Początek Nowego Życia

162 14 2
                                    

Obudziło ją pukanie do drzwi. Z każdą chwilą jej leżenia bez ruchu odgłos stawał się coraz głośniejszy, aż do pokoju wtargnął młody Wilkołak i spojrzał na nią z ulgą.
-Myślałem, że uciekłaś albo coś sobie zrobiłaś -powiedział stojąc w progu.
-Nie mam dokąd i to by było bez celowe, żebym sb coś zrobiła musiałabym się pogryźć, a to byś słyszał -odpowiedziała uśmiechając się bez przekonania i siadając na łóżku.- Która godzina?
-6:50. Dlatego masz wiecznie owinięte nadgarstki? Bo się gryzłaś? -spytał.
-Nie ja. Nie okaleczam się. To była forma mojej kary.
-Kary? Za co?
-Dowiesz się w swoim czasie -wzięła ciuchy, a gdy go mijała dodała: -Pozwolisz, że pierwsza skorzystam z łazienki? Dzięki.
Jake stał jeszcze chwile zdezorientowany, otrząsnąwszy się zszedł na dół i przygotował śniadanie dla siebie i swojego gościa.
-Będziesz tak stała czy usiądziesz w końcu? -spytał z nienacka.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem? -spytała otępiała Deming.
-Nie zapominaj, że Ty śmierdzisz krwią.
-Niezły poranek. Chłopak, który chce ode mnie informacji na temat mojej rasy mówi, że śmierdzę.. No, dzięki.
-Dla ciebie ja śmierdzę zmokłym psem, chociaż twoje koleżanki mnie lubią.
-Wlewaj sobie dalej. To na pewno podbudowuje twoje ego, co? -spytała Wampirka z uśmiechem pod nosem zabierając się za jajecznice.
-W sumie, to ich szepty na mój temat lepiej działają na moje ego -powiedział i mrugnął do niej. Deming się zaśmiała.
Dokończyli śniadanie i Deming ruszyła do swojego pokoju. Siadając na łóżku usłyszała wibrację telefonu. Dzwoniła Bliss.
-Hejka Deming! Podjechać po ciebie do szkoły? -odezwała się dziewczyna.
-Nie, dzięki. Przejdę się.
-Jesteś tego pewna? Nie musisz sie obawiać, tata pożyczył mi szofera wraz z samochodem.
-Jestem tego pewna. Muszę kończyć Bliss, do zobaczenia w szkole -rozłączyła się, wzięła torbę i zbiegła po schodach na dół, bo usłyszała swoje imię.- Co jest Jake?
-Zaraz się zbieramy do szkoły, ubierz buty.
-Zbieramy to znaczy?
-Ty i ja, jedziemy do szkoły.
-Czym niby?
-Moim samochodem? Ubieraj buty i nie marudź, ja idę po plecak -rzucił przez ramię wbiegając po schodach.
Deming szybko ubrała buty i stanęła przy drzwiach. Pare sekund później Jake zszedł na dół, wziął kluczyki i ruszył w stronę samochodu.
-Nie zamykasz domu? -spytała Deming stojąc jak słup.
-Cholera, zapomniałbym. Zamkniesz? Klucze leżą na stole w kuchni -powiedział i zniknął w samochodzie. Deming najszybciej jak mogła poszła po klucze i zakluczyła dom. Wsiadając usłyszała Jake'a: -Po drodze wstąpie jeszcze po paru kumpli, także nie zdziw się.
-Spoko. Przecież nie ma nic fajniejszego niż przejażdżka do szkoły z bucami -burknęła pod nosem.
-Ci buce to moi kumple, więc uważaj na słowa -odpowiedział jej zaciskając szczękę.
W drodze do szkoły Deming siedziała cicho do momentu aż do samochodu wsiadł Paul i zaświecił oczami. Świetnie. Kolejny zmokły pies.. -pomyślała.

Hejka! Rozdział krótki, ale zawsze coś! Kolejny pojawi się gdy bd mogła korzystać z wattpada na komputerze. Autorka :)

NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz