Rozdział 9

284 15 4
                                    

Nadszedł czas felernego szlabanu.

Może dziwnie to brzmi, ale chciałam zrobić wrażenie na profesorze (To nie jest dobre sformułowanie. Raczej miałam gdzieś jakim wzrokiem na mnie patrzy. Miałam po prostu dość wyzwisk) . Nie wiem czemu, ale poszłam za głosem serca. Ubrałam zwykłą białą bluzkę 3/4 z średnim dekoltem, czarne spodenki i baleriny, oraz czarny wisiorek z sercem.

Postarałam się okiełznać włosy różdżką i przyznam, że były nawet znośne.

Wzięłam torbę i spakowałam do niej to co zawsze, czyli książkę długopis, notes, papierosy i zapalniczkę.

Niestety. Byłam najlepszą uczennicą od czasu Roweny Rawenclow, ale każdy ma wady. Moją było właśnie palenie.

Tak przygotowana ruszyłam na moją karę.

Zatrzymłam się dopiero przed drzwiami gabinetu profesora i wzięłam głęboki oddech po czy zapukałam trzy razy.

W mgnieniu oka drzwi się otworzyły, a w nich stanął profesor.

Zmrużył oczy i przetaksował mnie wzrokiem.

-Wejść.

Bez słowa wykonałam polecenie.

-Hmmm. Droga panno Granger... Jeszcze nie do końca wybrałem dla pani zajęcie... Woli pani... Szorować brudne kociołki, oddzielać zgniłe gumochłony od tych użytecznych, czy raczej suszyć muchy siatkoskrzydłe?

-Co pan uzna panie profesorze - postawiłam na posłuszność. Lepiej już sobie nie grabić u Snape'a.

-Hmmm... Skoro Panna-Wiem-To-Wszystko nie wie co zrobić i jest wyjątkowo posłuszna... Zrobimy eliksir - rzekł Severus, a ja w duchu podziękowałam dumie za poświęcenie.

-W takim razie jaki eliksir stworzymy panie profesorze?

Snape machnął różdżką, a na tablicy pojawił się przepis na... Eliksir Wielosokowy.

Doskonale wiedziałam jak go zrobić, w końcu umiałam go już w drugiej klasie.

-Proszę się udać po składniki i kociołek.

Tak też zrobiłam.

Wzięłam kociołek i wpakowałam do niego wszystkie składniki, niestety nie wszystkie się mieściły i nieszczęśliwym trafem słoiczek ze sproszkowanym rogiem dwórożca wypadł mi z koszyka i rozbił się o kamienną posadzkę.

-GRANGER! CO ŻEŚ NAROBIŁA?!

Odłożyłam spanikowana kociołek na jakiś stolik, uklękłam i zaczęłam zbierać składnik do jakiegoś pustego słoika starając się oddzielić go od szkła.

Przez drzwi wparował wkurzony (to mało powiedziane) mistrz eliksirów i zaraz się uspokoił.

-Jezu Granger... To tylko róg dwórożca, spokojnie. Pozatym nie musisz mi składać pokłonów, choć przyznam szczerze fajnie to z tej strony wygląda- sarknął, a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

-Co?! - oburzyłam się.

-Wstawaj Granger.

Zrobiłam to o co mnie prosił, jednak nadal nie dotarło do mnie co powiedział przed chwilą.

...Przyznam szczerze fajnie to wygląda z tej strony...

...fajnie to wygląda...

Jak to "fajnie"?!

Severus jednym ruchem sprzątnął proszek i zbite szkło.

Popatrzył się na mnie z rozbawieniem, ale stałam niewzruszona.

-Tak się nie traktuje kobiet.

-Ah... Co ty wiesz o traktowaniu kobiet, Granger?

-Dużo. Widzę, że pan nie, skoro stać pana na coś takiego - burknęłam.

Zrobił dwa powolne kroki w moją stronę.

-Jesteś tego pewna?

-Jak nigdy - powiedziałam i założyłam ręce na piersi. To właśnie tam profesor zawiesił swój wzrok.

Podszedł do mnie i szepnął:

-Może potem się dowiesz, że Snape potrafi nie tylko traktować kobiety, ale także im dogodzić. A teraz do eliksiru... - zamruczał.

Dokładnie jak w moim śnie.

-Tylko zepnij włosy, bo wiesz co może się zdarzyć.

-Tak wiem! Musi mieć pan dobry widok na piersi swojej uczennicy - powiedziałam oskarżycielskim tonem, chociasz czułam się genialnie z tym, że pociąga tego faceta.

On tylko popatrzył na mnie chłodno i odszedł sprawdzać jakieś kartkówki.

Tak oto zaczęło się wszystko...

101 przygód panny GrangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz