Nie wiedziałam, ile czasu minęło, odkąd Piotr Wolski oddalił się w stronę sali gimnastycznej po tym nagłym telefonie, który otrzymał. Zdawałam sobie sprawę tylko z tego, że siedziałam na krześle bez celu, opierając łokcie o blat przyniszczonej ławki, na której nadal piętrzyły się stosy materiałów przeznaczonych na gazetkę szkolną, do której wieszania straciłam natchnienie.
Jeżeli się nie poruszę w ciągu następnych kilku minut i nie zabiorę się za dalszy ciąg, dyrektorka dopadnie mnie w ułamku sekundy i nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak to się może dla mnie skończyć.
Kiedy usłyszałam w końcu donośny dźwięk szkolnego dzwonka obwieszczający przerwę, wypuściłam z płuc resztkę powietrza.
Jak to mogło się stać? Za każdym razem, kiedy na mojej drodze pojawił się Piotr Wolski musiało się coś wydarzyć, co niestety nigdy nie wpływało na mnie pozytywnie.
No dobrze... dobrze...
Kilkanaście minut wcześniej uratował mnie przed zgubnym w skutki, upadkiem. Zapamiętam to do końca życia, ale w pamięci zakodowane mam również inne sytuacje, które zdecydowanie nie postawiły go w dobrym świetle.
- Olka! – podskoczyłam wystraszona na krześle, łapiąc się za serce. Przy okazji potrąciłam rulon papieru, który spadł z głuchym łoskotem na podłogę i potoczył się, aż do połowy obszernego korytarza pod same nogi... dyrektorki.
- Jaki ci idzie, Aleksandro? – zapytała uprzejmie, unosząc brwi, gdy mój wzrok spoczął na jej twarzy. Pochyliła się, a po chwili w jej ręce spoczął zagubiony rulon papieru.
Podniosłam się z krzesła i przywołałam na swoje oblicze wyraz przytomności i powrotu do realności.
- Można by powiedzieć, że cały czas do przodu – rzuciłam dziarsko, próbując zgarnąć z blatu pozostały materiał.
- Bardzo mnie to cieszy – ton jej głosu nie zmienił się, ale mogłabym przysiąc, że dostrzegłam lekkie rozbawienie, które odbiło się w jej oczach i kąciku ust.
- Mam też kilka pomysłów na następne – ale perfidne kłamstwo!
- Bardzo dobrze – pochwaliła mnie, by po chwili dodać – Gdy będziesz kończyła poszczególne gazetki, trzeba je sfotografować i zdjęcia umieścimy na stronie internetowej szkoły.
- Ma się rozumieć.
- Czekam na pierwsze wyniki – ponagliła mnie, podchodząc do ławki i odkładając rulon.
Na odchodnym obdarowała mnie uśmiechem, a ja, odwzajemniając go, odprowadziłam ją wzrokiem.
- Aleś wpadła! – usłyszałam za sobą przemądrzały ton głosu, Marty.
Stała opodal razem z Klarą i Natalią, przysłuchując się mojej rozmowie z dyrektorką, a teraz wpatrywały się niczym zahipnotyzowane w jej oddalającą się sylwetkę.
- O tym to sama dobrze wiem, niestety – westchnęłam pełna zrezygnowania, nie do końca wiedząc, czy na pewno miałam na myśli obowiązek nałożony na mnie przez dyrektorkę.
***
- Ale, dlaczego musieli zacząć to akurat teraz? – żachnęłam się, podpierając głowę na rękach, które wsparte były na kolanach, kiedy kilka dni później, siedziałam na ławce umiejscowionej przy grzejniku na szkolnym korytarzu.
- A, kiedy mieli to zacząć, według ciebie? – Marta wyraźnie nie rozumiała moich pretensji.
- W wakacje?
- Przecież, jak były wakacje Piotr nadal przebywał w Stanach.
- No to mógł przyjechać wcześniej – narzekałam. Wiedziałam, że rozmowa z Martą nie wniesie niczego nowego, bo bez względu na to, co powiedziałam, ona zawsze stawała po stronie Piotra Wolskiego.
CZYTASZ
Spacer po dachu (zawieszone do odwołania)
RomanceOna - szalona chłopczyca, której jedyną miłością jest deskorolka. On - poważny absolwent szkoły wyższej, dobrze zapowiadający się architekt. Dzieli ich wszystko - wiek, sposób postrzegania świata, środowiska z jakich pochodzą... Co wyniknie z ich sp...