Zen Malik|01

1.3K 86 16
                                    

Poruszałam biodrami w rytm klubowej muzyki. Alkohol całkowicie zawrócił mi w głowie mimo, iż były to tylko dwa szoty. Dołączył do mnie jakiś mężczyzna, który pachniał nieziemsko. Zatraciłam się w zmysłowym tańcu z nim. Anielski chłopak zaproponował wyjście na zewnątrz. Zgodziłam się. Zapaliliśmy trawkę, a potem wyciągnął mnie na spacer. Był świetny. I spacer i mężczyzna towarzyszący mi. Kiedy znaleźliśmy się w ciemnej uliczce poczułam jego rękę na mojej talii. Moje serce zaczęło bić szybciej. Chłopak przyparł moje drobne ciało do ściany i przywarł wargami do moich pełnych ust. Nie odwzajemniłam jego gorącego pocałunki. Mimo alkoholu i emocji myślałam trzeźwo. Odepchnęłam mężczyznę, ten jednak nie dał za wygraną i rzucił się na mnie ponownie. Zaczęłam krzyczeć w miarę moich możliwości i szarpać się z nim. Kiedy ten przeszedł do rozpinania guzików mojej koszuli przede mną pojawił się brązowooki mulat. Jego czarne włosy były idealnie ułożone a zarost podkreślał idealną linię szczęki. Jego gorący ale jednocześnie ostry głos przerwał moje podziwianie anielskiego ciała.

-Hej koleś, ta laska chyba nie wygląda na chętną na igraszki z tobą w tym miejscu. Radzę ci zostawić ją w spokoju i nie pojawiać się więcej w tej dzielnicy albo twoja buźka nie będzie już taka słodka.

-A ty to kto? Obrońca dziwek, który spada z nieba w odpowiednim-nieodpowiednim czasie? Spadaj frajerze.

-Okej widzę, że jesteś żądny wrażeń.

Nie wiedziałam o co chodzi. Długo jednak nie musiałam czekać. Mulat odciągnął mężczyznę ode mnie i wymierzył mu cios prosto w twarz. Usłyszałam tylko głośny i przerażający krzyk ofiary bruneta a następnie kroki uciekającego mężczyzny.
 Nadal się bałam. Cholernie się bałam.

-Hej kochanie nic ci nie jest?

O em dżi!!!

Jaki on słodki. No nie wierzę. Od razu wróciła mi odwaga.

-Wszystko dobrze. Dzięki tobie. Kim jesteś?

-Kimś przed kim mama cię ostrzegała gdy byłaś mała. Zmykaj stąd laska. To nie jest miejsce dla ciebie.

-Może i nie, ale póki jestem z tobą jestem bezpieczna. Prawda?

-Skarbie słuchaj mnie lepiej. Wyjdziesz na tym świetnie. Wracaj do domu i zapomnij o mnie.

I odszedł. Po prostu. Zostawił mnie tu samą. Kiedy zniknął za rogiem ulicy moje nogi odzyskały sprawność i zaczęły biec w poszukiwaniu mulata. Jednak nigdzie go nie było. Wróciłam do klubu po moją przyjaciółkę. Przed budynkiem stały świetne auta. Na masce jednego z nich zauważyłam bruneta. Nasze spojrzenia się spotkały. Odwróciłam wzrok kiedy on zszedł z samochodu i podążał w moim kierunku. Czułam jak moje policzki pokryły się czerwienią.

-Mała, co ty tu jeszcze robisz?

-Um, ja właściwie wracam po moją przyjaciółkę. 

Naszą rozmowę przerwał jakiś jego znajomy

-Hej Malik! Gdzie wyrwałeś taką dupę?

-Spadaj leszczu. Nie twój interes.

Ok, to było nie kulturalne.

-Wiesz, jestem Zen. Zen Malik. A ty?

-Baśka. Baśka Palvin.

-Jebać twoją przyjaciółkę. Wsiadaj mala to cię podwiozę!

-Nie wiem czy powinnam to robić :(

-Teraz to wszystko i tak zabrnęło za daleko. Nie powinnaś przychodzić do tego klubu i zabawiać się  z nieznajomymi mężczyznami.

-Pewnie masz rację. Więc skorzystam z podwózki.

Prędkość z jaką jechaliśmy zatrzymywała bicie mojego serca. Tylko wygląd Zena przywracał mi tętno i to znacznie podwyższone. Jego twarz była idealna. Skupiona na prowadzeniu pojazdu a jednocześnie zrelaksowana dzięki papierosowi.

-Już jesteśmy skarbie.

Hej, skąd on zna mój adres? To mnie trochę przestraszyło. Wysiadłam z samochodu i bez słowa pognałam do domu. W duchu modliłam się, że więcej nie spotkać tego mężczyzny.

Niestety nie byłam bardzo pobożna i moje prośby zostały odrzucone.





(NIE)Typowe fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz