To nie jest randka

254 14 0
                                    

Wróciłam do domu na tyle wcześnie, żeby Cara myślała, że wcale z niego nie wychodziłam.

Oparłam się o okienny parapet w mojej sypialni i zauważyłam, że po kuchni Justina porusza się postać, najprawdopodobniej on. Ale potem pojawiła się druga osoba o typowo damskich kształtach. Och.

Poczułam nieprzyjemne ukłucie w brzuchu i przymknęłam oczy. No tak, co ja sobie myślałam. To, że przygarnął mnie jak jakiegoś bezdomnego, nie znaczy, że od razu zrezygnuje z dziewczyn, które lepią się do niego jak muchy do gówna.

Może to, co powiedział wczoraj naprawdę mi się przyśniło?

Justin: Dostałem od siostry dwa vouchery do kina. Pójdziesz ze mną? :D

Moje serce prawie wyskoczyło z piersi. Randka?

Lily: Zależy jaki film wybierzesz ;)

I tak bym poszła, ale chciałam udawać niedostępną i podroczyć się trochę. Jestem żałosna.

Justin: pójdziemy na co chcesz...?

Lily: Na którą mam być gotowa?

Justin: 19 :))

*

Oficjalnie oświadczam, że jestem rasową babą. Przez godzinę wybierałam ciuchy, a potem stwierdziłam, że nie pasują. Dwie minuty przed wyjściem zdecydowałam się na granatową bluzkę i czarną spodniczkę do połowy uda. Do tego czarne botki na płaskiej podeszwie i włosy upięte w kucyka. Nie robiłam makijażu, bo nie chciałam, żeby pomyślał, że się staram. Choć tak naprawdę to się staram.

Z bijącym sercem wsiadłam do czerwonego ferrari i stwierdziłam, że przy Justinie wyglądałam jak bezdomny. Miał na sobie baysbollówkę i czarne jeansy. Jak można wyglądać tak świetnie, nie robiąc absolutnie nic?

Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek, co było na maksa rozbrajające. Spuściłam wzrok i uniosłam jeden kącik ust.

-Gdzie jest to kino?- zapytałam, żeby przerwać niezręczną ciszę.

-Tak właściwie, to nie jedziemy do kina- powiedział zatrzymując się na światłach.

-W takim razie, gdzie mnie zabierasz?
-Nie powiem ci- uśmiechnął się łobuzersko i ścisnął moje kolano, przez co od razu się spięłam. Takie drobne gesty z jego strony kompletnie mnie dezorientowały.

*

Zatrzymaliśmy się przed jakąś restauracją, która sprawiała wrażenie taniej. Poczułam drobne rozczarowanie.

-Co my tu robimy?- zapytałam.

-Zabieram cię na kolację- zaczął, otwierając przede mną drzwi. Założę się, że zrobił to tylko dla tego, bo chciał gapić się na mój tyłek- Wiem, że to nie robi wrażenia, ale mam sentyment do tego miejsca.

-Jest w porządku- uśmiechnęłam się i poczułam jego dłoń wslizgujacą się w moją, gdy prowadził mnie do stolika.

Zamówiliśmy jakieś proste dania, ale i tak nie mogłam się skupić na jedzeniu.

-Czy to jest randka?- zapytałam, gdy ogarnął mi pasemko włosów, które wypadło z koka.

-Nie,  to nie jest randka. To moja desperacka próba przekonania cię do mnie- powiedział i zaśmiał się- Jak mi idzie?

-Jak na razie wspaniale- zaśmiałam się- A teraz przestań udawać materiał na męża i odpowiedz na jedno moje pytanie-spojrzałam na niego, a on pokiwał głową dając mi znak, żebym kontynuowała- Dlaczego ja? Dlaczego uczepiłeś się mnie, mimo że masz tabuny łatwych i chętnych panienek?- patrzył na mnie przez chwilę, po czym wziął głęboki wdech.

-Właśnie dlatego, że nie jesteś łatwa i chętna. I w przeciwieństwie do innych dziewczyn, sprawiasz, że nie jestem pewny- uniosłam brew skrywając to, jak miło mi się zrobiło po tych słowach.

-Na przykład?

-Na przykład nie jestem pewny, czy mogę zrobić to- nachylił się nad stołem i złączył nasze usta. Byłam bardziej w szoku niż powinnam być, ale szybko oddałam pocałunek. To było tak zajebiste uczucie. Odsunął się ode mnie i patrzył na moje wargi, jakby się nad czymś zastanawiał.

-Chcesz stąd wyjść i pojechać do mnie?

--------------

Oj chyba coś za słodko się zrobiło :P
Mam jeszcze wiadomość, że ostatnio nie wyrabiam się z pisaniem rozdziałów, więc będą dodawane co dwa dni. ;(

We're the bestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz