Rozdział 3

72 3 0
                                    

Jessica jeszcze raz zerknęła na niego z niedowierzeniem. Sama nawet nie wiedziała czemu się tak głupio zachowuje. Poczuła,że jej policzki robią się gorące, zapewne na jej twarzy pojawiły się teraz rumieńce, jednak pomimo to, wolała o tym nie myśleć, ponieważ w tej chwili przeszkodził jej Anthony.

- Myślę,że znalazłem kogoś idealnego na miejsce twojej asystentki.

Nieznajomy mężczyzna spoglądał na nią co jakiś czas, jednak wiedział,że tak nie wypada. Amanda zaczęła się denerwować, ponieważ nie była w centrum uwagi. Przyglądała się tylko dziewczynie z powagą, zaczynała ją po woli denerwować. Zapadła niezręczna cisza, nikt się nie odzywał. Dopiero po kilku minutach Patrick podszedł do nieznajomej.

- Witaj, jestem Patrick, poszukuję asystentki, odpowiadającej za moje niektóre i dość drobne jednak jakże nietypowe problemy związane z... tym - po tych słowach wskazał sąsiednie biuro, które znajdowało się w drugim pokoju. Jessica bez problemu mogła dostrzec bałagan na stoliku. Blat zawalony był różnymi dokumentami i segregatorami, które nie miały zapewne ani ładu i składu.

Ahthony odchrząknął, uśmiechając się przy tym . - Wiesz kim jest ta dziewczyna Patrick'u?

Mężczyzna spojrzał na niego jak na osła, bo niby skąd miał wiedzieć kim ona jest.

- Do rzeczy.... - odparł.

- Pamiętasz wczorajszy wypadek z Cloe Leander? - zapytał

- Nie sposób nie pamiętać. Byłeś tak zaślepiony..- zaśmiał się Patrick

-Nie w tym rzecz, ta kobieta, która tutaj siedzi, to jej siostra.

Patrick ponownie rzucił na nią okiem, nie trwało to zbyt długo, spojrzenie było powściągliwe, ale miało w sobie to coś, co poruszyło w pewien sposób Jessicę. Teraz czuła i wiedziała,że żaden mężczyzna nigdy nie patrzył na nią w ten sposób. To było... czarujące. - Cholera, to być może mój przyszły szef a ty się czerwienisz i napalasz?! - pomyślała Jessica. Nie mogła już oszukiwać samej siebie, kiedy pierwszy raz zobaczyła go kilkanaście minut temu w drzwiach, zdała sobie sprawę,że coś w tym jest.

Ponownie z jej zamyśleń, wyrwał ją męski głos.

- Zależy ci na tej pracy? - zapytał jej przyszły szef. - jeżeli tak... chętnie cię przyjmę.

Jessica myślała,że zaraz wyfrunie z tego fotela.

- Naprawdę ? - pisnęła. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę,że jej głos brzmiał bardzo nienaturalnie.

- Hm, to znaczy, niezmiernie się cieszę. Oczywiście,że bardzo mi zależy, poza tym mam do tego predyspozycję, skończyłam Harvard. Także wiem na czym rzecz polega.

- Wyśmienicie - klasnął w dłonie Patrick.

- W takim razie od kiedy zaczynam? - zapytała

- Od zaraz?

Jessica znowu przyłapała się na tym,że fantazuje na jego temat. Dopiero po chwili dotarły do niej jego słowa. - Zaraz?!

- Hm, czy to problem?

- Nie, ależ naturalnie,że nie... Mogę zacząć teraz. Po tych słowach próbowała mu posłać jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki tylko posiadała w zanadrzu, ale nie wiedziała,czy w pełni jej się to udało.

Amanda nadal stała w miejscu, coraz bardziej sfrustrowana, obaj mężczyźni skupili całą uwagę na jakiejś zupełnie obcej dziewczynie, która nie miała w sobie za krzty klasy. To musiało się zakończyć. Amanda czuła,że będą z nią same problemy. Po cholerę Patrick zgodził się ją przyjmować, może uda jej się wybić mu ten pomysł z głowy.

- Patrick'u? - zawołała Amanda, podchodząc na tyle blisko niego,że Jessica myślała,że zaraz się pocałują. Spokojnie odetchnęła gdy ta tylko dłonią chwyciła go za idealnie zbudowane ramię.

Patrick nie odpowiedział,ale obdarzył ją czułym uśmiechem. Teraz to Jessica była sfrustrowana. - Co ona sobie myśli? - pomyślała Jessica, - Zaraz, zaraz, co ja sobie myślę? Przecież to pewnie jego dziewczyna, a to mój szef, niemiłosiernie bogaty szef, biznesmen, u którego nigdy nie będę miała szans. - dodała, kontynuując.

-Patrick'u zapomniałeś? Mieliśmy jechać do mojego mieszkania. - odparła zniesmaczona już całą sytuacją Amanda. A niby jak inaczej miałoby to wyglądać? Była gwiazdą, miała to czego chciała, to logiczne.

- Tak, ale... muszę teraz oprowadzić dziewczynę po biurze, nie ma pojęcia co gdzie jest i jaki jest zakres jej kompetencji, zrozum. Kończąc tą wypowiedź, zsunął jej dłoń ze swojego ramienia.

Jessica dostrzegła w oczach konkurentki oburzenie, zdała sobie sprawę,że tym razem wygrała, triumfując.

- W takim razie zapraszam za mną pano, jak ma pani na imię?Przepraszam, ale zapomniałem zapytać...

- Jessica, Jessica Leander.

- Zapraszam za mną Jessico.

Dziewczyna ucieszyła się i od razu ruszyła do sąsiedniego biura za Patrick'iem. Była taka szczęśliwa, teraz miała pewność,że będzie miała tyle pieniędzy iż starczy im na życie, wynajem mieszkania i na ich drobne zachcianki. I na dodatek ten szef... - zarzuciła, po czym odparła od siebie te myśli. Nie mogła myśleć o takim człowieku, doskonale wiedziała,że owy mężczyzna patrzy na nią jak na przedmiot do pracy, a ta grzeczność, to tylko... dobre wychowanie.

- Więc tak... tutaj jest teraz nasze biuro. Jest wspólne, ale twój prywatny stolik jest tutaj, wskazał dłonią biurko, na którym ku wielkiemu zdziwieniu panował porządek. A więc tak.. co będziesz robiła? Przede wszystkim zajmowała się wszystkimi moimi telefonami , jeżeli to będzie konieczne będziesz mnie bezpośrednio łączyła z klientami. Telefon jest najważniejszy, jednak dzisiaj... spróbuj zająć się tym bałaganem. Może taka kobieta jak ty, jest w stanie to uporządkować.

Posłał jej zdumiewające spojrzenie, po czym wyciągnął do niej dłoń w celu jej uściśnięcia. Jessica znowu poczuła,że jej policzki robią się pąsowe. To straszne, jeszcze bardziej zawstydziła się swoją reakcją . Jednak pomimo tego, uścisnęła jego dłoń. To było jedno z najprzyjemniejszych doznań jakiego ostatnio doświadczyła. Coś miłego, niesamowitego... a oprócz tego poczuła pragnienie, żądze? Nie wiedziała jak to nazwać. Jednak nie zdążyła się tym długo nacieszyć, do pokoju weszła Amanda.

- Co tak długo? Jedziemy ?! Dodatkowo przewróciła oczami, kiedy zobaczyła ich dłonie, które w tym momencie były połączone w jednym uścisku.

- Tak, tak, przepraszam... - odparł zmieszany. Znalazł jednak czas, aby na chwilę odwrócić się do dziewczyny. Jessica poczuła chłód na swojej dłoni, Patrick zabrał ją gwałtownie, gdy w pokoju znalazła się ona.

- Na pewno dasz sobie radę?

- Ależ oczywiście, proszę się nie martwić - odparła nieco zdumiona jego życzliwością.

Uśmiechnął się , po czym podążył za Amandą. Jessica patrzyła na niego póki nie wyszedł z pokoju. Została sama, ale to może i dobrze? Miała do wykonania pilną pracę, a Patrick? Cóż on z pewnością tylko by jej przeszkadzał. Jak to przeszkadzał ?- pomyslała,

- on jest tylko moim szefem, on jest tylko moim szefem, on jest tylko moim szefem...

te słowa powtarzała przez kolejne cztery godziny wykonywania pracy. Po woli już kończyła, jednak ta praca była tak przyjemna i na tyle stworzona dla niej,że nawet nie odczuwała zmęczenia, wręcz przeciwnie, emanowała szczęściem. Kiedy sięgała już po ostatnią teczkę, ktoś zapukał do drzwi. Nie wiedziała co ma robić, ponieważ Patrick nic nie mówił o wpuszczeniu ludzi. Zaryzykowała.

- Proszę

Ten ktoś długo się zbierał zanim otworzył drzwi, ale po chwili jej oczom ukazała się ... Cloe.

- Co ty tu robisz? - zapytała zdumiona Jessica.

Trudny WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz