Rozdział 26.

1.1K 46 6
                                    

Patrzę przez okno na piękne niebo. Lecimy nad chmurami. Niesamowity widok. Wyjmuję telefon, aby zrobić zdjęcie. Kurde zapomniałam zadzwonić do taty przed wylotem! Szybko wybieram numer taty i dzwonię do niego.

- Halo? - słyszę w słuchawce głos młodej kobiety.

Dziwne.

- Um, halo? Mogłabym rozmawiać z moim tatą? - jakoś niezręcznie mi się zrobiło.

Nastaje krótka cisza. Po chwili ktoś się odzywa.

- Tak? - słyszę głos taty.

- Cześć tato.

- O, hej Violu. Kiedy wylatujesz?

-Ummm,właściwie... To ja już lecę. - krzywię się lekko.

- Co!? Jak to już lecisz?! Nawet do mnie nie zadzwoniłaś?! - tata zaczyna panikować.

- Tat... - przerywa mi.

- O której będziesz? Ile już lecicie? - zaczyna panikować, a ja się irytować.

- Tato, jak stewardesa nam powie,to od razu do Ciebie zadzwonię.

- Tak jak zadzwoniłaś przed wylotem? - słyszę że jest troszeczkę wkurzony.

Ale za co? Przecież nic się takiego nie stało jejku.

- Tato ale teraz chodzi o dojazd do domu. - śmieje się w miarę cicho żeby nie obudzić Fran, która jakąś chwilę temu zasnęła.

- Masz do mnie od razu zadzwonić gdy tylko będziesz znać godzinę.

- Okej. Muszę kończyć, bo nie chce obudzić Francesci.

- Jak to? Francesci? Mówiłaś mi, że ona jest z Włoch. Czemu z nią lecisz?

- Potem Ci opowiem. Do zobaczenia.

- Papa. - żegna się.

Rozłączam się i odkładam telefon na kolana. Opieram głowę o oparcie i podziwiam widoki, których już prawie nie widać, bo robi się coraz ciemniej. W końcu po kilku minutach zasypiam. Jednak nie na długo. Budzi mnie dzwoniący telefon. Patrzę na wyświetlacz i widzę nazwę kontaktu Diego. Przecieram szybko oczy i odbieram.

- Halo? - mówię zaspanym głosem i ziewam.

- Violetta? Hej. - chłopak wita się ze mną radośnie.

- Hej, co tam? - patrzę przez okno i widzę kompletną ciemność.

- Jak tam lot? Czekaj włączę Cię na tryb głośnomówiący.

Pewnie jest z chłopakami.

- Okej. Właśnie zasnęłam ale nie postałam sobie za długo. - mówię z rozbawieniem.

- Obudziłem Cię? To sorry, ale nudzi nam się.

- Wyślij mi kartkę z Madrytu! - słyszę głos Maxiego.

- Okej. Ale wyślij mi adres. - uśmiecham się.

- Czemu tak szepczesz? - pyta mnie Diego.

- Bo Fran śpi, zresztą jak większość samolotu i nie chcę nikogo obudzić.

- Aaa okej.

- Skończyliście już tą żałosną pogawędkę? - to León.

No oczywiście. A kto inny by tak powiedział? Muszę uważać na to co mówię.

- Spierdalaj. - mówi Broduey.

- Zajebać Ci cioto? - odzywa się León.

- Kurwa spokój! - krzyczy Diego.

Dangerous Love | ZAMKNIĘTEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz