Historia opowiedziana mi przez Allana była tak nieprawdopodobna, że wątpiłem, by mógł ją sobie wymyślić.
Wszyscy, jak tu siedzimy umarliśmy młodo. Za młodo. A urodziliśmy się by robić wielkie rzeczy, zmieniać bieg historii i pchać ludzkość do przodu. Nasza wyjątkowa misja pozostała jednak niewypełniona. Martwi świata nie zmienią. Przeznaczenie mimo wszystko nie potrafi przyznać się do błędu. Usilne próby naprawienia skutków naszej młodzieńczej brawury, zabójcy naszych cudownych umysłów, zaprowadziły nas tutaj. Wbrew zasadom dano nam kolejną szansę by zabłysnąć. Podobnie jak tysiące lat temu Prometeusz, tak teraz i On, Kreator Losu, ojciec geniuszy, kat pechowców i dobroczyńca niewinnych, został za ten gest skazany na wieczne męki. Ale tego co zrobił nie dało się przecież cofnąć. Okazuje się, że nawet martwej duszy można znaleźć pożyteczne zadanie. Mało chlubne, ale przynajmniej pożyteczne. Otóż trzeba wiedzieć, że każdy człowiek ma Anioła Stróża. Prawdziwą, czystą istotę, która strzeże go od złego i prowadzi za rękę, aż dorośnie i będzie mógł radzić sobie samemu. Anioł Stróż przysługuje każdemu, przez pierwsze sześć tysięcy dni życia, czyli trochę ponad szesnaście lat. Potem już nikt się o ciebie nie zatroszczy, bo zostałeś uznany za dorosłego i odpowiedzialnego człowieka, który opuszczony w momencie najcięższej próby ma śmiało wkroczyć w życie, schować w głąb serca swoje największe rozterki i bez wahań stawiać coraz to śmielsze kroki w stronę przepaści. Nie ważne, czy jesteś na tyle cierpliwy, by iść spokojnie i rytmicznie, czy tak jak my tutaj, porwany brawurą pobiegniesz. My pobiegliśmy. Geniusze nie bywają cierpliwi w swoich poczynaniach.
Odbiegam jednak od tematu naszego powołania. Jak się okazuje, nie każdy anioł musi być święty. Ostatnio mówi się, że za rogiem czeka wielka rewolucja, dzieło na skalę wieczności. Odczuwalnym dla nas skutkiem tych ruchów są znikający stróżowie. Nie powiedziano nam, gdzie znikają, z resztą nie interesuje nas to zbytnio. To co dzieje się na górze nie dotyczy wyrzutków, których niebo nie chciało, a ziemią pogardzili. Ale tu zaczyna się nasza rola. Zostaliśmy zastępcami nieobecnych aniołów i mamy pilnować ich podopiecznych. W tym celu obdarzono nas mocą wpływania na świat jeszcze żywych. Jednak wyrzutkom nikt nie ufa, co mimo że przykre, jest dosyć zrozumiałe. Tak więc nie otrzymaliśmy tej niezwykłej siły na wyłączność. Każdy nosi w sobie połowę tego, co prawdziwy anioł. W ten sposób jesteśmy zmuszeni wypełniać wszystkie obowiązki w parach, co teoretycznie miałoby zapobiec większym rebeliom z naszej strony. Samo zadanie nie jest szczególnie trudne, ale musimy pamiętać o zasadach. Pierwsze: Chroń tylko jedną osobę. Drugie: Nie zostawiaj chronionego. Trzecie: Ratuj życie i zdrowie, nie szczęście i ambicje.
To wszystko, co opowiedział mi tego wieczoru Allan. Uroczysty nastrój całego wydarzenia unosił się w powietrzu jeszcze długo potem.
------------------------------------
Rozdział wyszedł bardzo krótki i chyba trochę przegięty. Ale stwierdziłam, że zakończenie go w tym miejscu wyjdzie najbardziej naturalnie. Wybaczcie, następnym razem postaram się napisać coś dłuższego.
CZYTASZ
Kill me. Again.
FantasyNie każdy może przeżyć własną śmierć. Ale przy pewnych okolicznościach sprzyjających, jest szansa, że jeszcze kiedyś się obudzisz. Mniej lub bardziej żywy, ale zawsze. Tylko co potem? Na szczęście i o tym ktoś pomyślał, szykując dla niedoszłych tru...