Kiedy znalazłam się na korytarzu, tuż za drzwiami sekretariatu, odetchnęłam z nieukrywaną ulgą. O mały włos, pomyślałam, wypuszczając resztkę powietrza. Jeszcze chwila, a z pewnością by mnie rozpoznali. Nawet nie chciałam myśleć, jakie byłyby tego konsekwencje.
Ale ja to mam jednak genialne pomysły, pomyślałam z nieukrywaną dumą, uśmiechając się sama do siebie. Panna Malczewska była wręcz przerażona. Naprawdę uwierzyła, że miałam coś na twarzy. Bardziej wolałabym jednak, żeby to oni uwierzyli i miałam dziwne przeczucie, że tego, mimo wszystko, nie kupili.
Westchnęłam. Najważniejsze było to, że udało mi stamtąd wydostać.
Odsunęłam się od drzwi, rozglądając się po korytarzu... pustym korytarzu.
Wytrzeszczyłam oczy. Nie, tylko nie to. Drugi raz w ciągu dnia spóźnienie, nawet ja nie potrafiłabym tego udźwignąć. Nie mogłam się spóźnić, nie znowu.
Ruszyłam przed siebie, ale w następnej chwili stanęłam w pół kroku, a moją głowę ogarnęła czarna pustka. Gdzie ja właściwie teraz powinnam pójść? Jaką mamy teraz lekcję? Był dopiero październik, więc nie zdążylam jeszcze całkowicie przyswoić sobie planu lekcji. Przecież rok szkolny dla ostatniej klasy licealnej trwał do kwietnia. Miałam jeszcze sporo czasu, żeby go zapamiętać.
Telefon zawibrował w bocznej kieszeni moich spodni. Sięgnęłam po niego bez wahania i spoglądając na wyświetlacz, kliknęłam, aby przeczytać treść wiadomości, która do mnie dotarła. Wysłała ją Natalia:
Odpowiadam na Twoje pytanie, które pewnie zadajesz sobie po wyjściu od dyrektorki: Mamy W-F w sali gimnastycznej na parterze :P całuski :)
Prychnęłam pod nosem, przewracając oczami. Moje najlepsze przyjaciółki, znały mnie, jak nikt inny. Co ja bym bez nich zrobiła?
Puściłam się pędem w stronę sali gimnastycznej, która znajdowała się tuż za rogiem. Ucieszyłam się, że tym razem nie będę musiała pokonywać miliona schodów, żeby dotrzeć na kolejne zajęcia. Tylko zastanawiałam się nad jednym, czy wuefistka da mi fory, mimo tego, że byłam, delikatnie mówiąc, lekko spóźniona. Modliłam się po cichu, żeby, jednak tak się stało.
Kiedy weszłam pośpiesznie do szatni, żeby przebrać się w strój do ćwiczeń, wpadłam na grupkę podekscytowanych dziewczyn, które nadal nie udały się na salę gimnastyczną. Spojrzałam na nie, zdezorientowana, ale po chwili dopadła mnie wewnętrzna euforia, która wymalowała na mojej twarzy szeroki uśmiech. W rzeczywistości, chyba nie byłam, aż tak bardzo spóźniona, jak pierwotnie uważałam.
Nawet nie zauważyły mojego przybycia, co mnie jakoś nie zdziwiło, biorąc pod uwagę, jak bardzo były pochłonięte rozmową.
Wśród tej grupy, dostrzegłam Klarę, Natalię i Martę, które siedziały na rogu szatni, na jednej z wyświechtanych drewnianych ławek, również z przejęciem o czymś rozmawiając. Dostrzegłam, że Marta trzymała w rękach gazetę. Dobrze wiedziałam, że to ten brukowiec, który z takim zaangażowaniem czytała. Wciąż marudziła o jakimś idealnym facecie, który miał wrócić ze Stanów Zjednoczonych lada dzień. Dziwnym trafem ten dzień nigdy nie nadchodził. Trudno było jej wybić z głowy, że w tej gazecie, do której codziennie się modliła, wypisywali same bzdury ku uciesze rozhisteryzowanych nastolatek.
Gazeta przeszła z rąk Marty do Natalii, a nawet powędrowała do samej Klary, co już całkowicie wydawało mi się, aż nader nieprawdopodobne, tym bardziej, że chociaż uparcie się wpatrywałam, nie mogłam dostrzec podręcznika do historii, który przecież bez przerwy przy sobie dzierżyła. Teraz nigdzie go nie było.
Dłużej nie czekałam. Byłam niezmiernie ciekawa, co też takiego się wydarzyło, że żadna z nich nie dostrzegała otaczającego ją świata. Stanowczym krokiem podeszłam do swoich przyjaciółek i wyrzuciłam z siebie bez zbędnych wstępów:
CZYTASZ
Spacer po dachu (zawieszone do odwołania)
Любовные романыOna - szalona chłopczyca, której jedyną miłością jest deskorolka. On - poważny absolwent szkoły wyższej, dobrze zapowiadający się architekt. Dzieli ich wszystko - wiek, sposób postrzegania świata, środowiska z jakich pochodzą... Co wyniknie z ich sp...