Rozdział 7

56 2 0
                                    

Jessica stanęła jak wryta. Jej odczucia były takie sprzeczne. Z jednej chwili pragnęła rzucić się w Patrick'a ramiona, ale z drugiej wolała pozostać w swoim rzeczywistym świecie. To nie jest facet dla mnie, to nie jest facet dla...- Nie daj się prosić... zapraszam - spojrzał na nią uwodzicielskim spojrzeniem. Czyżby to oznaczało,że jednak coś dla niego znaczy?- Nie wiem czy... czy powinnam - odparła zasmucona.Wiedziała z czym się to wiąże.- Nie opowiadaj głupstw - odparł, po czym nie zważając na to czy chcę czy też nie, pociągnął ją za rękę w stronę limzuzyny. Może i chciała stawiać mu opór, ale nie mogła, nie potrafiła. Miał w sobie to coś, co sprawiało,że nie potrafiła się na niego gniewać. Tak było i teraz. Kiedy znaleźli się już obok limuzyny, szofer otworzył im drzwi, a oni wsiedli do środka. Tym razem był to nieco inny rodzaj pojazjdu, przynajmniej od wewnątrz, wszystko w środku, jak i tapicerka były obłożone białą skórą. Wygladała pięknie na tle perłowego uśmiechu Patrick'a.Szofer zamknął drzwi, po kilkunastu sekundach ruszyli. Zapanowała niezręczna cisza. Jessica nadal złościła się na Patrick'a i nie zamierzała się do niego odzywać, przynajmniej nie w tym momencie. - Wiem,że to co dzisiaj usłyszałaś było...- Nie ważne, nie chcę o tym mówić, ja wszystko rozumiem i nie chcę się w to mieszać, wyszło na to,że wchodzę wam w drogę, a nie powinnam, bo ty jesteś z nią, a ona jest z tobą, dlatego wiem co miała na myśli, doskonale to rozumiem. Wcześniej nie przemyślała tego co chce powiedzieć, dlatego te słowa tak bardzo ją zaskoczyły. Bez zastanowienia zasłoniła dłonią usta, to był odruch bezwarunkowy. - Przepraszam... wcale tak nie myślę, nie chciałam tego powiedzieć, przynajmniej nie w ten sposób. Poczuła,że łzy napływają jej do oczu. Wszystko popsuła, teraz była już tego pewna. Wiedziała,że zaraz zatrzyma limuzynę i wygoni ją stąd.Ku jej zdziwieniu, sytuacja ta przybrała całkiem inny, wręcz odwrotny charakter. Patrick wysunął swoją dłoń z kieszeni spodni, tylko po to by położyć ją na dłoni Jessicy.- Miałaś zły dzień, to co ona mówiła i to, że słyszałaś to, a dodatkowo twoja wczorajsza praca została zniszczona, tak bardzo mi przykro. Chcę ci to wynagrodzić i proszę... proszę nie odmawiaj, pozwól mi się zrewanżować.Jessica wybauszyła oczy. Był tak cholernie zmienny w uczuciach, zupełnie nie było wiadomo o co mu tak naprawdę chodzi. I w rzeczywistości właśnie to sprawiało jej tyle bólu, ta zmienność... był jak kameleon. A może on wcale nie chciał się zmieniać? Może Anthony miał racje? Może robił to bo całkowicie już uległ Amandzie? - Jessico? - zapytał, wyrywając ją z zamyślenia.-Naprawdę nie wiedziałem,że jej zachowanie tak na ciebie wpłynie. Zrozum, nie chciałem, to nie moja wina. Jest coś... czego nie mogę ci powiedzieć. Przynajmniej nie teraz, musisz mi zaufać.To sprawiło,że Jess znowu była w kropce. Miała wejść w coś zwariowanego i na dodatek nie znając szczegółów? To chore i nieodpowiedzialne... Co miała zrobić? Wciągnęła gwałtownie powietrze i dopiero teraz zdała sobie sprawę,że limuzyna zatrzymuje się. A więc już? Tak szybko? Myślała,że to potrwa nieco dłużej, ale jednak w obecności Patrick'a czas wręcz ,, leciał" zbyt szybko.Chciała już otwierać drzwi i wysiadać, ale on zaśmiał się. - Chwileczkę...- Coś się stało?Jestem, przecież pod swoim domem... Czyż nie prawda? -zapytała- Nie całkiem- I znowu to zrobił, posłał jej jeden z tych swoich uwodzicielskich uśmiechów, które były zbyt kuszące, nawet jak na nią.- Więc gdzie? - Zobaczysz...Właśnie w tym momncie,szofer otworzył drzwi. Najpierw wysiadł Patrick podając jej dłoń, a potem ona. Znowu to samo, znowu byli w tej samej restauracji, znowu obiad, będzie kosztował fortunę, a ona znowu trafi do gazet i jutro znowu...-Nie martw się, nic takiego się nie wydarzy, dzisiaj wyraźnie powiedziałem Amandzie,że nie jestem z nią, mam nadzieję,że zrozumiała - wyszeptał jej te kojące słowa do ucha.Odebrała je, zrozumiała i przytaknęła, ale nic nie powiedziała, nie była w stanie. ***- Powiedz chociaż,że obiad ci smakował, no proszę - zapytał rozweselony Patrick, trzymając Jessicę pod ramię. - Powiedzmy,że był zjadliwy - odpyskowała, niemal drocząc się z nim.- Mówisz poważnie? - odpytał zasmucony - A tak się starałem - dodał.Jessica spojrzała na zegarek i zdała sobie sprawę z tego, że spędziła w jego obecności już trzy godziny. To zdecydowanie za dużo, nawet jak na nią. -Patrick'u... posłuchaj, chyba za dużo tego jak na jeden dzień. Najpierw to spotkanie, potem niesamowita kolacja, która była fantastyczna, ale oczywiście, musiałam to powiedzieć aby ci dokuczyć... Tylko ja nadal martwię się o tą sytuację, zrozum... I jeszcze teraz ten spacer, czy to nie za dużo? Czemu to robisz? Czemu akurat ja? Czemu nie przyzedłeś na tą kolację z nią? I jeszcze ten spacer... Spójrz tylko jak tu pięknie i romantycznie... Wskazała dłonią uliczkę, którą teraz podążali. Była to stara, zabytkowa kamienica, oświetlona lampami, w stylu glamour. Wyglądała nieziemsko, była tak bardzo romantyczna i do tego zapach jego perfum. Cholerny wiatr, gdyby nie teraz nie wiał, jego zapach nie dolatywałby do jej nosa, ale przez tą sytuację, wszystko krzyżowało to plany. Nie zamierzała go wąchać! Cała ta randka była tak nieziemska jak jego zapach - pomyślała.Długo milczał, zadała mu zbyt dużo pytań jak na te chwilę. Widać było,że był bardzo zmieszany. Odetchnął gwałtownie. - Zatrzymajmy się....Kiedy Jessica się zatrzymała, Patrick obrócił się w jej stronę, tak,że stali teraz naprzeciwko siebie. Z każdym oddechem zbliżał się do niej, a ona nie wiedziała co ma zrobić, czuła tylko jak jej serce bije jak oszalałe. Na litość boską ! W ostatniej chwili Patrick zrezygnował, ale może w ogóle nie zamierzał zrobić tego o czym pomyslała Jess?Złapał ją jedynie za dłoń.- Zabrałem cię tutaj, bo jesteś mi najbliższa ze wszystkich kobiet jakie do tej pory poznałem. Dlaczego tutaj? Bo jest to moje ulubione miejsce, kiedy byłem mały, byłem tutaj niemal codziennie. Chciałem się z tobą podzielić tym co tutaj żyje i tętni, tym co jest uśpione... Ten zapach, ta magia tego miejsca, nie uważasz,że coś w nim jest?- Patrick'u ja...Nie dokończyła mówić, bo właśnie w tym momencie przechylił się w jej kierunku i złożył delikatny pocałunek na jej ustach. Z początku był delikatny, jednak potem zaczął przeradzać się w coś bardziej zmysłowego.Przestali w momencie, kiedy usłyszeli za sobą głosy innych ludzi. Jessica zaśmiała się uradowana.- To idziemy? - zapytał, po czym złapał ją za rękę.

Trudny WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz