Jessica nie przejmowała się siostrą, w końcu co weekend znikała gdzieś na całe noce. Martwiła się o nią to normalne, ale wiedziała,że w końcu musi zaprzestać. Cloe miała przecież dziewiętnaście lat, tak dłużej być nie mogło.Jeśli zechciała wyjść do klubu ze znajomymi to wychodziła. A co jeśli... ? Przez jej głowę przemknęła niepokojąca myśl, bardzo zresztą nietypowa. A co jeśli jakiś mężczyzna zechce ją wykorzystać? Wreszcie zaczęła się niepokoić. Co mogła zrobić? Wzięła do ręki telefon, po czym wykręciła numer do siostry. Telefon nie odpowiadał, ale zaraz to chyba logiczne, że w klubach nikt nie odbiera telefonów. Gdy tylko wróci będzie musiała z nią porozmawiać na temat wyjść i odpowiedniego zachowania. Ostatnią ,,poważną rozmowę" przeprowadziły razem, kiedy Cloe miała szesnaście lat. Od tamtej pory na pewno o wszystkim zapomniała.
Była dwudziesta trzecia, a Jess leżała już w łóżku. Było jej zimno, dlatego okryła się kołdrą nieco wyżej, tak,że spod niej wystawał tylko jej nos i oczy, które błyszczały w ciemności.
Christian Grey... ten niebezpieczny i jakże idealny mężczyzna odwzorowany w jej ulubionej książce, pojawiał się za każdym razem, kiedy tylko kładła się spać. Nie mogła tego znieść, to nie czas na partnetów, to czas na poszukwanie pracy. Wiedziała,że nie mają pieniędzy, Cloe nie za bardzo interesuje się poszukiwaniem pracy, a na ich koncie było coraz mniej oszczędności. Jutro... od jutra musi mieć tą pracę.
Kiedy obudziła się rano, zauważyła,że jej drzwi są otwarte na oścież a z kuchni dolatuje przyjemny zapach... bekonu? zaczęła zgadywać, ale nic nie przyszło jej do głowy.
- Cloe? jesteś?
Siostra wychyliła się zza kuchni i pomaszerowała uradowana w stronę pokoju siostry. O nie! tylko nie to! W oczach Clo można było zauważyć dwie iskierki, które tliły się niczym ogień. Wszystko było jasne, oczy jej siostry już kiedyś się tak świeciły, kiedy poznała Roberts'a, potem, kiedy się rozstali, przez miesiąc płakała w swoim pokoju.
- Tyko nie mów,że...
- No co? - przewróciła zawiadacko oczami. - Poznałam kogoś, ale wiesz? Jest niesamowity!
Dopiero teraz, kiedy dziewczyna się schyliła, Jessica dostrzegła na jej twarzy siniaka.
- Boże co to !?? - wykrzyczała, kompletnie zapominając o nieznajomym mężczyźnie, który zawojował w głowie jej siostry.
- To? a to... to nic. Otarła dłonią policzek, na którym był niewielkich rozmiarów siniak, no ale cóż, pomimo tego był nadal widoczny.
- Co to jest?! jeśli nie odpowiesz...
- To co? to zakmniesz mnie w domu? Mam dziewiętnaście lat, równie dobrze mogę się stąd wyprowadzić!
- że co? Nie .... - Jessica zrozumiała,że przegięła, postanowiła po woli i na spokojnie wyciągnąć od siostry informacje.
- Przepraszam, po prostu chciałabym wyjśnień... Coś ci się stało? Wyciągnęła ku niej dłoń, po czym pogłaskała ją w policzek.
- Tak właśnie poznałam się z tym mężczyzną, ale boże... tutaj zrobiła pauzę, ponieważ przewróciła oczami - to nie byle kto, uwierz mi.
- Nadal nie rozumiem, skąd ten siniak?
- Och... - to było niechcący, po prostu potknęłam się i wpadłam na niego, uderzyłam się. Uwierz, siniak byłby większy, ale on mnie złapał rozumiesz? W ostatniej chwili gdy upadałam, boże jakie to romantyczne! Wpadłam w jego ramiona.
- A jak ma na imię? Może chociaż to z ciebie wyduszę...
- Hmmm, Anthony.
- Poznam go ?
- Kobieto! Cloe wstała po czym zaczęła biegać po pokoju jak jakaś nastolatka. - Na pewno poznasz!
Przez chwilę Jessica poczuła dziwny zapach, coś jakby się...
- Cholera - krzyknęła Cloe.
- No właśnie cholera! Zaraz spalisz nam kuchnie.
Jessica się zaśmiała, ale w głębi serca jeszcze bardziej martwiła się o siostrę, a co jeśli to nie jest mężczyzna dla niej? A co jeśli będzie chciał ją wykorzystać... Na Boga, a co jeśli już to zrobił? Poczuła,że robi jej się niedobrze. Postanowiła,że przy obiedzie poruszy ten temat ponownie.
Kiedy wybiła godzina czternasta, Jessica zaczęła się kręcić po domu. O piętnastej trzydzieści miała bardzo ważne spotkanie, wiedziała,że nie może się na nie spóżnić, od tego zależała jej przyszłość, ba przyszłość jej i Cloe. Wyciągnęła z szafy swoje najlepsze ciuchy: czarną garsonkę, białą bluzkę w kropeczki, założyła rajstopy a do tego dopasowała najwyższe buty na obcasie jakie miała. Wyglądała zjawiskowo, nie lubiła się tak ubierać, lecz wiedziała,że to konieczne, cóż mogła zrobić?
- No siostra, wyglądasz świetnie! - pisnęła Cloe, pojawiając się dosłownie znikąd. Jess wystraszyła się, dlatego spiorunowała siostrę spojrzeniem złej siostry.
- Oj no dobrze, dobrze, wiem,że masz stresa i się na mnie wyżywasz. A wiesz,że została ci godzina nie wiem czy zdążysz dojechać?
- Cholera! - pisnęła, - dobra trzymaj za mnie kciuki i nigdzie nie wychodź zostań tu dopóki nie wrócę.
- No cholera... ty się spóźnisz do pracy, a ja o mało dzisiaj nie spaliłam naszej kuchni.
Obie się zaśmiały, po czym Jess trzasnęła drzwiami i już jej nie było.
Nie spóźniła się, do budynku weszła na styk. Kiedy stanęła w ogromie bogactwa i przepychu, nie mogła uwierzyć,że w ogóle takie miejsca istnieją. Tutaj ludzie chodzili jak w zegarku, byli ubrani w ciuchy z najwyższej półki i do tego ta atmosfera... Nikt nie miał dla siebie nawt ułamka sekundy. Pomimo to jakoś doczłapała się do recepcji.
-Witam mam spotkanie w sprawie pracy... mogłabym zapytać w którym to miejscu?
- Na kiedy była pani umówiona? - odparła kobieta, która z wyglądu przypominała nieco Nicole Kidman.
- Hmm, 15:30?
- Więc jedzie pani windą na 8 piętro, skręci pani w prawo i znajdzie pani ogromne drzwi do dwóch gabinetów w obu zasiadają dyrektorzy firmy.
- Dziękuje.
Jess odeszła od recepcji, po czym według planu wjechała windą na ósme piętro. Nieco się niecierpliwiła i stresowała. Tak bardzo chciałaby tu pracować, to idealne miejsce dla niej, czułaby się tu jak w domu. Kiedy winda się zatrzymała, dziewczyna wysiadła, kilka minut później zatrzymała się pod drzwiami. Lecz nie za bardzo wiedziała gdzie wejść. Dwóch dyrektorów... z tego co wczoraj wyczytała, to tylko jeden potrzebował asystentki. Nie wiedziała kogo wybrać..Patric Bedlingtion czy Anthony Walker.
Otrząsnęła się po czym jednak przeszła przez drzwi, w którym znajdował się pan Walker.
Po chwili znalazła się w środku, niezwykle ogromnego pomieszczenia. Nie przypuszczała,że sala może być tak ogromna. Po prawej stronie od dołu aż po sufit rozpościerały się ogromne okna, przez które było widać cały Nowy York. Jak tu pięknie - pomyślała. Lecz jeszcze większą jej uwagę wywarł na niej mężczyzna siedzący w fotelu. Spojrzał na nią przelotnie, po czym uśmiechnął się.
- W czym mogę pomóc?
Dziewczyna przez chwile stała jak zamurowana, ale tylko przez chwile. - Weź się w garść - pomyślała.
- Wczoraj dzwoniłam do państwa w sprawie ogłoszenia o pracę byłam umówiona na 15:30.
- Ah tak... W sumie to nie ja potrzebuje asystentki, tylko mój towarzysz ale teraz go nie ma, niestety musiał pilnie załatwić bardzo ważną sprawę.
I co teraz miała zrobić? Nie wiedziała w którą stronę ma się ruszyć. Stała i czekała jak wmuowana.
- Ale może jednak... niech pani usiądzie. Ja panią przesłucham, jeżeli wywrze pani na mnie wrażenie, ma pani tą pracę.
Jessica uśmiechnęła się, po czym usiadła na przeciwko pana Walker'a. Denerwowała się i to bardzo, ale nie chciała tego okazywać, wolała to zostawić dla siebie.
- Więc z czym pani do nas przychodzi? Ehm - odchrząknął - a może najpierw się pani przedstawi...
- ym, tak. Jestem Jessica Leander. Miło mi, podała mu dłoń, ale mężczyzna przez chwilę patrzył na nią jak oczarowany, dopiero po chwili uścisnął dłoń.
- Leander?
Jessica zmarszczyła brwi. - Tak, moje nazwisko nie jest zbyt znane, także nie wiem czemu pan...
Przerwał jej - Czy ma pani siostrę?
Dziewczyna zdziwiła się jeszcze bardziej, co to do jasnej cholery mogło mieć wspólnego? nie rozumiała tej rozmowy, ani jej towarzysza.
- Mam.
- Wiem,że to poufne, ale mogę wiedzieć jak ma na imię?
- Ale jaki to ma związek z moją pracą?
- Proszę mi wierzyć, istotny.
- Tak mam siostrę, ma na imię Cloe. Cole Leander.
Mężczyzna zacisnął usta, a po chwili całkowicie się rozpromienił. To było dość nietypowe zjawisko. Co to miało oznaczać?
- Czy pan ją zna?
Mężczyzna spojrzał przez chwilę w jej oczy. Dopiero teraz Jessica dostrzegła w nim tą męskość, był niczego sobie. Był dobrze zbudowany, jego oczy i te loczki... Sprawiały,że zaczynała ją boleć głowa. Niech to szlak !- pomyślała.
- Znam ją... Poznałem ją dopiero wczoraj.
Jessica dopiero teraz poukładała sobie pewne elementy w całość, zrozumiała. Układanka znalazła swoje miejsce w jej głowie. Wiedziała kim jest Anthony, to on wczoraj zapewne uratował ją przed nabiciem większego guza.
Nie skończyła myśleć, nad tą sprawą, kiedy do pokoju ktoś wszedł. Obróciła się i dopiero wtedy dostrzegła jego. Zapragnęła patrzeć na niego godzinami, lecz nagle przestała. Do pokoju wszedł ktoś jeszcze. Zjawiskowa piękność, którą Jessica doskonale znała z gazet i telewizji, nijaka Amanda Starquort.
CZYTASZ
Trudny Wybór
Romancehttp://trudny-wybor.blogspot.com/ Zapraszam bezpośrednio na mojgo bloga, jeśli jednak wolisz czytać tutaj to proszę. Rozdziały będę dodawała co tydzień/ co dwa tygodnie. Zwiastun opowiadania ( zamiast streszczania fabuły ) - https://www.youtube.co...