Oficjalnie mogę powiedzieć, że się nie wyspałam. Przyczyna jest prosta: Kozia Dupa zamienił mój telefon w wibrator. Nie wiem co go napadło, ale jedno jest pewne- nudziło mu się. No bo po cholerę do mnie pisał do szóstej rano?!
Jest jedenasta, a ja wyglądam, jak rządne mordu zombie. Moje oczy są podkrążone, a włosy śmierdzą dymem z kuchenki (spaliłam wczoraj mrożoną pizzę). Dodać do tego moje ciemne włosy, w których utknęło sporo białych piórek z poduszki.
Schodzę na dół i zostaję tam Carę w towarzystwie Miley. Jak to możliwe, że one wstały tak wcześnie i wyglądają tak ładnie?! W każdym razie, jestem im wdzięczna, bo przygotowały mi kawę.
-Hej, a gdzie Demi?- pytam patrząc na Miley, która pali coś co przypomina papierosa, ale na pewno nim nie jest. Świetnie. Po prostu marzę o zapachu marychy o poranku.
-Nie dała się zwlec z łóżka. Powiedziała, że wpadnie wieczorem- zaśmiałam się, bo to znaczy, że nie ja jedyna miałam problemy ze wstaniem.
Chwyciłam kubek kawy, gdy mój telefon zawibrował.
Justin: nadal się gniewasz?
Lily: tak. Nie pisz do mnie. I nie dzwoń. Spadaj.
Justin: -,-
-Kto to?- zapytała Cara.
-Justin- przewróciłam oczami.- Dzięki, że dałaś mu mój numer. Teraz nie chce się odczepić.
-Jeszcze mi podziękujesz- zaśmiała się. Może jest do tego przyzwyczajona, bo jej numer regularnie pojawia się na drzwiach męskich ubikacji, ale ja nie jestem taka jak ona i w kontaktach mam tylko najlepszych przyjaciół i rodzinę.
*
Siedziałam w pokoju i oglądałam Rozpalić Cleveland, bo to mój ulubiony serial. Z mojego małego raju wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Cara wyszła gdzieś z Miley, więc musiałam iść i otworzyć.Gdy na progu zobaczyłam Justina, zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Czy ten człowiek naprawdę nie rozumie, co to znaczy "spadaj"? Po chwili znów rozległo się pukanie, ale zignorowałam je i wróciłam do oglądania serialu.
Justin: otwórz
Justin: nie bądź suką
Justin: proszę?
Justin: ech... :c
Ja p i e r d o l ę. Co za nachalny koleś.
Pukanie i esemesy ustało piętnaście minut temu. Nareszcie.
Stuk. Stuk. O nie.
Stuk. Stuk. Nie otworzę.
Stuk. Stuk. Stuk. Stuk. Stuk. Stuk. Ech.
Otworzyłam okno i stanęłam twarzą w twarz z Panem Kozią Dupą.
-Co ty tu robisz?- warknęłam.
-Zwiedzam- przewrócił oczami. On naprawdę jest taki bezczelny, czy tylko udaje?
-W takim razie żegnam- chciałam zamknąć okno, ale był szybszy i, niestety, silniejszy. Westchnęłam i uniosłam jedną brew, żeby pokazać mu, że czekam na wyjaśnienia. Westchnął teatralnie.
-Słuchaj, przepraszam, okej?- prychnęłam. Miałam ochotę zaśmiać mu się w twarz, tak jak on w tym markecie.
-Cytując ciebie, spieprzaj.
-No weź, serio przepraszam- spojrzałam na niego.
-A wiesz chociaż za co przepraszasz?
-Za to, że kazałem ci spieprzać, choć wcale nie chciałem, żebyś sobie poszła- patrzy na mnie, jakby serio żałował, więc westchnęłam i zrobiłam mu miejsce przy oknie, żeby mógł wejść do środka. Wyszczerza zęby, gdy widzi, że dałam za wygraną.
-Co oglądasz?- pyta rzucając się na łóżko i biorąc na kolana mojego laptopa. - Rozpalić Cleveland? Serio?-Czuj się jak u siebie- mówię sarkastycznie i kładę się obok zabierając mu laptopa.
-Czekaj, ty masz tu WiFi? Ej! To jest moje WiFi!- mówi z wyrzutem, jakbym mu zabiła matkę czy coś.
-Serio nazywasz się pussylover?- zaczynam się śmiać, a on jest nagle bardzo zainteresowany moim sufitem.
-To co oglądamy?- porusza brwiami w zabawny sposób.
-Kto powiedział, że my będziemy coś razem oglądać?- usłyszawszy to przykrył moją twarz dłonią i zabrał mi laptopa, wstukując coś w Google.
*
-Czy mi się wydaje, czy Justin Bieber opuszczał ten dom, gdy ja do niego wchodziłam?- zapytała Demi, gdy tylko otworzyła drzwi.
-Ta, mi też miło cię widzieć.
-O mój Boże! Mam nadzieję, że nie robiliście różnych rzeczy- powiedziała sugestywnym tonem.
-Nie. Był tutaj, żeby mnie przeprosić, bo pokłóciliśmy się na tej jego imprezie- wzruszam ramionami, a moja przyjaciółka patrzy na mnie, jakby zobaczyła UFO.- No co?- pytam.
-Nic- kręci głową.- On po prostu nigdy nie przeprasza.
Na moją twarz mimowolnie wypełza uśmiech, bo przez moment czuję, że jest coś co mnie wyróżnia. Szybko otrząsam się z tego uczucia, jednak dobry humor zostaje mi do chwili, w której zasypiam.
------------
Czy akcja nie rozwija się trochę za szybko? Btw jednak zmieniłam okładkę.
CZYTASZ
We're the best
Roman d'amour17-letnia Lilian ma przeciętne życie. Kilka koleżanek, żadnych kolegów. Jej sytuacja wynika z tego, że nikt nigdy się nią nie interesował tak na serio. Tak było do dnia wyjazdu na wakacje na obrzeża Los Angeles i poznania Justina, który komplikuje w...