Rozdział 39.

1.2K 57 17
                                    

- Dzięki. - odzywa się Fran, próbując wygramolić się z auta.

- Nie ma za co. - Federico podaje mi gitarę.

Kiwam tylko głową w podziękowaniu i wchodzę do budynku. Czekam na Fran, która żegna się z Federico. Dziewczyna po chwili stoi obok mnie i kierujemy się w stronę pokoju. Otwieram drzwi i pierwsze co robi Francesca, to rzuca się na łóżko.

- Ugh, Fran! Zdejmij buty! - karcę ją.

- No już, już... Nie lubię kiedy jesteś taką czyścioszką. - uśmiecha się do mnie, a ja wywracam oczami.

- Po prostu lubię, kiedy jest porządek. - tłumaczę jej.

To prawda. Nie lubię kiedy ktoś brudzi, a potem po sobie nie sprząta. Nie lubię kiedy rzeczy nie leżą na swoim miejscu. Nienawidzę kiedy ktoś zostawia resztki jedzenia lub bałagani. Jestem królową bałaganu, a uwielbiam sprzątać i lubię, kiedy jest porządek. Zazwyczaj wygląda to tak, że brudzę i bałaganię, a następnie po jakimś czasie zaczynam to sprzątać jak głupia. To właśnie ja.

Cała ja.

Siadam na łóżku i piszę do taty smsa. Trochę nie ta pora, no ale cóż. Dawno się z nim nie kontaktowałam.

*Hej, co u was?*

Odkładam telefon i wychodzę do łazienki. Biorę szybki prysznic. Włosy związuję w koka i próbuję ich nie zamoczyć, ponieważ nie mam ochoty suszyć włosów w środku nocy. Wychodzę z łazienki i ruszam w stronę pokoju. Przebrana już w piżamę, kładę się do łóżka.

- Fran, wyłączysz światło? - pytam dziewczynę z zamkniętymi oczami.

Leżę już w łóżku, dobrze się ułożyłam, idealnie okryłam i nie chce mi się już wstawać. Nie uzyskuję odpowiedzi.

- Fran? - nawołuję ją. - Fran? - niechętnie unoszę głowę i słyszę słodkie chrapanie dziewczyny.

Nie chcę jej budzić, więc decyduję się i wstaję. Podchodzę do włącznika i go naciskam. Światło gaśnie, a ja próbuję bezpiecznie dotrzeć do łóżka. Przykrywam się kołdrą. Próbuję zapaść w sen.

***

- Dobra! Do zobaczenia! - krzyczę z daleka do Ludmiły i Fran.

Idę w stronę ogromnych budynków. Mam ochotę na spacer więc idę jak najdalej. Kieruję się w stronę centrum handlowego, w którym byłam z dziewczynami, kiedy robiłyśmy zakupy na święta. Idę chodnikiem co jakiś czas mijając przechodniów i jadące samochody. Zatrzymuję się przy ogromnym wieżowcu. Unoszę głowę i ku moim oczom ukazuje się wielki plakat reklamujący najbliższy koncert z piosenkami Johna Lennona, o którym opowiadał mi Thomas. Powinnam chyba do niego zadzwonić i zapytać czy jego propozycja na wspólne wyjście jest nadal aktualna. Wyjmuję telefon, który zaczyna akurat wibrować. Na wyświetlaczu pojawił się numer Thomasa. Od razu odbieram.

- Hej. - witam się.

- Hej. Chciałem zapytać czy nadal chcesz ze mną wyjść na ten koncert? - pyta mnie Thomas swoim radosnym głosem, a ja nie mogę uwierzyć, że myślimy normalnie tak samo.

- Nie wierzę. - uśmiecham się sama do siebie i kręcę głową z niedowierzania.

- Co? - pyta zdezorientowany.

Thomas cicho chichocze.

- Tak, nadal jest aktualna. Wybierzesz się ze mną?

- Z wielką chęcią.

- Okej. To wpadnę po ciebie około 17.

- A kiedy w ogóle jest ten koncert? - pytam, zapominając, że przede mną wisi ogromny plakat z wszystkimi informacjami na temat wydarzenia.

Dangerous Love | ZAMKNIĘTEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz