25 maja.
Obudziłem się jak zwykle spóźniony, zerwałem się z łóżka i skacząc po pokoju zacząłem ubierać się w swój garnitur w którym musiałem chodzić do pracy, nawet nie miałem czasu by zjeść śniadanie zdążyłem tylko zostawić Harremu kartkę z napisem "Kocham Cię" którą pisałem mu codziennie, już od sześciu lat. Wybiegłem z naszego mieszkania i po znalezieniu kluczyków w kieszeni wsiadłem do tego pieprzonego rzęcha zwanego potocznie moim autem.
-No weź odpal.-Jęczałem prosząc.-Proszę cię! Zatankuje cię dzisiaj do pełna tylko weź kurwa mać odpal.-W końcu po piątej próbie mi się udało, samochód odpalił a ja mogłem już w spokoju pojechać do pracy, no może nie aż w takim spokoju bo James na pewno nieźle opierdoli mnie za to spóźnienie, fiut jebany. Mówiłem już że go nienawidzę? Nie? To teraz mówię, nienawidzę go! Pieprzony lizus, w życiu wylizał więcej dup niż ja kiedykolwiek miałem zamiar, choć to ja jestem gejem. Ale dzisiaj postanowiłem się nim nie przejmować, to jest nasz dzień, mój i Harrego i nic nie jest w stanie mi go zepsuć. Po wejściu do biura od razu spodziewałem się opieprzu, ale James nie był na mnie zły, uśmiechnął się blado mówiąc mi cześć i nawet spytał czy wszystko w porządku, odpowiedziałem że tak no bo co innego miałem powiedzieć, po za tym James nie był osobą której kiedykolwiek chciałbym się zwierzać. Zabrałem się za moją jakże "interesującą" pracę, do 12:30 był zajęty tym co zawsze ale równo o 12:31 zrobiłem sobie przerwę na odsłuchanie wiadomości od Harrego. To już było tradycją, co roku w ten sam dzień, o tej samej godzinie robiłem sobie przerwę i słuchałem wiadomości którą Harry nagrał mi na sekretarce w dzień naszego ślubu. Rozsiadłem się wygodnie w swoim fotelu i przymykając oczy przyłożyłem telefon do ucha i nacisnąłem play.
-Cześć misiaku.-Usłyszałem jego wesoły głos.-Urwałem się z Zaynem z zajęć i idziemy szukać jakiegoś baru gdzie będziemy mogli wyprawić wesele. Jestem taki podekscytowany.-Zapiszczał.- Mam nadzieje że ten fiut wypuści cię dzisiaj wcześniej z pracy bo chcę ostatni raz zerżnąć twoją kawalerską dupę.-Wysapał do słuchawki ponętnym głosem.-Dobra kończę bo Zayn jest co najmniej zdegustowany moją wypowiedzią.-Zachichotałem, zawsze chichoczę przy tym momencie.- Kocham cię, papapap misiaku.-Cmoknął w słuchawkę.-Znajdziesz mnie przy ołtarzu.-Powiedział po czym się rozłączył, włączyłem to sobie jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz. W końcu o 13:14 wróciłem z powrotem do pracy, muszę się dzisiaj wcześniej zwolnić żeby przygotować kolację więc teraz już bez obijania. O 15:28 zadzwonił do mnie Liam.
-Hallo?-Odebrałem, nie miałem czasu na rozmowę bo zostało mi jeszcze pół godziny do wyjścia a nadal miałem wiele do zrobienia.
-Cześć Lou.-Powiedział wesoło.-Zastanawialiśmy się z Nillem czy nie chcesz dzisiaj z nami gdzieś wyjść, do jakiegoś baru, upijemy się będzie fajnie.
-Li przecież wiesz że nie mogę, mamy dzisiaj rocznicę.-Powiedziałem wkurzony, jak on mógł o tym zapomnieć.
-Louis..-Zaczął ale nagle zamilkł, w tle usłyszałem głos Nialla.-No dobra to może kiedy indziej, miłego wieczoru.-Westchnął smutno.
-Dziękuje.-Powiedziałem po czym rozłączyłem się, co mu dzisiaj odpierdoliło?
O 16:20 już byłem w supermarkecie robiąc zakupy na dzisiejszą kolację, zrobię dzisiaj kurczaka bo Harry uwielbia kurczaka, pod każdą postacią. Po zrobieniu zakupów pojechałem do parku, to także było już tradycją, co roku przychodziłem tutaj na plac zabaw, siadałem na huśtawkę i bujałem się przez chwilę, tak jak pewnego dnia gdy byłem tu z Harrym.
-Nie jesteś za duży na huśtawkę.-Zapytała jakaś dziewczynka siadając na drugiej huśtawce.
-Nigdy nie jest się za dużym na huśtawkę.-Odpowiedziałem jej z szerokim uśmiechem.
-Jak masz na imię?
-Louis a ty?
-Maggie.-Podała mi swoją malutką rączkę, mogła mieć tak z jakieś siedem lat, uściskałem ją uprzejmie.-A co tutaj robisz?-Zadała kolejne pytanie, była typem ciekawskiego dziecka, dało się to usłyszeć w jej głosie gdy zadawała pytania.
-Wspominam.
-A co?
-Jak mój mąż mi się tutaj oświadczył.-Odpowiedziałem z szerokim uśmiechem, w mojej głowie pojawił się obraz loczka padającego przede mną na kolana i proszącego mnie żebym wyszedł za niego za mąż, byliśmy wtedy szczeniakami a już wiedzieliśmy że to uczucie na całe życie.
-A kiedy to było?
-Siedem lat temu.-Odpowiedziałem, to może było dziwne ale odczekaliśmy równo cały rok żeby się pobrać i tym sposobem rocznicę zaręczyn i ślubu mamy w tym samym dniu.
-I ty przychodzisz tutaj tak co roku?
-Tak.
-Wow, to ty musisz go mocno kochać.-Powiedziała Maggie w zadumie.
-Tak właśnie go kocham.
-Muszę już iść.-Zerwał się z miejsca widząc że jakaś kobieta macha w jej stronę.-Pozdrów go ode mnie.-Powiedziała machając mi na pożegnanie.
-Tak zrobię.-Odmachałem jej, chwilę jeszcze tak posiedziałem po czym wróciłem do domu i wziąłem się za robienie kolacji. Na stole wciąż leżała kartka którą na rano zostawiłem Harremu, on nigdy ich nie ruszał ale byłem w stu procentach pewien że je czyta. O dwudziestej wszystko było już gotowe, stół był zastawiony, wszędzie paliły się świeczki a w tle po cichu leciały nasze ulubione piosenki. Ubrany w garnitur usiadłem na krześle po czym nalałem wina do naszych kieliszków, uśmiechnąłem się szeroko i unosząc kieliszek w górę powiedziałem.-Wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy kochanie.-Ale odpowiedziała mi cisza, w końcu Harry nie żyje już od pięciu lat.
Napisałam to dwa lata temu, trochę smutne i trochę creepy ale nie jest chyba najgorsze i to jedyny raz gdy uśmierciłam głównego bohatera.