Prolog

262 31 6
                                    

Rozdział 1

Siedziałam spokojnie na miękkim łóżku, wpatrując się w niewielkie okienko. Dookoła mnie rozciągały się tylko okrągłe ściany wieży. Patrzyłam przez to okno i nic. Nic, a nic. Tylko obłoki sunące po błękitnym niebie.

Nagle zobaczyłam czerwony róg pojawiający się w oknie. Coraz większy... Wielgaśna, przerażająca głowa smoka! Ogromne, czarne oczy i długa paszcza! Otworzył ją powolutku, pokazując mnóstwo ostrych jak szpilki zębów.

Niespodziewanie smok zamknął pysk, uśmiechnął się i powiedział:

-Jak ci się podobało, księżniczko? Wystarczy?

-Świetne, pani Różo, świetne!- odpowiedziałam- Zrób taką minę, a ci głupiutcy rycerze zaraz zwieją do domów. Wystraszymy ich na śmierć!- roześmiałam się.

Ja i Pani Róża mieszkałyśmy tutaj razem. Słyszeliście kiedyś o uwięzionej w zamku księżniczce, którą zazdrośnie pilnuje zły smok? To właśnie o nas! Jednak Pani Róża wcale nie jest zła. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego wszyscy tak myślą. To prawda, że jako smok jest bardzo duża i wygląda dość przerażająco... ale żeby od razu zła? Pomagamy sobie wzajemnie. Obydwie chcemy się stąd wydostać.

Smoczyca spojrzała gdzieś poza okno.

-O, Księżniczko! Mamy kolejnego gościa!

Zeskoczyłam z łóżka. Pobiegłam w podskokach do trójnogu okrytego tkaniną. Zsunęłam ją błyskawicznie i wpatrzyłam się w ciemną kulę. W niezwykłych kolorach zalśnił tam cały plan zamku.

-Pokaż mi bramę- poprosiłam.

W kuli wyświetliła się postać stojąca przed wejściem do zamku. Magiczna kula nie przedstawiała szczegółów, jedynie jednokolorową figurę w zbroi. Jednak kolor był bardzo istotny. Symbolizował wnętrze danej osoby. Ten rycerz lśnił się na zielono.

-Pani Różo, zielony to dobry kolor?

Nie odpowiedziała.

-A przystojny chociaż ten rycerz? - zapytałam z nadzieją. "Jak już mam się w nim zakochać, to niech chociaż będzie ładny."- pomyślałam. Smoczyca mruknęła coś w odpowiedzi.

-To zróbmy mu pierwszy test - powiedziałam. Pani Róża momentalnie rozwinęła ogromne, nietoperze skrzydła i poleciała w jego stronę. Rycerz przerażony wskoczył na konia i uciekł. "No trudno. Czyli to nie ten."

Dawno temu, kiedy jeszcze byłam malutka, do moich rodziców przyszła czarownica. Groziła im. Chciała mnie na zawsze zabrać z domu. Nie wiem dlaczego. Tatusiowi udało się ją przekonać, że to zły pomysł, wtedy czarownica postawiła inny warunek. Powiedziała, że zostanę uwięziona w wieży i uwolnić mnie będzie mógł tylko ten, w którym się zakocham. I który nie ucieknie przed smokiem.

Na początku przyjmowałyśmy tu rycerzy przyjaźnie, ale wielu z nich było niedobrych. Wcale ich nie obchodziłam. Chcieli tylko złota lub królewskiej korony po moim tatusiu, więc razem z Panią Różą wymyśliłyśmy testy, przez które musieli przechodzić, żeby się ze mną spotkać. Jednak nikt nie przeszedł wszystkich. Jeden był za brzydki i nawet go nie dopuściłyśmy, inny tchórzliwy, kolejny głupiutki, a następny okrutny. Nikt nie przeszedł wszystkich testów.

Dopóki nie pojawił się Złoty Chłopiec. Chociaż nie, jednak nie. Przecież on też nie przeszedł wszystkich prób.

Złoty ChłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz