Wychodziłam do sklepu po dwóch dniach milczenia ze strony Justina. Nie będę się oszukiwać, bo naprawdę brakowało mi jego głupich SMS-ów i słabych żartów. Brakowało mi jego ciemnych oczu i jasnych włosów. Brakowało mi jego luźnych bluzek i tatuaży. Po prostu mi go brakowało.
*
Lodówka zaczynała powoli pustoszeć (Miley i Demi pochłaniają sporą część naszych zapasów), więc znowu wybrałam się do tego marketu. Niestety, ale tym razem nie wpadłam na żadnego superprzystojnego blondyna, więc wróciłam jak zwykle do domu.
Otwierałam drzwi, trzymając w zębach paczkę chipsów, gdy poczułam dwie spocone dłonie na moich biodrach. Zmroziło mnie, bo nigdy nie byłam w podobnej sytuacji. Oglądałam seriale takie jak CSI, ale nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego może mnie spotkać. To się działo gdzieś tam w świecie i nigdy nie przejmowałam się zbytnio takimi zdarzeniami. Wydawały mi się takie nierealne.
W przepływie adrenaliny zaczęłam się szarpać, ale zostałam uderzona z pięści w policzek. Ból rozlał się po całej mojej twarzy i uświadomiłam sobie, że nie mam żadnych szans.
-Słuchaj, laleczko, mam na imię Max, ale masz mnie nazywać Daddy, zrozumiamo?- zionął mi w twarz alkoholowym oddechem i złapał za brodę, żeby mnie pocałować. Przekręciłam głowę, żeby tego uniknąć.
-Spierdalaj- warknęłam, za co dostałam policzek. Zaczęłam krzyczeć- Zostaw mnie! Puść!
Już miałam się poddać, gdy usłyszałam czyjś głos.
-Nie słyszałeś, co powiedziała?! Spierdalaj!- wrzasnął Justin i uderzył go w tył głowy. Zaczął zamazywać mi się obraz przed oczami. Pamiętam jeszcze tylko, jak pijak się przewraca.
*
Obudziłam się...gdzieś, sama nie wiem gdzie. Nigdy tu nie byłam. I wtedy wszystko do mnie wróciło. Zakupy. Napad. Ratunek.
Ktoś przykładał zimny okład do mojego policzka. Justin.
-Wszystko okej?- zapytał, gdy zobaczył, że się obudziłam. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, gdy usłyszałam troskę w jego głosie. Uniósł kącik ust, a na jego twarz odmalowała się ulga. Byłam mu taka wdzięczna. Usiadłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Dziękuję- powiedziałam, czując jak łzy spływają po moich policzkach i moczą jego koszulkę. Byłam dla niego taka wredna, a on tak naprawdę od początku naszej znajomości mi pomaga.
-Nawet nie wiesz, jak mnie wystarczyłaś- odetchnął w moje włosy, co dało mi poczucie niezachwianego bezpieczeństwa.
-On był taki pijany, i dotykał mnie w taki sposób...- chlipałam, a on podniósł moją głowę, żeby na mnie spojrzeć.
-Nikt nie zasługuje, żeby dotykać cię w ten sposób- powiedział po chwili milczenia, a ja przysunęłam się, żeby pocałować go w policzek, ale Justin przyciągnął mnie i złączył nasze usta. Dobrze, że siedziałam, bo na pewno bym upadła. To było najlepsze co mnie do tej pory spotkało. Całował nieziemsko. Założył mi włosy za ucho, a drugą ręką gładził moje plecy. Zignorowałam nawet ból w twarzy, który pozostał po uderzeniu tego pijanego typa.
Odsunął się ode mnie i pocałował jeszcze w czoło, po czym pomógł wstać. Tak, ja też myślę,że powinnam już iść, choć wcale tego nie chciałam.
-Przyjdź lub zadzwoń, jakbyś czegokolwiek potrzebowała- uśmiecha się i odprowadza mnie pod drzwi.
*
Byłam naprawdę zmęczona wszystkim, co się dzisiaj stało. Czy ja na serio całowałam się z Bieberem? O mój Boże. Co ja najlepszego zrobiłam.
Zbliżyłam się do niego w zbyt intymny sposób. Ale co najgorsze, teraz przyjdą konsekwencje. Moje serce zaczyna bić szybciej, gdy o nim myślę. Taka jest przykra prawda.
Ja, Lilian Collins, zaczynam się zakochiwać w Justinie Bieberze.
-----------
Przepraszam, że wstawiam rozdział tak późno, ale nie miałam wcześniej czasu ;(
CZYTASZ
We're the best
Romance17-letnia Lilian ma przeciętne życie. Kilka koleżanek, żadnych kolegów. Jej sytuacja wynika z tego, że nikt nigdy się nią nie interesował tak na serio. Tak było do dnia wyjazdu na wakacje na obrzeża Los Angeles i poznania Justina, który komplikuje w...