie spodziewając się kogoś innego niż Liz, która codziennie upewniała się czy mam wszystko czego potrzebuję. Tylko ona i Andrew rozmawiali ze mną przez ostatni tydzień. Przy pierwszym spotkaniu z Macy od wyprowadzki, doradziła mi abym dała młodym czas. A przede wszystkim abym dała czas sobie, na adaptację. Nic na siłę. Przyjęłam jej sugestię i wycofałam się. Właściwie ostatnie dni nie wychodziłam z pokoju bez większej potrzeby. Zdecydowałam się nie rozpoczynać żadnych kłótni dlatego też większość wspólnych posiłków milczałam, bądź wtrącałam bezpieczne uwagi. Oprócz grzecznościowych wymian i sztucznych uśmiechów pozostałam bierna. Ace udawał, że mnie nie ma a Clary z dnia na dzień powoli się otwierała i mówiła do mnie coraz więcej. Dalej nie nazwałabym tego pełną akceptacją, ale widziałam zmiany. Macy obiecała mi, że napomknie Liz o zachowaniu Ace'a przy kolacji. Była chyba bardziej oburzona niż ja. Żywo wierzyła w postępy w naszych relacjach.

Uniosłam wzrok znad książki, automatycznie się napinając. - A to ty. – Mruknęłam bez większego entuzjazmu wracając do lektury. Nie miałam większej ochoty na konfrontacje.

- Sophie, bo ja chciałam...- Clary, ostrożnie usiadła na skraju mojego łóżka, z trudem dobierając kolejne słowa. Skrzywiłam się, gdy dotknęła mojej pościeli. Przez jej buzię przelatywało tysiące emocji. Była roztrzęsiona, to wiedziałam na pewno. – chciałam Cię przeprosić. - Powiedziała na jednym wydechu. Ponownie uniosłam wzrok, uważnie ją badając. Odłożyłam książkę na bok i podciągnęłam się do pozycji siedzącej.

- Co powiedziałaś?

Musiałam utwierdzić się w przekonaniu, że się nie przesłyszałam. Jej słowa były jak kubeł zimnej wody, albo bardziej jak słońce wschodzące na horyzoncie. Od razu skupiłam na niej całą uwagę.

Minęło kilka dni od feralnej kolacji. Liz i Andrew nie mieli mi za złe tego wybuchu na ich syna, uznali, że dobrze zrobiłam. Całe życie za bardzo go rozpieszczali a sprzeciw był mu raczej nieznany. Ja i Ace skrupulatnie unikaliśmy siebie nawzajem. Kiedy ja przychodziłam on znikał na prawie cały dzień, a kiedy wracał szukałam pretekstu, aby nie musieć na niego patrzeć.

Jednego dnia, gdy wyszłam o poranku na spacer w stronę plaży, dostrzegłam niewielki pomost z jedną samotną łódką przycumowaną na jego końcu. Był na tyle blisko, że spacer zajmował mi pięć minut i na tyle daleko abym straciła z pola widzenia dom. Perfekcyjne miejsce na ucieczkę, złapanie oddechu w samotności a w tle tylko szum fal. Tam spędzałam dłuższe chwile, nie czując presji domowników. Zwłaszcza jednego.

Teraz jego partnerka w zbrodni siedziała przede mną i prosiła o wybaczenie.

- Przepraszam. - Powtórzyła już pewniej, wciąż poruszona. – Porozmawiałam z rodzicami i przemyślałam to. Nawet nie wiem dlaczego tak się zachowywałam. Nie mam nic do ciebie. Nawet się cieszyłam, jak rodzice powiedzieli, że zamieszka z nami nowa dziewczyna. Dopiero później Ace zaczął mówić, że ukradniesz nam rodziców i ...

- Dlaczego wasi rodzice zdecydowali się mnie przyjąć, jeżeli tego nie chcieliście?

- Ale chcieliśmy! – Krzyknęła przerażona. – Na początku nie mieliśmy nic przeciwko. Dopiero później jak rodzice pokazali nam twoje zdjęcie Ace się zdenerwował.

- Ace? – Podciągnęłam się na łokciach. Teraz mnie zainteresowała.

- Mówił, że myślał, że będziesz młodsza i w sumie to zmienia zdanie. – Zakręciła kosmyk włosów na palcu pogrążając się w monologu. Pozwoliłam jej mówić. – Chyba zapomniał, że mówili ile masz lat. Bo ja pamiętam, zawsze chciałam mieć starszą siostrę. Poza tym rodzice wcześniej uziemili go w domu na ponad miesiąc i powiedzieli, że robi im na złość i tak naprawdę nie ma problemu. Wiesz to też nie było tak, że od początku był na niechętny. Po prostu przechodzi trudny okres, mama tak mówi.

PAST (ZOSTANIE WYDANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz