Rozdział 6

1.2K 82 7
                                    

Siedziałam na sofie z bandażem w jednej ręce i wodą utlenioną w drugiej. Stiles siedział naprzeciwko mnie z rękami wyciągniętymi przede mną. Od nadgarstków aż do łokci miał mnóstwo rozcięć, z których lała się krew. Mimo tego, że sam sobie to zrobił, widać było, że cierpi. Bardzo. Po jego policzkach leciały łzy.
Patrzyłam na jego rany przeklinając się w duchu, że nie umiem złagodzić jego bólu. Rany były za głębokie na zwykły opatrunek. Musimy działać szybko, stracił dużo krwi.
- Posłuchaj, musimy pojechać z tobą do szpitala.

Stiles popatrzył na mnie blagalnym wzrokiem.
- N-nie, proszę, tylko nie to. - Znów zobaczylam łzy, a on zaczął strasznie się trząść. - Tam jest mój ojciec.

Teraz to ja miałam ochotę się rozpłakać. Nie mogłam patrzeć jak cierpi. Fizycznie i psychicznie.
Mnie bolało to równie mocno.

- Stiles, wiem co czujesz, ale... - nie zdążyłam dokończyć, bo Stiles nagle krzyknął.
- WCALE NIE, NIE MASZ POJĘCIA CO CZUJĘ! - wyrwał mi swoje ręce, gwałtownie wstał z łóżka i wybuchł płaczem.
- ACH TAK!? CZYLI TWIERDZISZ, ŻE WCALE NIE MAM OJCA, KTÓRY UMARŁ NA RAKA!? ŻE WCALE NIE MAM MATKI, KTÓREJ NIE MA W DOMU CAŁY CZAS I NIE PIEPRZY SIĘ Z PRZYPADKOWYMI FACETAMI ZA JAKIMIŚ TANIMI KLUBAMI?! - wydarłam się.
Łzy leciały mi po policzkach. Przez nie nie widziałam nic, tylko rozmazane krztałty i kolory. Szybko przetarłam oczy ręką. W tej chwili musiałam być silna. Dla Stiles'a.
On już nie płakał tak bardzo. Po prostu stał na środku pokoju i patrzył się na mnie. Wydawał się być po prostu smutny.
- Księżniczko... przepraszam, ja... - podszedł do mnie i wziął moją twarz w dłonie. - Nie chciałem, nie miałem tego na myśli....Ja też cierpię. Nie mam już nikogo oprócz ciebie...

Nie dokonczył, bo zamknęłam oczy i mocno go pocałowałam.

Jego usta były słone od łez. Tym gestem chciałam uśmierzyć ból. I mój i jego.

Znów poczułam niesamowite uczucie, którego nie da się po prostu opisać.

Miłość.

Odnalazłam jego policzek i zaczęłam delikatnie go głaskać, a on złapał mnie w talii i przyciągnął bliżej siebie.

Nasze pocałunki staly się coraz bardziej namiętnie. W końcu padliśmy na łóżko. Przerwaliśmy na chwilkę, żebym mogła zdjąć jego koszulę. Nagle przypomniałam sobie o ranach na rękach Stiles'a. Popatrzyłam w tamto miejsce, ale... żadnych ran nie było.
Nie wiem, ile czasu patrzyłam się na jego ręce. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.
- Stiles. - Chłopak popatrzył się na mnie. - Popatrz.
Wskazałam na jego rękę. Kiedy zobaczył albo raczej nie zobaczył tego, co miał zobaczyć, wstrzymał oddech. Pogładził swoje nieistniejące wcięcia na skorze, nie mogac uwierzyć własnym oczom.
- Jak to się stalo?
- Nie wiem. - Stiles spojrzał na moje usta. - Ale to nie ważne. Ty jestes teraz ważniejsza.
Nasze usta znów połączyły się w namiętnym pocałunku. Na oślep gładziłam jego czarne wlosy, a on posadził mnie sobie na uda. Jego dłonie zaczęły błądzić po moich nogach, a ja zajęłam moją bluzke. Już miałam rozpinać pasek jego spodni, ale Stiles otworzył oczy i wyszeptał:
- Jesteś tego pewna?
Nie zastanawiałam się długo.
- Kocham Cię, Stiles.

Popatrzył sie na mnie jakbym była najpiękniejszą dziewczyną, jaką widział. Przeszły mnie ciarki.

- Ja Ciebie też, Księżniczko.

Uśmiechnęłam się do niego, a on pochylił się nade mną. Odnalazłam jego usta.

**************************

Obudziłam się wtulona w piers Stiles'a około 11 rano. Był ciepły, majowy poranek. Leżałam zupełnie naga pod kołdrą razem z moim zupełnie nagim chłopakiem. Stiles'em.
Obejmowałam go leżąc na boku, a on leżał na plecach z ręką na moim ramieniu.
Wdychałam jego zapach, powoli i mocno. Pachniał potem, gruszkowym żelem pod prysznic i świeżo skoszoną trawą. Kompozycja idealna.

Telefon chłopaka zawibrował. Powoli sięgnęłam po niego i przeczytalam wiadomość ze szpitala. Pisali, że Stiles musi jak najszybciej złożyć papiery dotyczące jego ojca.
Co za świnie...

Postanowilam wstać i się ubrać, więc jak najciszej mogłam wstałam z łóżka. Podeszłam do krzesła, które stało najblizej łóżka i zajęłam z niego moje ubranie. Następnie weszłam do łazienki.
Pierwsze co zobaczyłam, to krew w umywalce. No tak, zapomniałam o niej. Szybko ubrałam się, znalazłam jakieś środki do czyszczenia lazienki w szafce i zabrałam się do szorowania krwi.

Kiedy skończyłam, usłyszałam szelest za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Stiles'a w bokserkach i szarej koszuli. Uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry, Księżniczko. - Podszedł bliżej, położył mi ręce w talii i pocałował w policzek.

Taki mały gest, a daje tyle przyjemności.

- Stiles, kiedy spałeś, dostałeś sms'a...ze szpitala. - Jego oczu pociemniały na chwilke. - Pisali, że musisz jak najszybciej podpisać jakieś papiery w związku z...tą sprawą.

Stiles nic nie powiedział. Wyszedł z łazienki, założył spodnie i wziął głęboki wdech.
- Wiesz, jeśli chcesz, mogę jechać z tobą... - powiedziałam, ale on mi przerwał.
- Nie, dziękuję Ci, ale... chcę się z nim pożegnać... sam.

Kiwnęłam głową.

- Rozumiem. - Podeszłam do niego i zlożyłam pocałunek na jego ustach. - Uważaj na siebie.
- Ty też, Księżniczko.

Ostatni raz spojrzałam na niego, a potem wyszedł z pokoju.
Przez chwilę stałam bez ruchu na środku pokoju, aż usłyszałam, jak drzwi na dole się zamykają.

Wróciłam do łazienki i już miałam się rozbierać, żeby zrobić sobie kąpiel, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Mimowolnie uniosłam brew. Czyżby Stiles o czymś zapomniał albo się rozmyslił? Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.

Nie mogę oddychać.
To sen.

Przede mną stała postać z koszmarów.
Nie mogłam dłużej patrzeć.

Straciłam przytomność.

Princess [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz