Rozdział 6

23 1 0
                                    

Na zdjęciu pokój Nancy.

Nancy poczekała dziesięć minut żeby jej matka poszła do siebie a następnie wyszła z pokoju do kuchnio-salonu. Podeszła do zniszczonego tostera i przyjrzała się mu.

"Jak to możliwe? Przecież stałam obok i widziałam, że kromka chleba nie była nawet zarumieniła, więc nie mogła się zapalić."-Myślała.

Poczuła wibracje w kieszeni spodni. Wyjeła swojego dotykowego SAMSUNGA z "drugiej ręki" i przeczytała SMS-a.

Od:Hay B.
Do:Ja
Spotkanie pod Dębem o 23.00

Szybko podpisała:

Od:Ja
Do:Hay B.
Dziewczyny też będą???

Od:Hay B.
Do:Ja
Wszystkie oprócz Nessy :'(

Od:Ja
Do:Hay B.
Ok będę ;-)

Odpisała a potem szybko schowała telefon do kieszeni. To była chyba jej najcenniejsza rzecz. Oszczędziła przez prawie pół roku pensję i napiwki jako kelnerka. Dlatego nie mogła pokazywać wspomnianego przedmiotu matce, która zapewne by go ukradła i sprzedała aby mieć pieniądze na papierosy i piwo.

Wieżcie lub nie, ale pani Colins już kilka razy okradła córkę z pieniędzy, biżuterii i telefonu.

Powiem wam coś więcej. Oprucz życia, miejsca do mieszkania i wiecznych krzyków matki, Nancy nie dostała kompletnie nic od "kochanej mamusi".

Gdy była mała opiekowali się nią sąsiedzi i opieka społeczna. Doskonale pamiętała jak państwo Bingang, Tobiash, White i Robertson przychodzili się wykłucać z jej matką. Gdy to nie pomogło a nie chcieli by dziewczynka trafiła do domu dziecka zaczęli jej pomagać. Składali się na podręczniki, zabawki oraz przybory szkolne i dawali stare ubrania po swoich dzieciach. Kiedyś nawet gdy Nancy miała 7 lat dobudowali do przyczepy dodatkowy pokój dla dziewczynki.

Nadal pomagali, ale teraz ta mała blond-włosa dziewczyna wyrosła i była wstanie sama zarobić na podręczniki, ubrania a także zrobić obiad. A już niedługo miała pujść na studia.

Nancy wyrwało z rozmyślań pukanie. Podeszła do dzwi i spojrzała przez judzasza.

" No, nie! To znowu ten spaśluch Derek. Najlepiej będzie udawać, że nikogo nie ma."

-Jane otwieraj! Wiem, że tam jeteś. Do jasnej cholery, otwieraj!!!

Derek Barnes był mocno otyłym facetem po czterdziestce. Wiecznie pijany, ostatni partner jej matki.

Na nieszczęście do kuchni weszła matka Nancy i otworzyła dzwi.

Nancy spojrzała z nieukrywaną złością na kobietę. Jak ona mogła, przecież wiedziała jak się zachowywał.

-Poczekaj chwilę pójdę po piwo.-Powiedziała Jane i wyszła z kuchnio-salonu.

Gdy Nancy chciała odejść do swojego pokoju pan Barnes klepną ją po tyłku. Dziewczyna odwróciła się zszokowana w jego stronę.

-Ile bierzesz za godzinę, laleczko?-Zapytał.

Dziewczyna mocno go spoliczkowała. Chciała uciec do swojego pokoju ale męszczyzna przyparł ją do ściany i wysyczał:

-Pożałujesz dziwko!

Nagle zaczął się cały trząść. Przestraszona Nancy wyszarpała się z jego uścisku i oddaliła się o kilka metrów. Wtedy męszczyzna przestał się trząść i upadł na podłogę.

Wtem do pokoju weszła pani Colins. Kobieta krzykneła i upadła na kolana przy Dereku. W tym czasie lekko zszokowana Nancy, nie tracąc zimnej krwi udała się do swojego pokoju i dosyć nie chętnie zadzwoniła po karetkę.

Kilka minut później sanitariusze wynosili pana Barnesa na noszach do karetki.

***


Godzinę później w szpitalu okręgowym w Seatle.

Justin Brown siedział zamyślony przy biurku.

"Jak to możliwe?"-Zastanawiał się.

Jego pacjent został porażony prondem. To w sumie nic dziwnego. Częst trafiali do niego tacy pacjenci. Ale dziwne było już to, że poparzenia pierwszego stopnia były tylko i jedynie na jego dłoniach. Jeszcze nigdy w całej swojej karierze nie widział czegoś takiego.

Bardzo wam dziękuję, że to czytacie. Nawet nie wiecie jaka jestem wdzięczna! Może właśnie się że mnie śmiejecie a może mnie rozumienie, ale mimo wszystko jeszcze raz bardzo wam DZIĘKUJĘ.

Sekretne życie ptakówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz