Nigdy się nie poddawaj..

119 8 0
                                    

Rano obudził mnie odgłos pukania do drzwi. Po zapachu stwierdziłam, że to Jake i postanowiłam nie wychodzić spod kołdry. Na moje nieszczęście odgłos nasilał się z każdą minutą, aż w niewielkiej szparze pojawiła się głowa chłopaka.
-Deming, wstawaj. Spóźnimy się do szkoły -powiedział.
-Nigdzie nie idę.
-Dlaczego? Źle się czujesz?
-Nie twój interes.
-Deming..
-Weź głowę z mojego pokoju i idź sobie, okey?
-Ale..
-Wynoś się! -wykrzyknęłam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Jako wampirzyca potrafiłam poruszać, palić i gasić przedmioty bez kiwnięcia palcem. Po paru sekundach usłyszałam, że Jake schodzi po schodach na dół, a później kieruje się do samochodu. Po godzinie bezczynnego leżenie i motywowania się do wstania z łóżka w końcu mi się to udało. Wzięłam z szafy czarne rurki, luźny top tego samego koloru, bieliznę i udałam się pod prysznic. Kiedy już byłam ubrana i wyglądałam w miarę jak człowiek, zeszłam na dół i uszykowałam sobie śniadanie. Po umyciu talerza ubrałam moje czarno-bordowe glany, wzięłam plecak i ruszyłam do szkoły. Mimo koszmarnego samopoczucia postanowiłam, iż nie będę się załamywać, nie jestem zwykłą nastolatką.
Przy drzwiach wejściowych przywitała mnie Bella, Daisy i, o dziwo.. Bliss.
-Deming! Hej! -podbiegła do mnie Bella i mnie przytuliła.- Myślałam, że już dziś nie przyjdziesz.
-Przeliczyłaś się -odwzajemniłam uścisk.
-Deming, słuchaj, Bliss chce ci coś powiedzieć.
-Słucham cię Bliss.
-Chciałam cię przeprosić. Wczoraj zachowałam się okropnie, wybaczysz mi?
-Hmm.. Przemyślę to -powiedziałam z powagą, a kiedy zobaczyłam minę dziewczyny wybuchłam śmiechem.- Jasne, że ci wybaczę.
-Supi! A teraz chodźmy na matematykę.
Matematyka, historia oraz chemia minęła szybko, teraz miała być biologia. Na szczęście miałam ze sobą Bliss.
-Lis, mogę z tobą usiąść na biologii? -spytałam ją. Na znak zgody poprosiła bym nadała jej jakąś ksywkę.
-Pewnie, De -zaśmiała się.
Wchodząc do klasy zobaczyłam Jake'a, który siedział już w mojej eks ławce. Jego mina gdy mnie zobaczył była bezcenna, chyba na prawdę myślał, że zostanę cały dzień w domu. Biologia minęła w mgnieniu oka, teraz miał być wf, mój pierwszy wf w tej szkole.
Szatnia była dużo, spokojnie pomieściła by z 30 dziewczyn, i tyle chyba nas było w niej razem. W strojach wyszłyśmy na boisku, okazało się, iż mam wf z Daisy. Powiedziała mi, że siatkówka to główna gra w szkole i w nią najczęściej grają. Ubóstwiałam siatkówkę w starej szkole, byłam tam nawet kapitanem, dopóki moja siostra nie wygadała się o naszej rasie jakiemuś chłopakowi.
W czasie rozgrzewki zdążyłam obczaić, że w mojej grupie jest jeszcze Paul, Scott i.. Jake. Czy on zawsze musi psuć najlepsze momenty? -pomyślałam. Godzina rozgrzewki ciągła się w nieskończoność, nie mogłam doczekać się, aż dostanę piłkę do ręki. i będę mogła odbijać. Na drugiej godzinie nauczyciel jak i szkolny trener siatkówki kazał mi i Scottowi wybierać składy. Wampir na Wilkołaka? Może być ciekawie.. -to pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy w tamtym momencie. W mojej drużynie była oczywiście Daisy i parę osób, których nie znałam. Mój przeciwnik zaś wybrał wszystkich wilkołaków i jakieś osoby, które "nieźle grały" według niego.
-Deming, wszystko spoko itd., ale ja nie potrafię serwować -powiedziała mi Daisy kiedy ustawiłam ją na serwie.
-Dasz sobie radę, zobaczysz.
Jej pierwszy serw był marny, ale przy reszcie szło jej pięknie. Można by powiedzieć, że Daisy gra prawie najlepiej w naszym składzie, gdyby nie to, że troszkę jej pomagałam. Wszystkie jej zagrywki kończyły na polu obok stóp któregoś z wilkołaków, chyba, że zdążyli je odbić, wtedy trafiały ich w czoło. Mogę skromnie powiedzieć, że cela to mam niezłego. W końcu przyszła moja kolej na serwowanie, wszystkie moje serwy trafiały koło Jake'a, nie wiedziałam dlaczego, nie używałam mocy ani nie celowałam tam. Mecz skończył się wynikiem 25:23 dla mojej drużyny. Wilkołaki pokazały klasę.

Po wf'ie udałyśmy się z Daisy, Bellą i Lis do kawiarni. Umówiłyśmy się, że od jutra będziemy jeździły z Lis do szkoły, nawet sama to zaproponowała. Po mile spędzonym popołudniu nadszedł czas by zderzyć się z rzeczywistością - udać się do domu Jake'a.
Wchodząc do domu poczułam zapach dwóch wilkołaków, jeden był Jake'a, a drugiego nie mogłam zidentyfikować. Czułam narastającą ciekawość, aż zobaczyłam w salonie Logana.
-No, nareszcie jesteś krwiopijco! -wydarł się na mój widok.
-Też się cieszę, że cię widzę zmokły psie! -wykrzyknęłam z entuzjazmem.
-Ta, ta. Przejdźmy do rzeczy, chcemy się czegoś dowiedzieć o twojej rasie.
-Wiem o tym, już na początku mego tymczasowego zamieszkania tu mi wspominaliście o tym. Gdzie jest Jake?
-Za tobą -odpowiedział.- Mam popcorn, mieliśmy oglądać film.
-Okey, co chcecie wiedzieć? -spytałam ich.
-Wszystko. Dlaczego nie masz czerwonych oczu, czy słońce ci szkodzi, czemu odbijasz się w lustrze itd. -zaczął Logan.
-A więc tak. Czerwone oczy mam tylko wtedy gdy idę na polowanie, włączy mi się instynkt obronny, albo gdy zechcę kogoś przestraszyć. Słońce mi nie szkodzi, aczkolwiek razi w oczy. W lustrze odbijam się, ponieważ nie jestem z filmu. Fakt, iż umarłam nie oznacza, że nie mogę się przejrzeć w lustrze. Kły wysuwają mi się kiedy tego zechcę, potrafię kontrolować przedmioty, czytać w myślach i hipnotyzować ludzi, których umysł nie jest chroniony.
-Wszystko pięknie, ładnie, ale nie wierzę, że potrafisz czytać w myślach. To takie, nieprawdopodobne.. -powiedział mój przedmówca.
-Do prawdy? Właśnie myślisz, że wyglądam dziś wyjątkowo ładnie -spojrzał na mnie z rozdziawionymi ustami.- A teraz myślisz jak ja to robię.
-Dobra, stop. Nie chcę poznawać więcej jego myśli -powiedział Jake. Kiwnęłam mu porozumiewawczo głową.
-A jakieś słabe punkty? Jak was pokonać? Zabić? -dopytywał się jego kolega.
-Tego wam nigdy nie zdradzę. Nie zwariowałam. Jakieś jeszcze pytania?
-Nie, to wszystko, dzięki -odpowiedział mi współlokator.
-Super, umieram z pragnienia.
Wstałam i poszłam w stronę lodówki w poszukiwaniu woreczka krwi lub mrożonej herbaty. Nalewając do kubka herbaty zaczęłam nucić sobie jedną z wielu moich ulubionych piosenek zespołu Anberlin.
-Ładnie śpiewasz -Logan wystraszył mnie na tyle, że oblałam się napojem.
-Cholera, nigdy więcej mnie nie strasz, okey? -odparłam wkurzona
-Sorki, ale teraz mogę ci powiedzieć, że na prawdę wyglądasz dziś ładnie -mrugnął do mnie, wziął cole, pewnie dla siebie i Jake'a i wyszedł.
Stałam tak w odrętwieniu jeszcze parę minut. Czy właśnie wielki Logan, wróg wampirów powiedział, że ja, wampirka wyglądam dziś ładnie? -myślałam wchodząc po schodach do swojego pokoju. Z jednej strony było to miłe zaskoczenie, a z drugiej instynkt podpowiadał mi, że on coś kombinuje.

NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz