- 4 -

188 4 0
                                    

- A może nie pójdę – debatowałam głośno, stojąc twardo przed drzwiami, na których umiejscowiono wytłuszczony napis: SEKRETARIAT – Malinowska chyba tego nie sprawdzi, co? Czy faktycznie pojawiłam się w gabinecie dyrektorki czy nie.

Marta spojrzała na mnie sceptycznie. Wyraz jej twarzy wyrażał wszystko, co chciała powiedzieć. Co ja sobie wyobrażałam? Zdecydowanie nie mogło mnie to ominąć. Czy tego chciałam czy nie musiałam złożyć wizytę naszej dyrektorce. Ciarki przeszły mnie wzdłuż pleców.

Westchnęłam głęboko.

- Żadnego wsparcia z waszej strony.

Marta z tym swoim zrezygnowanym wzrokiem, który błądził od podłogi do mnie i z powrotem, Natalia, która wciąż szukała czegoś wokoło z wielkim zainteresowaniem i Klara, skupiona na treściach zawartych w podręczniku od historii, który niezmiennie sterczał przed jej nosem.

Przewróciłam oczami.

- Raz się żyje – nieudolne pocieszenie. Nacisnęłam na klamkę drzwi, prowadzących wprost do sekretariatu. Nie stawiały większych oporów, niestety. Zawsze mogłabym zganić na drzwi, że nie chciały się otworzyć i dlatego i ja nie stawiłam się na dywanik do dyrektorki. Popukałam się, w myślach, po czole. Czy mnie naprawdę takie pomysły błądziły po głowie?

Uchyliłam je znacząco, żeby bez problemu znaleźć się w środku. Przywitały mnie jasnożółte ściany, na których widniały obrazy malarzy, których z trudem kojarzyłam. Tuż obok drzwi, po prawej stronie znajdował się rząd wyściełanych krzeseł w czarnym kolorze, które tak bardzo dobrze znałam. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale szybko przywróciłam się do porządku. Chyba nie powinnam cieszyć się z tego, że byłam tutaj jednym z najczęstszych gości, prawda?

Ruszyłam powoli do przodu wprost do długiego biurka, które zastawione różnymi dokumentami, broszurami i ankietami, nieco burzyło ogólny wystrój pomieszczenia, które uwieńczały liczne kwiaty, poustawiane na parapecie długiego okna i podłodze w wielkich i mniejszych donicach.

- Dzień dobry.

Żadnej odpowiedzi.

Pewnie za cicho to powiedziałam, pomyślałam z przekonaniem.

- DZIEŃ DOBRY! – wrzasnęłam, zadowolona z siebie, że mam tyle siły w płucach, kiedy biurko nagle podskoczyło.

Odsunęłam się zdecydowanym krokiem, wytrzeszczając oczy w przerażeniu.

- Dzień dobry, dzień dobry – moim oczom ukazała się pulchna, sympatyczna twarz otoczona kręconymi, krótkimi włosami o brązowej barwie – Aleś mnie wystraszyła, serduszko – zachichotała właścicielka barytonowego głosu.

Prychnęłam pod nosem, powstrzymując się z całych sił, aby się głośno nie roześmiać. Sekretarka dyrektorki, Asia Malczewska była pulchną panną, po czterdziestce, która samym spojrzeniem i sympatycznym wyrazem twarzy sprawiała, że człowiekowi robiło się ciepło na sercu. W jednej chwili wszystkie złe emocje, które skumulowały się we mnie, odkąd przekroczyłam próg domu zupełnie odpłynęły.

Panna Malczewska spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem, a moja ręka machinalnie powędrowała w stronę głowy.

- Mam coś na twarzy? – zapytałam, marszcząc brwi, kiedy moje palce wędrowały z jednego policzka na drugie.

Sekretarka zachichotała.

- Zastanawiam się tylko, serduszko, co tym razem cię tutaj sprowadza – stwierdziła śpiewnym głosem, kiwając zabawnie rękami i głową.

Skrzywiłam się.

- Nic takiego... - nie kłamałam, tak całkowicie. W końcu spóźnienie, kolejne z rzędu, chyba nie jest czymś nadzwyczajnym. Pokiwałam głową w zamyśleniu, zapewniając samą siebie.

Spacer po dachu (zawieszone do odwołania)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz